Najbardziej irytującym elementem tej powieści jest narracja, która stoi w sprzeczności z działaniami bohaterów. Wielokrotnie podkreślane jest w jakiej zażyłości główna bohaterka pozostaje ze swoją mamą, chłopakiem oraz przyjaciółką, podczas gdy praktycznie z nimi nie rozmawia, unika z najbardziej trywialnych powodów, a w ostateczności okazuje się, że jej najbliższe osoby wcale jej nie znają. Dotyczy to także traumy, związanej z przeszłością bohaterki. Naprawdę trudno uwierzyć w ciągłe zapewniania o bliskiej więzi pomiędzy Giną a jej mamą, gdy przez znaczną część fabuły bohaterka wymyśla preteksty, aby nie odzywać się do rodzicielki. Wielka przyjaźń jaka rzekomo łączy ją i jej najlepszą przyjaciółkę, to relacja pełna kłamstw, niedomówień i czynienia szkody tej drugiej stronie. A jej związek z Dougiem. Szkoda gadać! Narracja chce nas zapewnić o jednym, podczas gdy zachowania bohaterów świadczą o czymś zupełnie przeciwnym.
W "Grze na dwa fronty" nie ma za grosz humoru. Ponadto, Gina jest postacią szalenie irytującą, jej ciągłe obawy, które powtarzają się w każdym rozdziale stają się szybko monotonne i trudne do zniesienia, a czytelnik łatwo dostrzega, że bohaterka sama utrudnia sobie życie. Jej motywacje są niewystraczające i błahe, albo przynajmniej słabo zarysowane.. Rozdarta pomiędzy żałobą po ojcu, popędem seksualnym, ciekawością i lękiem przed małżeństwem pakuje się w nowe kłopoty bez mrugnięcia okiem.
Serdecznie nie polecam, wręcz odradzam. Szkoda czasu na tak słabe książki. Nie dostrzegam żadnych zalet tej powieści, żaden z bohaterów nie zaskarbił sobie mojej sympatii. Postacie kobiece to zbiór toksycznych osobowości, które złożone są z samych negatywnych cech charakteru oraz olśniewającego wyglądu. Poziom humoru jak na polskich komediach romantycznych z białym plakatem i Karolakiem w obsadzie.
Komentarze
Prześlij komentarz