Zaskoczenie. Pozytywnie negatywne, całkowicie zaskakujące zaskoczenie już na pierwszej stronie. Cóż się stało? Autorka zmieniła główną postać-narratorkę, a co za tym idzie, zniknęły opisy królewskiego dworu i wiele postaci, które polubiłam w pierwszej części. W "Śpiącym Księciu" narratorką jest Errin, dziewczyna która kiedyś marzyła o pracy w aptece, a teraz chce tylko przetrwać z miasteczku pełnym zbirów leżącym na pograniczu królestw. Spory szok, gdy akcja pierwszego tomu w całości rozgrywa się w królewskich komnatach, a teraz opowieść przenosi się do ubogiej chaty.
"Śpiący książę" Melinda Salisbury |
Zmiana narratorki raczej nie wyszła na dobre. Zdecydowanie bardziej lubiłam Twyllę, ponieważ nie była typową wyidealizowaną bohaterką powieści fantastycznych. Ba, miała więcej wad niż zalet, myliła się i popełniała błędy, co czyniło ją bardziej ludzką i zwyczajnie bardziej sympatyczną. Errin wpisuje się w model bohaterki idealnej - dzielna, waleczna, buntownicza, mądra i przebiegła. To trochę męczące, prawie każda powieść fantasy opowiada o równie silnej i perfekcyjnej postaci kobiecej. W zestawieniu z Twyllą, Errin wypada dość blado i dopiero w połowie lektury zaczęłam do niej żywić ciepłe uczucia.
Mimo drastycznych zmian jakie wprowadziła autorka w drugim tomie to nadal dobra opowieść. Z pewnością nie jest to coś czego oczekiwałam i na pewno losy Errin są podobne do wielu innych powieści fantasy, ale czyta się miło, szybko i przyjemnie. A ostatnie sto stron to czysta perfekcja. Autorka znów daje popis swojego talentu i zgrabnie splata wątki z pierwszego tomu z wątkami z drugiego. W całej krasie można dostrzec jak przemyślaną i niebanalną kompozycję posiada ta trylogia. Z całą pewnością kompozycja i intrygi są największymi zaletami obu części. Finał "Śpiącego Księcia" znacznie poprawia ocenę całej części. Choć natłok informacji wprowadza lekki chaos i trzeba nieźle się wysili, aby nadążyć nad rozwojem wydarzeń. Znów Salisbury udało się mnie przechytrzyć - sama nie odgadłam największych tajemnic, które wychodzą na jaw dopiero parędziesiąt stron przed końcem. Naprawdę ciężko odgadnąć co autorka przygotowała dla swoich postaci i czytelników.
To bardzo dobra powieść, dobra kontynuacja i niesamowita zachęta, aby sięgnąć po trzecią część. Uważam, że spodoba się zarówno osobom, które tak jak ja zakochały się w "Córce Zjadaczki Grzechów" oraz osobom, które nie czytały pierwszego tomu. Myślę, że można świetnie się bawić podczas lektury "Śpiącego Księcia" nawet bez znajomości pierwszej części cyklu.
Komentarze
Prześlij komentarz