Z całą pewnością ta książka przerosła moje oczekiwania. Gdy natrafiłam na nią ukrytą między książeczkami dla dzieci, a romansami dla nastolatków bałam się, że motyw transplantacji będzie niedopracowany, nieistotny i zniknie pod warstwą wyznań miłosnych lub niedomówień, które miałyby na celu uchronić najmłodszych czytelników przed nadmiarem emocji. Całe szczęście, autorka stworzyła coś innego niż wstrząsającą młodzieżówkę w typie "Gwiazd naszych wina", coś innego niż książki edukacyjne, tłumaczące dzieciom funkcjonowanie organizmu. Murray stworzyła coś zdecydowanie lepszego. Stworzyła "Drugie bicie serca".
Autorka sportretowała dwie rodziny. Przede wszystkim tę rodzinę, która "zyskała" nowe serce, dzięki udanej transplantacji. Jednakże nie zapomniała też o rodzinie, która serce straciła, a wraz z nim swojego krewnego. To największa zaleta powieści - pokazanie obu światów, obu oblicz transplantacji. Następnie autorka dość sprytnie połączyła obie historie w całość, podkreślając motto, które znajduje się na okładce. Kiedy życie się sypie, miłość to jedyny ratunek. Wątek miłosny dominuje w drugiej połowie książki, jednak nie jest uciążliwy. Kilka razy miałam wielką ochotę wyzywać bohaterów za ich niezaradność i tchórzostwo, ale mogę im to też wybaczyć, mając w pamięci wydarzenia z początku książki.
Kolejną olbrzymią zaletą "Drugiego bicia serca" jest w pełni profesjonalne podejścia autorki do tematu, jaki porusza w swojej powieści. Na końcu, Murray zamieściła informacje jak zbierała materiały i jak przygotowywała się do napisania tejże historii. Owocem jej pracy jest realistyczna, wiarygodna i bardzo poruszająca powieść, która mogłaby przydarzyć się naprawdę. Wszystkie medyczne przypadki są rzeczywiste.
Polecam. Nie tylko małym i dorastającym molom książkowym, ale także dorosłym. Nie kojarzę powieści, która w równym stopniu wyczerpuje motyw transplantacji, a która jest dedykowana dorosłemu czytelnikowi. To kawał dobrze napisanej historii, od której kilka razy miałam łzy w oczach. Łapie za serce (ha, ha), porusza i edukuje.
Komentarze
Prześlij komentarz