"Playlist for the Dead" Michelle Falkoff |
Motyw samobójstwa zadomowił się w literaturze dla młodzieży. W ciągu ostatnich dwóch lat na polskim rynku pojawia się coraz to więcej historii osnutych w okół tego motywu. Ale "Playlist for the Dead" to nie powieść o samobójcy, ale historia jego najlepszego przyjaciela, który pozostaje całkiem sam i musi nauczyć się żyć na nowo. Myślę, że tytuł sugeruje wszystkim jakoby była to książka poświęcona motywom samobójstwa, albo chociaż życiu osoby, która je popełniła. Stąd też spore rozczarowanie niemałej grupy czytelników. Jednak właśnie to odróżnia "Playlist..." od innych historii - rozpoczynając od niesamowitych "Wszystkich jasnych miejsc", kończąc na przedziwnym i urokliwym "Wybacz mi, Leonardzie".
Hayden w noc swojej śmierci pozostawia swojemu jedynemu przyjacielowi pen drive'a z muzyką, która ma wyjaśnić jego motywy. Sam - tyczkowaty, niezgrabny i bezgranicznie samotny nastolatek - rzuca się w wir muzyki pozostawionej przez przyjaciela. To właśnie ta muzyczność sprawiła, że kilka razy odnalazłam podobieństwo do "Nick & Norach. Playlista dla dwojga". I to właśnie muzyczność sprawiła, że jestem troszkę rozczarowana. Wiedziałam, że to nie będzie typowa książka o samobójcy i atmosfera będzie dużo lżejsza i łatwiejsza, więc nie oburzam się jak wszyscy, którzy spodziewali się przejmującej i dołującej opowieści. Ale spodziewałam się, że muzyka będzie tak ważna jak wskazuje na to tytuł. Przeliczyłam się. To raczej wątek poboczny, zwłaszcza, gdy na scenę wkracza cudaczna koleżanka Haydena - Astrid.
Ze względu na lekkie pióro i raczej przyjemną atmosferę to dobra pozycja dla młodszych czytelników, których pesymistyczne szczegóły i rozważania ze "Wszystkich jasnych miejsc" lub "Byłam tu" mogą przytłoczyć. Czternastolatek nie będzie miał problemu ze zrozumieniem tej historii, ale nie na bawi się przy okazji koszmarów sennych. Książka nie jest zbyt obszerna (zaledwie dwieście siedemdziesiąt stron), a akcja na tyle dynamiczna, że przeczytanie całości zajmuje jedno leniwe popołudnie na kanapie.
Polecam. To bardzo dobra książka, o ile nie założymy na początku, że będzie to pogłębiony portret psychologiczny młodego samobójcy. Po prostu pozwólcie książce opowiedzieć inną historię niż ta, do których przywykliśmy. Historię o chłopcu, który żyje, choć nawet nie jest świadomy jak ważne jest jego życie.
Komentarze
Prześlij komentarz