"Vox" Christina Dalcher |
Choć do końca roku zostało kilka miesięcy, to chyba już wiem jaka pozycja zostanie okrzyknięta największym rozczarowaniem literackim 2019 roku. Lingwistyczna wersja "Opowieści podręcznej" okazała się bazować na banalnych stereotypach i schematach znanych z każdej powieści dystopicznej. Nudno, miejscami absurdalnie głupio i nielogicznie.
Podobieństw do bestsellera Margaret Atwood jest tak wiele, że trudno je wszystkie wymienić. Jednak bardziej bolesne były dla mnie stereotypy, z których autorka korzysta w każdym wątku, nie przełamując ich w żaden sposób. Krótkowłosa lesbijka o feministycznych poglądach? Jest! Włoski kochanek bez wad, wzór cnót, ideał, a w dodatku szalenie przystojny? Jest! Drobna hiperinteligentna Azjatka z czterema doktoratami? Oczywiście! Irlandczyk ze słabością do alkoholu i bez żadnych zalet? Tak samo! A do tego wszystkiego główna bohaterka, która albo odgrywa rolę księżniczki, którą trzeba uratować, bo sama nie jest zdolna nawet zrobić zastrzyk myszy albo staje się histeryczną kurą domową, która nie radzi sobie z domem i dziećmi... Cóż... To nie jest feministyczna dystopia. Nie może taka być, gdy główna bohaterka jest zbiorem wszelkich negatywnych stereotypów o kobietach, jakie można spotkać w kulturze na wszystkich kontynentach.
Akcja jest nudna. Po prostu. Wszystko dobywa się tak jak w dziesiątkach innych pozycji z tego gatunku. Dodatkowo, wyraźna inspiracja "Opowieści podręcznej" sprawia, że akcja teraźniejsza jest przeplatana wspomnieniami głównej bohaterki z okresu jej studiów, gdy nie doceniała swojej wolności i pozostawała głucha na prośby przyjaciółki namawiającej ją na udział w protestach i wiecach. Po 70 stronach chciałam tę powieść odłożyć, jednak skuszona perspektywą ponownego podjęcia pracy naukowej przez Jean postanowiłam kontynuować lekturę. I tak, wiedziona nadzieją i oczekiwaniami czegoś nowego, dotarłam do końca książki, zadowalając się jedynie paroma ciekawostkami neurolingwistycznymi i nudząc się śmiertelnie.
Nie polecam, to strata czasu. Myślę, że "Vox" spodoba się jedynie osobom, które nie znają żadnej innej dystopii, a przede wszystkim powieści Atwood. A wystarczyło jedynie rozbudować wątki związane z dziećmi Jean! Najprawdopodobniej wtedy "Vox" przestałby imitować "Opowieść podręcznej" i wniósłby do literatury jakąkolwiek nową jakość.
Komentarze
Prześlij komentarz