Przejdź do głównej zawartości

"Doreen" Ilana Manaster

"Doreen" Ilana Manaster
Lubię retellingi. Prawie każdy przypada mi do gustu. Szczerze uwielbiam klasyczne baśnie opowiadane na nowo, nieco rzadziej zdarzają się retellingi klasycznych powieści z ubiegłych stuleci. Jedną z nich jest "Doreen", czyli młodzieżowa wersja "Portretu Doriana Greya". Inspiracja jest widoczna na każdej stronie. Zaczynając od imienia głównej bohaterki, poprzez motyw niesamowitej fotografii, która pochłania wszystko co złe, aż po wątki miłosne oraz metamorfozy kolejnych bohaterek.

Nie do końca rozumiem decyzję autorki, która równie wiele uwagi poświęca trzem bohaterkom. Tytułowej Doreen, Heidi, która w wielu momentach wydaje się ważniejsza niż Doreen, oraz Biz, której rola pod koniec powieści znacznie wzrasta. Przez pierwsze dwieście stron akcja jest szalenie dynamiczna, wręcz chaotycznie, nieco porwana. Narracja przeskakuje z miejsca na miejsce i gdyby nie dość prosty styl autorki, łatwo byłoby mi pogubić się w tej opowieści. Wiele rozmów pomiędzy postaciami jest puste, choć zgaduję, że to celowy zabieg, podkreślający próżność i konformizm głównych bohaterek. Interesujące jest natomiast ogranie motywu romantycznego uczucia. W powieści Wilda młodą aktorkę Sybillę chroni jej brat, w wersji Manaster Sybilla staje się Simonem, lokalną szkolną gwiazdką futbolu, a jego obrońcą i mścicielem zostaje starsza siostra. Nawiązanie to, choć oczywiste i wyraźne, było niezwykle ciekawe.

Końcówka mnie nieco zmęczyła. Ostatnie siedemdziesiąt stron było zbyt rozbuchane, przepełnione emocjami, które nie wydają się naturalne i realne.  Poczułam ulgę, gdy dotarłam do końca, choć środkowa część powieści jest bardzo udana. Pierwsze pięćdziesiąt stron to rozbudowana ekspozycja postaci, potem jest znacznie lepiej.

Polecam. Szczególnie spodoba się sympatykom "Portretu Doriana Greya". To nietrudna, przyjemna opowieść o zemście i potrzebie akceptacji za wszelką cenę. Czyta się z przyjemnością, z łatwością znajdując nawiązania do książki Wilda. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wyśniony Moondrive Box!

Ta-dam! Nadszedł czas na nowy Box od Wydawnictwa Moondrive. Dotarł do mnie już wczoraj. Z pewnością jest o wiele lepszy niż poprzednie pudełka. I choć sam karton dotarł trochę zniszczony to i tak cieszę się jak w Boże Narodzenie. Jest na prawdę ładny. Znów z każdej strony znjaduje się tekst związany z książką. Na tyle znajdziemy też coś, co przypomina rebus-zagadkę. Oczywiście, nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie. Mam nadzieję, że olśni mnie podczas lektury. Wiem, kim była Lukrecja Borgia, której imię znajduje się na odwrocie pudełka, ale cóż, do diaska, ma ona wspólnego z oniryczną powieścią dla młodzieży? To teraz przechodzimy do zawartości pudełka... Pierwszym przedmiotem, który znalazłam był kubeczek. Duży, granatowy (i dość nie ostry na zdjęciu) w rzeczywistości prezentuje się naprawdę dużo lepiej. Drugim podarkiem była świeczka. Niestety jestem beztalenciem, więc nie umiem określić zapachu, nawet jeśli jest to klasyczna wanilia podpisana jako "Mimo wszystko". Przy

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin Ogromne zaskoczenie. Pozytywne. Choć okładka zapowiada romans w cieniu wznoszącej się wieży Eiffela, to powieść Colin jest raczej powieścią społeczno-obyczajową, niż romansem w popularnym rozumieniu. Brytyjska pisarka skupia się na ukazaniu obłudy schyłku XIX stulecia, gierkach pomiędzy klasami europejskiej socjety oraz podobieństw pomiędzy potrzebami bohaterów, a współczesnym czytelnikiem. Z całą pewnością osoby, które sięgają po tę powieść w poszukiwaniu historycznego romansu, namiętnych scen erotycznych i romantycznych scenek w paryskich kawiarniach będą rozczarowane. Jednak osoby, które chciałyby spojrzeć na Paryż z perspektywy budowanej dzień po dniu wieży Eiffela będą zachwycone. Akcja rozwija się dość szybkim, równym tempem. Colin skupia się nie tylko na parze głównych bohaterów - Emilu i Cait - ale także na podopiecznych głównej bohaterki, wchodzących w dorosłość Alice i Jamesa. I to właśnie za sprawą rozpieszczonego ro

"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult i Samanthe van Leer

Bajki tak to już mają, że wszystko dobrze się w nich kończy. Potwory zostają pokonane, księżniczki ocalone, a książęta są szczęśliwie zakochani... Zaraz, zaraz. Tylko kto powiedział, że książę zakochuje się w księżniczce? Co się stanie, gdy miłością jego życia okaże się czytelniczka? Wtedy tak jak Delilah i Oliver zrobią wszystko, aby wyciągnąć księcia z opowieści. I gdy już wszystko się udaje, gdy jesteśmy o krok od szczęśliwego zakończenia postawstaje kontynuacja, która udowadnia, że za każdym Żyli długo i szczęśliwie kryje się sporo opowieści o niepowodzeniach i rozczarowaniach prozą dnia codziennego.  Oliverowi udało się uwolnić z książki. Nie umie prowadzić samochodu, nie zna szkolnego życia i nie rozumie, że sam może podejmować wybory. Mimo to jest najszczęśliwszy na świecie - teraz może być z Delilah. Do czasu... "Po drugiej stronie kartki" Picoult i van Leer Sięgnięcie po kontynuację "Z innej bajki" zajęło mi ponad dwa lata, więc sporo szczegółów z