Amy i jej mama wyjeżdżają w pośpiechu z Niemczech. Chcą jak najszybciej zapomnieć o przykrych doświadczeniach. Jadą na maleńką, szkocką wyspę. Rodzinną wyspę mamy Amy. Cóż, chcąc uciec od kłopotów trafiają w jeszcze większe kłopoty - tym razem w świecie literatury. Amy odkrywa, że może przenosić się do świata książek. Jest ich Strażniczką. Jednak ta rola nie polega jedynie na przechadzkach z Werterem i pogawędkach z Shere Khanem.
"Strażniczka książek" Mechthild Gläser |
Z początku "Strażniczka książek" przypominała mi dawno czytany "Kod Królów" Baccalario. Po kilkudziesięciu stronach stała zdecydowanie bardziej podobna do "Atramentowego serca" Funke. A od połowy stała się bardzo podobno do "Z innej bajki" Picoult i van Leer. Książka Mechthild Gläser jest słodka z początku, wręcz trochę infantylna. Amy rzadko zachowuje się tak jak przystało na jej wiek, częściej przypomina rozkapryszoną i naiwną trzynastolatkę. Z czasem jednak przyzwyczaiłam się do zachowania głównej bohaterki i dałam porwać się historii. Trzeba przyznać, że jest niebanalna. Kilka rozwiązań fabularnych całkiem mnie zaskoczyło, ale było też kilka wątków bardzo typowych i schematycznych , ale zabawnych i przyjemnych (och, Will!).
Myślę, że nawiązania do innych, klasycznych powieści są dość oczywiste, ale zdecydowanie więcej frajdy będą mieć czytelnicy, którzy znają wspominane dzieła. I nie są to jedynie książki dla dzieci - "Księga dżungli", czy "Alicja w Krainie Czarów", ale też "Anna Karenina" i książki o Sherlocku Holmsie. Tym samym książka ta nadaje się na popołudniową, niedzielną lekturę nie tylko dla nastolatków, ale też dla nieco starszych czytelników, którzy od zawsze chcieli przenieść się do świata książek lub tęsknią za klasyczną dziecięcą literaturą.
Niebanalnie, bardzo lekko i z humorem. Całość napisana jest dość wymagającym, ale przystępnym językiem, co jest dodatkowym atutem powieści. Przeczytanie "Strażniczki książek" nie zajmie więcej niż jedno popołudnie, ale z całą pewnością jest to lektura, która dostarczy przyjemności i poprawi humor. Któż nie chciałby stać na straży literatury i wędrować po ulubionych tekstach?
Myślę, że nawiązania do innych, klasycznych powieści są dość oczywiste, ale zdecydowanie więcej frajdy będą mieć czytelnicy, którzy znają wspominane dzieła. I nie są to jedynie książki dla dzieci - "Księga dżungli", czy "Alicja w Krainie Czarów", ale też "Anna Karenina" i książki o Sherlocku Holmsie. Tym samym książka ta nadaje się na popołudniową, niedzielną lekturę nie tylko dla nastolatków, ale też dla nieco starszych czytelników, którzy od zawsze chcieli przenieść się do świata książek lub tęsknią za klasyczną dziecięcą literaturą.
Niebanalnie, bardzo lekko i z humorem. Całość napisana jest dość wymagającym, ale przystępnym językiem, co jest dodatkowym atutem powieści. Przeczytanie "Strażniczki książek" nie zajmie więcej niż jedno popołudnie, ale z całą pewnością jest to lektura, która dostarczy przyjemności i poprawi humor. Któż nie chciałby stać na straży literatury i wędrować po ulubionych tekstach?
Chyba się skuszę!!
OdpowiedzUsuń