Przejdź do głównej zawartości

"Wiek cudów" Karen Thompson Walker

"Wiek cudów" Karen Thompson Walker
"Wiek cudów" od dawna chodził mi po głowie, więc nic dziwnego, że skusiłam się na zakup, gdy stos na biurku stopniał choć odrobinę... Uwiodła mnie okładka oraz fakt, że nikt nie zakwalifikował tego tytułu jako literaturę młodzieżową, choć główna bohaterka to uczennica gimnazjum, zaledwie dwunastoletnia Julia, której przyszło żyć w czasach spowolnienia. Autorka stworzyła niebanalną opowieść z pogranicza science fiction, w której obrót Ziemi uległ znacznemu spowolnieniu zakłócając życie wszystkich mieszkańców planety...

Powieść po raz pierwszy na polskim rynku ukazała się już w 2012 roku, ale nie zwojował świata książki. Wydawnictwo postanowiło stworzyć lepszą (o niebo!) okładkę i na nowo zdobyć serca czytelników. Tegoroczne wydanie jest dużo lepsze. Treść... Cóż, to nie jest literatura dla spragnionych odpoczynku intelektualnego podczas kąpieli w wannie. To literatura dla ambitnych - zadająca pytania, jeśli tylko czytelnik pozwoli, aby powieść mogła mu je zadać.

Narracja jest prowadzona w niecodzienny sposób. Przez cały czas miałam wrażenie, że to jedynie wstęp i wkrótce pojawi się jakiś spektakularne wydarzenie... Wiecie... Napis BOMB! na środku pustej strony. Gdzieś na setnej stronie doszłam do wniosku, że cała książka jest prologiem. Każdy rozdział napisany jest jako kolejna część wstępu. I to właśnie taki sposób opisywania wydarzeń sprawia, że atmosfera grozy i napięcia towarzyszy, aż do ostatniej kartki.

Atmosfera i nastrój cały czas przywodziły mi na myśl cykl "Jutro" Johna Mardsena (nie polecam, dno i pięć metrów mułu; przebrnęłam przez 4 z 7 tomów). Zagadkowa sytuacja i niespodziewane zagrożenie... Ale w przeciwieństwie do "Jutra" tę powieść da się czytać. Wciąga i zastanawia, choć bywają takie momenty, gdy trzeba odłożyć książkę i pomyśleć. Wiek głównej bohaterki nie sprawia, że powieść to pusta historia o zmaganiu się nastolatków z niecodziennymi kłopotami. Jeśli ktokolwiek ma obawy, sądzi, że wyrósł z książek, w których bohaterowie nie są pełnoletni to niech po prostu sięgną po "Wiek cudów". Warto.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wyśniony Moondrive Box!

Ta-dam! Nadszedł czas na nowy Box od Wydawnictwa Moondrive. Dotarł do mnie już wczoraj. Z pewnością jest o wiele lepszy niż poprzednie pudełka. I choć sam karton dotarł trochę zniszczony to i tak cieszę się jak w Boże Narodzenie. Jest na prawdę ładny. Znów z każdej strony znjaduje się tekst związany z książką. Na tyle znajdziemy też coś, co przypomina rebus-zagadkę. Oczywiście, nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie. Mam nadzieję, że olśni mnie podczas lektury. Wiem, kim była Lukrecja Borgia, której imię znajduje się na odwrocie pudełka, ale cóż, do diaska, ma ona wspólnego z oniryczną powieścią dla młodzieży? To teraz przechodzimy do zawartości pudełka... Pierwszym przedmiotem, który znalazłam był kubeczek. Duży, granatowy (i dość nie ostry na zdjęciu) w rzeczywistości prezentuje się naprawdę dużo lepiej. Drugim podarkiem była świeczka. Niestety jestem beztalenciem, więc nie umiem określić zapachu, nawet jeśli jest to klasyczna wanilia podpisana jako "Mimo wszystko". Przy

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin Ogromne zaskoczenie. Pozytywne. Choć okładka zapowiada romans w cieniu wznoszącej się wieży Eiffela, to powieść Colin jest raczej powieścią społeczno-obyczajową, niż romansem w popularnym rozumieniu. Brytyjska pisarka skupia się na ukazaniu obłudy schyłku XIX stulecia, gierkach pomiędzy klasami europejskiej socjety oraz podobieństw pomiędzy potrzebami bohaterów, a współczesnym czytelnikiem. Z całą pewnością osoby, które sięgają po tę powieść w poszukiwaniu historycznego romansu, namiętnych scen erotycznych i romantycznych scenek w paryskich kawiarniach będą rozczarowane. Jednak osoby, które chciałyby spojrzeć na Paryż z perspektywy budowanej dzień po dniu wieży Eiffela będą zachwycone. Akcja rozwija się dość szybkim, równym tempem. Colin skupia się nie tylko na parze głównych bohaterów - Emilu i Cait - ale także na podopiecznych głównej bohaterki, wchodzących w dorosłość Alice i Jamesa. I to właśnie za sprawą rozpieszczonego ro

"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult i Samanthe van Leer

Bajki tak to już mają, że wszystko dobrze się w nich kończy. Potwory zostają pokonane, księżniczki ocalone, a książęta są szczęśliwie zakochani... Zaraz, zaraz. Tylko kto powiedział, że książę zakochuje się w księżniczce? Co się stanie, gdy miłością jego życia okaże się czytelniczka? Wtedy tak jak Delilah i Oliver zrobią wszystko, aby wyciągnąć księcia z opowieści. I gdy już wszystko się udaje, gdy jesteśmy o krok od szczęśliwego zakończenia postawstaje kontynuacja, która udowadnia, że za każdym Żyli długo i szczęśliwie kryje się sporo opowieści o niepowodzeniach i rozczarowaniach prozą dnia codziennego.  Oliverowi udało się uwolnić z książki. Nie umie prowadzić samochodu, nie zna szkolnego życia i nie rozumie, że sam może podejmować wybory. Mimo to jest najszczęśliwszy na świecie - teraz może być z Delilah. Do czasu... "Po drugiej stronie kartki" Picoult i van Leer Sięgnięcie po kontynuację "Z innej bajki" zajęło mi ponad dwa lata, więc sporo szczegółów z