"Język cierni" Leigh Bardugo |
Kochasz fantasy? Znasz trylogię "Grisza" lub inne książki Leigh Bardugo? Nie? To nic nie szkodzi, "Język cierni" to pozycja dla każdego, kto kocha baśnie. Także dla tych, którzy jeszcze nie poznali twórczości Bardugo. Amerykańska autorka stworzyła mroczniejsze, bardziej przerażające wersje klasycznych baśni. W tym zbiorze znajdziemy między innymi wariację na temat opowieści o Małej Syrence oraz o Dziadku do orzechów.
To najpiękniej wydana książka jaką miałam w rękach. Serio. Rozkwitające ilustracje na marginesach, kolorowy tusz, a także obrazki zamykające każde z opowiadań... Cudo. Tę książkę się bardziej ogląda niż czyta. I warto ją kupić tylko po to, aby móc na nią patrzeć w szare, smutne dni.
Najbardziej zauroczyło i przestraszyło mnie opowiadanie o lisie. To taka historia, która będzie mi się śnić po nocach i do której będę wracać. Myślę, że to najlepszy dodatek do serii jaki znam. O ile, oczywiście, traktować to jako dodatek. W przeciwieństwie do "Baśni Osobliwych", które można także czytać oddzielnie od serii "Osobliwy dom pani Peregrine" to jednak więcej frajdy z lektury ma się, gdy znamy trylogię, tak w tym wypadku osoba, która wcale nie zna świata Griszów może cieszyć się lekturą bez przeszkód. Być może, czytelnicy nieobeznani w twórczości Amerykanki bardziej skupią się na nawiązaniach do klasycznych baśni i tym samym wyniosą z lektury więcej.
Gorąco polecam okładkowym srokom, miłośnikom pięknie wydanych książek oraz zakochanym w baśniach opowiadanych na nowo. Wszystkie opowiadania całkowicie mnie zauroczyły i ogromnie poruszyły. Każda zaskoczyła mnie zakończeniem.
Komentarze
Prześlij komentarz