To jeden z zakupów zrobionych pod wpływem chwili, przyznaję od razu. Skusił mnie "romans akademicki", miła okładka i obietnica dobrego humoru... Humor jest. Całkiem niezły i jest go nawet sporo. "Akademickość" kończy się na fakcie, że główni bohaterowie są studentami i czasem bywają na wykładach. A okładka nadal jest ładna, więc choć zakup był nieplanowany i spontaniczny to jednak niczego nie żałuję. Blisko pięćset stron słownych potyczek pomiędzy Emely a Elyasem zajęło mi dużo mniej czasu niż sądziłam początkowo. Niewprawiony czytelnik może czuć się przytłoczony taką objętością romansu, ale czcionka jest naprawdę duża, co dodatkowo usprawnia lekturę.
"Lato koloru wiśni" Carina Bartsch |
Jedna z lżejszych i bardziej radosnych opowieści jaką miałam ostatnio w rękach. Oczywiście, należę do tych Smerfów, które wolą dramatyczne i tragiczne historie, dlatego, gdy wzięłam się za opowieść, która częściej wywołuje mój śmiech niż jakiekolwiek inne emocje poczułam się... INACZEJ. A to już dość dużo, aby zachęcić wszystkie wielbicielki miłosnych opowieści do sięgnięcia po książkę Cariny Bartsch. Napisana lekkim piórem, miła i rześka historia dwojga dwudziestoparolatków, którzy choć dorośli w swoim towarzyskie zachowują się jak przedszkolaki. Aby było jeszcze zabawniej autorka przedstawia czytelniczkom jeszcze jedną zakręconą parę - Alexandrę i Sebastiana, czyli najlepszą przyjaciółkę Emely, która durzy się po uszy w najlepszym koledze swojego starszego brata Elyasa. Pokręcone? Po kilku rozdziałach świetnie będziecie wiedzieć kto jest kim.
Kolejna tajemnicza postać - Luca. Autor-widmo, który śle Emely mail za mailem, nie szczędząc komplementów. I choć akurat ten wątek był trochę zbyt prosty do przejrzenia na wylot miałam z niego sporo radości. Zwłaszcza podczas końcowej wymiany wiadomości pomiędzy bohaterami. Było na tyle przewrotnie, że od razu sięgnęłam po kontynuację - "Zimę koloru turkusu". Muszę poznać zakończenie, ponieważ pierwszy tom tak naprawdę wcale się nie kończy, tylko urywa opowieść tak po prostu.
Jedyne co mnie gryzie, to fakt, że nie wiem skąd wziął się tytuł. Być może czytałam za szybko i ta informacja jakoś mi umknęła. To jedno z moich ukochanych zajęć - rozwiązywać zagadki związane z powstaniem tytułu. Istnieje też szansa, że poznam tajemnicę dopiero w drugiej części dylogii. Polecam tę opowieść nie tylko romantyczkom. To świetny sposób na spędzenie czasu na plaży z książką w ręku. Powieść jest urocza i naprawdę zabawna, choć momentami niezdarność Emely i jej brak zdecydowania zbyt mocno przypominały mi Bellę Swan...
Komentarze
Prześlij komentarz