Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2020

"Pani Fletcher" Tom Perrotta

"Pani Fletcher" Tom Perrotta Arcydzieło marketingu! Kto by pomyślał, że książka sprzedawana jako sprośna i zabawna opowieść o czterdziestoczteroletniej kobiecie uzależniającej się od pornografii to tak naprawdę poruszająca historia o autyzmie, traktowaniu seniorów oraz konieczności zmiany własnych marzeń? Choć "Pani Fletcher" nie zostanie moją ulubioną książką przeczytaną w 2020 roku, to z pewnością, będzie to jedno z największych zaskoczeń tego roku. Prawie żadna z informacji zamieszczonych na odwrocie okładki nie jest prawdą. Jedyne co się zgadza, to fakt, że książka skupia się wokół tytułowej pani Fletcher i jej syna. Akcja rozpoczyna się w momencie, w którym jedyny potomek Eve opuszcza dom rodzinny i wyjeżdża na studia. Dla obojga bohaterów to moment krytyczny, który zmusza ich do zdefiniowania siebie na nowo. Jestem pod wielkim wrażeniem jednego z przesłań tej powieści - możesz się mylić! Tak, masz prawo do pomyłki i do błędu, co więc możesz też nie

"Hope again" Mona Kasten

"Hope again" Mona Kasten Gdy publikują czwartą część trylogii... Przeważnie podchodzę do takich tytułów jak pies do jeża, jednak tym razem byłam nastawiona bardziej optymistycznie. Największą zaletą serii Mony Kasten jest fakt, że kolejne tomy tylko luźno się ze sobą łączą i można czytać czwartą część choć poprzednie trzy nieco zatarły się w pamięci (z jakiegoś powodu najlepiej pamiętam część drugą, "Trust again"). Tym razem autorka skupia się na Nolanie i Everly, których wcale nie pamiętałam z poprzednich tomów... Jednak dobrze pamiętałam Dawn, czyli nową przyrodnią siostrę Everly. Jeszcze lepiej zapamiętałam świat wykreowany przez bohaterkę - campus, wykładowców, bar. Miło było powrócić na tę uczelnię!  Istnieje spore prawdopodobieństwo, że "Hope again" jest najlepszą książką Kasten jaką czytałam. Każda kolejna książką tej niemieckiej autorki jest lepsza. Pisarka coraz bardziej odchodzi od schematów, rozbudowuje swoje postacie i przełamuje s

"Gdyby ocean nosił Twoje imię" Tahereh Mafi

"Gdyby ocean nosił Twoje imię" Z jednej strony bardzo wyczekiwałam tej książki, z drugiej strony - nie miałam wielkich oczekiwań. I całe szczęście, bo pewnie bym się zawiodła. Najnowsza powieść Tahereh Mafi to tylko i aż kolejny romans dla młodzieży, który dotyka problemu stereotypizacji i nierówności rasowej oraz płciowej. Chyba bardziej ucieszyłabym się, gdyby kolejne tomy "Dotyku Julii" zostały wydane w Polsce... Niemniej, po "Gdyby ocean nosił Twoje imię" sięgnęłam z wielkim zainteresowaniem i z uwagą śledziłam losy Oceana i Shirin.  Sposób prowadzenia narracji oraz sposób kreacji głównych bohaterów bardzo przypominało mi "Eleonorę i Parka" Rainbow Rowell. Postacie są stworzone na zasadzie kontrastu - nie łączy ich nic, poza uczęszczaniem do jednej szkoły. Inne zainteresowania, inne pochodzenie etniczne, inny wygląd i inne marzenia na przyszłość. Akcja rozwija się raczej nieśpiesznie, śledzimy rozwój relacji Oceana i Shirin z perspe