"Zawisza Czarny" Jakub Ćwiek |
Najnowsza powieść Jakuba Ćwieka kusiła mnie już od daty premiery. Gwiazdor (taki poznański święty Mikołaj) w tym roku się spisał i zostawił mi pod choinką egzemplarz przygód Zawiszy - czarnoskórego superbohatera ze Śląska, który przybywa do stolicy, aby wziąć udział w meczu reprezentacji piłki nożnej. Wszystko pięknie, ładnie, ale już w pociągu Zawisza wpada w kłopoty. Po przybyciu na Dworzec Centralny zostaje uwikłany w intrygę. Stylistycznie opowieść o czarnym patriocie przypominała mi "Dreszcza", z tym, że nie było tu śląskiej gwary, ale za to znalazło się sporo socjo- i profesjolektów. Dynamika akcji także podobna - superbohater na przemian angażuje się w ratowanie świata oraz załatwia prywatne sprawy, flirtuje i planuje powrót do domu.
Przez pierwsze 150 stron czyta się bardzo lekko, miło i przyjemnie. Z czystym sercem polecałam tę pozycję wszystkim znajomym. Gdzieś koło 170 strony pojawiają się wątki fantastyczne - robi się jeszcze bardziej popkulturowo i bardziej męsko, ale nadal mi się podobało. Za to ostatnie 60 stron... Nie mam pojęcia jak Ćwiekowi przyszedł do głowy taki pomysł, ale na prawdę nie umiałam połączyć tej przyjemnej, zgryźliwej i inteligentnej pierwszej połowy z drugą, pełną absurdów i przemocy gratkę dla fanów filmów Quentina Tarantino. Na koniec jeszcze obszerny epilog, dający nadzieję, że inna odsłona przygód Zawiszy Czarnego będzie utrzymana w stylistyce szpiegowskiej.
Zawisza został utopiony w popkulturze. Ćwiek tym razem nie postawił na oryginalność, ale postanowił zawrzeć w swojej powieści tyle nawiązań do konkretnych tekstów popkultury lub do wybranych trendów, stylów czy typów, że oryginalna i twórcza historia o czarnym, polskim patriocie trochę rozmyła się w gąszczu nawiązań. Efekt jest taki, że za pięć, dziesięć lat ta książka będzie całkowicie niezrozumiała. "Zawisza Czarny" jest zbyt mocno osadzony w tu i teraz, nie ma w sobie nic z ponadczasowości i uniwersalności. Tematyka, stylistyka, nawiązania - wszystko to oparte jest na bardzo szybko przemijającej modzie w popkulturze.
Polecam miłośnikom "Dreszcza" - podobny tygiel kulturowy, podobny sposób opowiadania historii, choć mniej tu wstrząsów, wybuchów i magicznych sił. W "Zawszy Czarnym" wszystkie elementy fantastyczne muskają realność, są jakby na granicy tego co niemożliwe i tego co możliwe, ale mało prawdopodobne. A to chyba największa wartość tej powieści.
Komentarze
Prześlij komentarz