"Obsidio" Jay Kristoff i Amie Kaufman |
Długo wyczekiwane zwieńczenie losów Kady, Ezry, Hanny i Nicka! Minęły dwa lata odkąd Jay Kristoff i Amie Kaufman wzięli mnie na pokład statku kosmicznego sterowanego przez AIDEN-a po napaści na planetę Kerenzy IV. Cóż, przyznaję, że wiele szczegółów z pierwszego tomu uleciało mi z pamięci, a "Obsidio" bardziej czerpie w "Illuminae" niż z "Geminy", choć zgrabnie łączy wszystkie wątki, dodając też nieco nowych.
Ten tom nie jest tak przerażający jak poprzednie. Nie ma w nim aż tyle napięcia, wiele rozwiązań (i fabularnych, i graficznych) jest zaczerpniętych z poprzednich części, więc nie wzbudzają aż takich emocji. Choć kibicowałam bohaterom i bardzo chciałam, aby dopięli swego, to część mojego entuzjazmu uleciała. Przez pierwszych kilkadziesiąt stron trudno mi było wbić się na nowo w wykreowany świat, walki pomiędzy korporacjami i międzyplanetarny sąd. Jednak potem wciągnęłam się i przepadłam na dobre. Akcja jest bardzo dynamiczna, szczególnie w drugiej połowie powieści.
Nie do końca rozumiem po autorzy wprowadzali kolejny wątek romantyczny, który nie wnosi niczego nowego i jest rozwijany tak samo jak dwa pozostałe. Relacja pomiędzy Ashą i Rhysem do złudzenia przypomina tę pomiędzy Ezrą i Kady. Żałuję, że autorzy nie skupili się bardziej na Kady i Ezrze, zamiast poświęcać tyle uwagi rebeliantce i żołnierzykowi. Najbardziej interesująca była jednak więź pomiędzy Kady a... AIDEN-em. Za to pozostałe postacie, główni bohaterowie "Geminy", stoją nieco w cieniu, wycofani, prawie nieobecni w ostatnim tomie swoich własnych losów. Nowi bohaterowie nie przypadli mi do gustu, jednak dodatkowe wątki poboczne były na tyle ciekawe, że rozumiem dlaczego autorzy zdecydowali się stworzyć postać marudnego byłego dowódcy ochrony i jego... podopiecznych.
Polecam czytelnikom, którzy zakochali się w poprzednich tomach trylogii. Bez znajomości wcześniejszych części trudno jednak zrozumieć o jaką stawkę toczy się walka w "Obsidio", choć "Geminę" można z przyjemnością czytać bez wcześniejszej lektury "Illuminae". To świetna alternatywa dla tradycyjnej narracyjnej opowieści, którą pochłania się jednym tchem.
Komentarze
Prześlij komentarz