Przejdź do głównej zawartości

"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult i Samanthe van Leer

Bajki tak to już mają, że wszystko dobrze się w nich kończy. Potwory zostają pokonane, księżniczki ocalone, a książęta są szczęśliwie zakochani... Zaraz, zaraz. Tylko kto powiedział, że książę zakochuje się w księżniczce? Co się stanie, gdy miłością jego życia okaże się czytelniczka? Wtedy tak jak Delilah i Oliver zrobią wszystko, aby wyciągnąć księcia z opowieści. I gdy już wszystko się udaje, gdy jesteśmy o krok od szczęśliwego zakończenia postawstaje kontynuacja, która udowadnia, że za każdym Żyli długo i szczęśliwie kryje się sporo opowieści o niepowodzeniach i rozczarowaniach prozą dnia codziennego.  Oliverowi udało się uwolnić z książki. Nie umie prowadzić samochodu, nie zna szkolnego życia i nie rozumie, że sam może podejmować wybory. Mimo to jest najszczęśliwszy na świecie - teraz może być z Delilah. Do czasu...
"Po drugiej stronie kartki" Picoult i van Leer

Sięgnięcie po kontynuację "Z innej bajki" zajęło mi ponad dwa lata, więc sporo szczegółów zatarło się już w mojej pamięci. Najlepiej zapamiętałam niezwykłą typografię - cztery punkty widzenia, każdy wydrukowany innym kolorem oraz urocze ilustracje, przypominające baśnie czytane w dzieciństwie. Byłam szczęśliwa, gdy odkryłam, że druga część jest wydana w ten sam sposób. Ponadto "Po drugiej stronie kartki" podzielona jest na dwie części. Pierwszą, bardzo optymistyczną i będącą bezpośrednią kontynuacją wątków z "Z innej bajki" oraz drugą, w której autorki uznały, że opowieści potrzeba więcej dramatyzmu. Pojawia się kilka nowych postaci, kilka znanych już bohaterów poznajemy zdecydowanie lepiej, tak aby mogli odgrywać kluczowe role w finale. Niby wszystko pięknie, ładnie, a misja Obalić mit szczęśliwych zakończeń została zrealizowana, ale z drugiej strony momentami było tak słodko i banalnie, że bolą zęby od nadmiaru cukru w dialogach Olivera i Delilah. 

Dość długo nie mogłam wgryźć się w tę historię, jednak, gdy pod koniec poczułam ten klimat, to udało mi się całkowicie zatopić w lekturze i czytać ostatnie rozdziały z rosnącym zainteresowaniem. Autorkom nie udało się pozbyć klisz typowych dla powieści młodzieżowych i romansów, ale z całą pewnością świetnie udało im się zreinterpretować i przetworzyć schematy znane z baśni i bajek. W drugiej odsłonie zdecydowanie bardziej wyrazistą postacią jest Jules. Sporo emocji wzbudziła też Serafina i jej metamorfoza, natomiast para głównych bohaterów wydaje się trochę zbyt szablonowa i typowa, aby wzbudzić zainteresowanie. 

Polecam miłośnikom reinterpretacji baśni oraz wszystkim, którzy zakochali się w "Z innej bajki". Lekko i momentami zabawnie, choć dość słodko. Raczej dla młodszego, nastoletniego odbiorcy, który łatwiej przełknie kulawe dialogi i dziecinne, emocjonalne reakcje Delilah. To dobra książka na dłużące się jesienne wieczory, o której można zapomnieć jednak przez kilka godzin dostarczy ciepła i humoru.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wyśniony Moondrive Box!

Ta-dam! Nadszedł czas na nowy Box od Wydawnictwa Moondrive. Dotarł do mnie już wczoraj. Z pewnością jest o wiele lepszy niż poprzednie pudełka. I choć sam karton dotarł trochę zniszczony to i tak cieszę się jak w Boże Narodzenie. Jest na prawdę ładny. Znów z każdej strony znjaduje się tekst związany z książką. Na tyle znajdziemy też coś, co przypomina rebus-zagadkę. Oczywiście, nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie. Mam nadzieję, że olśni mnie podczas lektury. Wiem, kim była Lukrecja Borgia, której imię znajduje się na odwrocie pudełka, ale cóż, do diaska, ma ona wspólnego z oniryczną powieścią dla młodzieży? To teraz przechodzimy do zawartości pudełka... Pierwszym przedmiotem, który znalazłam był kubeczek. Duży, granatowy (i dość nie ostry na zdjęciu) w rzeczywistości prezentuje się naprawdę dużo lepiej. Drugim podarkiem była świeczka. Niestety jestem beztalenciem, więc nie umiem określić zapachu, nawet jeśli jest to klasyczna wanilia podpisana jako "Mimo wszystko". Przy

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin Ogromne zaskoczenie. Pozytywne. Choć okładka zapowiada romans w cieniu wznoszącej się wieży Eiffela, to powieść Colin jest raczej powieścią społeczno-obyczajową, niż romansem w popularnym rozumieniu. Brytyjska pisarka skupia się na ukazaniu obłudy schyłku XIX stulecia, gierkach pomiędzy klasami europejskiej socjety oraz podobieństw pomiędzy potrzebami bohaterów, a współczesnym czytelnikiem. Z całą pewnością osoby, które sięgają po tę powieść w poszukiwaniu historycznego romansu, namiętnych scen erotycznych i romantycznych scenek w paryskich kawiarniach będą rozczarowane. Jednak osoby, które chciałyby spojrzeć na Paryż z perspektywy budowanej dzień po dniu wieży Eiffela będą zachwycone. Akcja rozwija się dość szybkim, równym tempem. Colin skupia się nie tylko na parze głównych bohaterów - Emilu i Cait - ale także na podopiecznych głównej bohaterki, wchodzących w dorosłość Alice i Jamesa. I to właśnie za sprawą rozpieszczonego ro