"Powrót do domu" Allan Stratton |
Popłakałam się. Nie udało mi się powstrzymać łez, ta opowieść jest po prostu zbyt poruszająca i zbyt dobrze napisana, aby nie łapać za serce. Nastoletnia Zoe nie ma lekko. Mieszka w salonie fryzjerskim, jest prześladowana przez wredną kuzynkę, a jej jedyną przyjaciółką jest babcia, która zdradza objawy choroby Alzheimera. Z tego powodu rodzice nastolatki chcą oddać staruszkę do domu opieki. Trudno pogodzić się z utratą jedynej bliskiej osoby, prawda? Dlatego Zoe postanawia uratować swoją babcię przed utratą wolności, przy okazji odkopując rodzinny sekret.
Bardzo szybko wciągnęłam się w tę opowieść. W pełni zrozumiałam zachowanie Zoe, nawet gdy była zbyt dziecinna jak na swój wiek. Autor zasłużył na oklaski za umiejętne przedstawienie jak choroba jednego członka rodziny wpływa na wszystkich pozostałych. Nieoceniony jest też role epilogu. Gdyby nie on ta opowieść byłaby dokładnie taka jakiej spodziewają się wszyscy czytelnicy już od zerknięcia na okładkę. Epilog sprawia, że cała ta opowieść nabiera głębi i staje się historią nie tylko dla nastolatków.
Ze względu na fotografię i opis zawarte na okładce spodziewałam się, że będzie to powieść drogi, jak "Aż po horyzont" Morgan Matson. Stratton jednak zafundował swojej bohaterce tylko krótką przejażdżkę pociągiem, która zamyka się w kilku rozdziałach. Autor więcej uwagi poświęcił wprowadzeniu czytelnika w świat, w jakim dorasta Zoe oraz ukazaniu relacji pomiędzy główną bohaterką, a jej rodziną i znajomymi. Niemałą zaletą jest też pominięcie wątku romantycznego. To jedna z tych opowieści, w której nie ma miejsca na nastoletnie miłostki i wielkie uniesienia.
Polecam. Raczej nastoletnim czytelnikom oraz wszystkim tym, którzy zmagają się z chorobą członka rodziny. "Powrót do domu" to lekcja przyspieszonego dorastania, podręcznik radzenia sobie z kłopotami na wiele różnych sposobów, a także powtórka z zajęć o bezwarunkowej miłości.
Ahh, uwielbiam takie wzruszające pozycje! Na pewno będę ją miała na uwadze. :)
OdpowiedzUsuń