Przejdź do głównej zawartości

"Pieśń dla Elli Grey" David Almond

"Pieśń dla Elli Grey" David Almond

Dziwna. Może nawet dziwaczna. Realność miesza się z oniryzmem, antyczny mit spaja się z opowieścią o nastolatkach z XXI wieku, a czytelnik błądzi po omacku, szukając drogi interpretacji. Zupełnie nie tego się spodziewałam. Sądziłam, że będzie to opowieść bardziej... poważna? Spokojna? Może zwyczajnie łatwa w odbiorze? Tymczasem poznałam dwie nastolatki - Claire i Ellę. Najlepsze przyjaciółki o kompletnie różnych osobowościach. Nierozłączne. Do dnia, w którym Claire poznaje na plaży Orfeusza, grającego na lirze i zaczarowującego każdą żywą istotę swoim śpiewem. Także Ellę, która za pomocą telefonu od przyjaciółki słyszy melodię graną na plaży, gdzieś poza czasem, poza realnością. 

Za sprawą podróży do świata umarłych, czerpania z mitologii greckiej oraz ukazania miłości jako siły napędowej ludzki "Pieśń dla Elli Grey" przypomina mi trylogię "Spętani przez bogów" Josephine Angelini (a dokładnie drugi tom tejże trylogii, "Wędrówka przez sen"). Jednak opisy plaż i morza przywodziły mi na myśl niezbyt udaną powieść "Syrena", debiut Kiery Cass. Jednak "Pieśń dla Elli Grey" jest wyjątkowa, niepodobna do innych książek. Specyficzna, surrealistyczna i trudna w odbiorze. Pięknie wydana, choć to tylko miękka oprawa ze skrzydełkami.

Almond uwodzi swoim egzaltowanym, pełnym sprzecznych emocji stylem i światem zatartych granic pomiędzy snem, a jawą. Dopóki jest się wewnątrz tej opowieści bardzo łatwo "kupić" tę historię, jednak po odłożeniu książki na półkę w głowie pojawia się pytanie "Co to, do diabła, było?". Myślę, że to jedna z tych poetyckich opowieści, których nie należy rozumieć, a które trzeba czuć. Ta opowieść uwodzi tylko raz i traci swoją magię, gdy wyściubi się nos z książki. Choć język nastoletnich bohaterów nieco odrzucał, pomieszanie języka dzieci z lokalnym dialektem, gwarą prostych ludzi z nadmorskich, północnych miejscowości. 

Przeczytałam prawie jednym tchem, szalenie ciekawa co zdarzy się w kolejnym akcie (rozdziale), bo zdarzyć mogło się wszystko. Po lekturze mam w głowie wiele myśli, w sercu mnóstwo sprzecznych uczuć. Polecam czytelnikom, którzy potrzebują czegoś całkiem innego oraz tym, którzy mają słabość do surrealizmu, oniryzmu i greckich mitów. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wyśniony Moondrive Box!

Ta-dam! Nadszedł czas na nowy Box od Wydawnictwa Moondrive. Dotarł do mnie już wczoraj. Z pewnością jest o wiele lepszy niż poprzednie pudełka. I choć sam karton dotarł trochę zniszczony to i tak cieszę się jak w Boże Narodzenie. Jest na prawdę ładny. Znów z każdej strony znjaduje się tekst związany z książką. Na tyle znajdziemy też coś, co przypomina rebus-zagadkę. Oczywiście, nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie. Mam nadzieję, że olśni mnie podczas lektury. Wiem, kim była Lukrecja Borgia, której imię znajduje się na odwrocie pudełka, ale cóż, do diaska, ma ona wspólnego z oniryczną powieścią dla młodzieży? To teraz przechodzimy do zawartości pudełka... Pierwszym przedmiotem, który znalazłam był kubeczek. Duży, granatowy (i dość nie ostry na zdjęciu) w rzeczywistości prezentuje się naprawdę dużo lepiej. Drugim podarkiem była świeczka. Niestety jestem beztalenciem, więc nie umiem określić zapachu, nawet jeśli jest to klasyczna wanilia podpisana jako "Mimo wszystko". Przy

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin Ogromne zaskoczenie. Pozytywne. Choć okładka zapowiada romans w cieniu wznoszącej się wieży Eiffela, to powieść Colin jest raczej powieścią społeczno-obyczajową, niż romansem w popularnym rozumieniu. Brytyjska pisarka skupia się na ukazaniu obłudy schyłku XIX stulecia, gierkach pomiędzy klasami europejskiej socjety oraz podobieństw pomiędzy potrzebami bohaterów, a współczesnym czytelnikiem. Z całą pewnością osoby, które sięgają po tę powieść w poszukiwaniu historycznego romansu, namiętnych scen erotycznych i romantycznych scenek w paryskich kawiarniach będą rozczarowane. Jednak osoby, które chciałyby spojrzeć na Paryż z perspektywy budowanej dzień po dniu wieży Eiffela będą zachwycone. Akcja rozwija się dość szybkim, równym tempem. Colin skupia się nie tylko na parze głównych bohaterów - Emilu i Cait - ale także na podopiecznych głównej bohaterki, wchodzących w dorosłość Alice i Jamesa. I to właśnie za sprawą rozpieszczonego ro

"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult i Samanthe van Leer

Bajki tak to już mają, że wszystko dobrze się w nich kończy. Potwory zostają pokonane, księżniczki ocalone, a książęta są szczęśliwie zakochani... Zaraz, zaraz. Tylko kto powiedział, że książę zakochuje się w księżniczce? Co się stanie, gdy miłością jego życia okaże się czytelniczka? Wtedy tak jak Delilah i Oliver zrobią wszystko, aby wyciągnąć księcia z opowieści. I gdy już wszystko się udaje, gdy jesteśmy o krok od szczęśliwego zakończenia postawstaje kontynuacja, która udowadnia, że za każdym Żyli długo i szczęśliwie kryje się sporo opowieści o niepowodzeniach i rozczarowaniach prozą dnia codziennego.  Oliverowi udało się uwolnić z książki. Nie umie prowadzić samochodu, nie zna szkolnego życia i nie rozumie, że sam może podejmować wybory. Mimo to jest najszczęśliwszy na świecie - teraz może być z Delilah. Do czasu... "Po drugiej stronie kartki" Picoult i van Leer Sięgnięcie po kontynuację "Z innej bajki" zajęło mi ponad dwa lata, więc sporo szczegółów z