Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2017

"Zawisza Czarny" Jakub Ćwiek

"Zawisza Czarny" Jakub Ćwiek  Najnowsza powieść Jakuba Ćwieka kusiła mnie już od daty premiery. Gwiazdor (taki poznański święty Mikołaj) w tym roku się spisał i zostawił mi pod choinką egzemplarz przygód Zawiszy - czarnoskórego superbohatera ze Śląska, który przybywa do stolicy, aby wziąć udział w meczu reprezentacji piłki nożnej. Wszystko pięknie, ładnie, ale już w pociągu Zawisza wpada w kłopoty. Po przybyciu na Dworzec Centralny zostaje uwikłany w intrygę. Stylistycznie opowieść o czarnym patriocie przypominała mi "Dreszcza", z tym, że nie było tu śląskiej gwary, ale za to znalazło się sporo socjo- i profesjolektów. Dynamika akcji także podobna - superbohater na przemian angażuje się w ratowanie świata oraz załatwia prywatne sprawy, flirtuje i planuje powrót do domu.  Przez pierwsze 150 stron czyta się bardzo lekko, miło i przyjemnie. Z czystym sercem polecałam tę pozycję wszystkim znajomym. Gdzieś koło 170 strony pojawiają się wątki fantastyczne - robi

"Wokół słów" Jeff Bartsch

"Wokół słów" Jeff Bartsch To chyba największe zaskoczenie tego roku. Pozytywne zaskoczenie! Spodziewałam się banalnej, typowej opowiastki o miłości dwojga osiemnastolatków, którzy tak jak ja są zakochani w języku. To właśnie zainteresowanie lingwistyką Very i Stanleya skłoniło mnie do sięgnięcia po "Wokół słów".  I choć otrzymałam zupełnie inną powieść, niż tą którą spodziewałam się przeczytać to jestem naprawdę oczarowana powieścią Bartscha - samym konceptem na komunikację pomiędzy postaciami oraz dojrzałością z jaką autor podszedł do pozornie błahej historii. Pierwsze zaskoczenie: czas akcji. Jakoś naturalnie założyłam, że akcja będzie rozgrywać się w czasach współczesnych. Jakie było moje zdziwienie, gdy zorientowałam się, że to lata 60.! Jeszcze bardziej zaskoczona byłam, że akcja trwa parę ładnych lat. Jakoś już nawykłam, że opowieści o nastolatkach opowiadają o kilku tygodniach z ich życia, a jedyną powieścią, którą pamiętam i w której akcja trwa ki

"Trzy mroczne korony" Kendare Blake

"Trzy mroczne korony" Kendare Blake "Trzy mroczne korony" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Kendare Blake, ale z całą pewnością nie ostatnie! Z największą przyjemnością sięgnę po kontynuację i poznam dalsze losy trzech królowych. Jednak sposób kreowania świata przez Blake tak bardzo przypadł mi do gustu, że zaczynam zastanawiać się nad sięgnięciem po inne książki jej autorstwa. Powieść opowiada o nastoletnich trojaczkach - królowych, obdarzonych talentami, które w dniu szesnastych urodzin zaczynają walkę o tron. Wyspą rządzić może tylko jedna, najpotężniejsza i najbardziej okrutna. Rozdziały przeplatają się, tworząc trzy równoległe opowieści o Mirabelli - pani żywiołów, Arisnoe - pani natury oraz Katherine - urodzonej trucicielce, aby pod koniec powieści połączyć się w jedną, spójną narrację o rytuałach poprzedzających wstąpienie na tron jednej z błogosławionych sióstr.   "Trzy mroczne korony" bardzo przypominają mi dwie inne serie fantasy

"Żółwie aż do końca" John Green

"Żółwie aż do końca" John Green Najnowsza powieść Johna Greena trafiła w moje łapki, krótko po premierze. I choć minęły ponad dwa lata od chwili, gdy czytałam poprzednią książkę najpoczytniejszego, młodzieżowego amerykańskiego autora ostatnich lat to od razu poznałam ten specyficzny styl oraz nietypowy sposób kreowania postaci. Aza jest licealistką i pół sierotą. Jednak to nie brak ojca jest tym, co przeszkadza jej najbardziej. Bohaterka choruje na zaburzenia kompulsywno-obsesyjne. Natrętne myśli nie pozwalają jej funkcjonować w społeczeństwie i zmuszają do tworzenia innych planów na resztę życia niż te, które marzą się innym nastolatkom.  Całą fabułę napędza akcja poszukiwawcza - Aza wraz ze swoją przyjaciółką rozpoczynają poszukiwanie miliardera, który mieszka w pobliżu. Miliardera, które jednocześnie jest ojcem kolegi, którego Aza poznała we wczesnym dzieciństwie na obozie dla półsierot. Brzmi bardzo Greenowo , prawda? I właśnie takie jest. Ta opowieść to 100% Gr