Koncept stworzony przez autorkę jest naprawdę wyjątkowy. Ciekawy i niebanalny. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, każdy kolejny rozdział intrygował coraz bardziej. Udało mi się nawet polubić parę głównych bohaterów - Milę i Zacharego. Choć nie mogę tego samego powiedzieć o towarzyszach Mili. Spodobał mi się także świat wykreowany przez Darwood. Nie przeszkadzała mi nawet szczątkowa akcja, całkowicie podporządkowana prezentacji kolejnych zakątków Tryjonu.
Niestety dwa ostatnie rozdziały wszystko zaprzepaściły. Z głębokiej opowieści o śmierci, odpowiedzialności za swoje czyny i chorobie psychicznej wyszło tanie romansidło, bez polotu i ze zbyt dużą dawką cukru na wierzchu. Jakby tego było mało, ostatnie dwa rozdziały to istna walentynka dla Warszawy. Warszawskość podkreślana jest na każdej stronie, aż do znudzenia. Życie w stolicy, sukcesy Zacharego i jego praca... Cóż, akcja mogłaby mieć miejsce w jakimkolwiek innym mieście na ziemi, byleby tylko pominąć tę całkowicie zbędną gloryfikację Warszawy.
Koniec końców, polecam tę powieść jako ciekawostkę wśród niewielu udanych polskich propozycji dla młodzieży z wątkami fantastycznymi. Mam nadzieję, że w innych powieściach autorka poradziła sobie jeszcze lepiej, nie podkreślając uroków naszego kraju za wszelką cenę. Myślę, że "Tryjon" spodoba się nie tylko nastolatkom.
Komentarze
Prześlij komentarz