Przejdź do głównej zawartości

"Szturm i grom" Leigh Bardugo

Podobno apetyt rośnie w miarę jedzenia... Pierwszy tom trylogii Bardugo tak mnie zaciekawił, że od razu postanowiłam sięgnąć po drugą odsłonę przygód Aliny i Mala. Autorka nie daje odetchnąć swoim bohaterom i czytelnikom. Po otwarciu książki na czytelnika czeka zaledwie kilka stron prozy życia uciekinierów i dezerterów, zaraz potem rozpoczyna się jednak bardzo szybka akcja. Tak szybka, że nie raz miałam ochotę krzyczeć na autorkę i błagać o zwolnienie tego pościgu. Momentami brakowało mi zwyczajnych opisów miejsc, w których znajdowali się bohaterowie. Szczególnie przez pierwsze dwieście stron potrzebowałam odpoczynku od ciągłych gonitw i ucieczek, później autorka przypomniała sobie, że jeden czy dwa akapity opisu pozwolą czytelnikom lepiej odnaleźć się w skomplikowanym, brutalnym i fantasmagorycznym świecie Griszów.
"Szturm i grom" Leigh Bardugo

Drugi tom z całą pewnością jest bardziej oryginalny niż pierwszy. Głównie za sprawą nowych postaci (Mikołaj, Tamar, Tolia), które pojawiają się już w pierwszych rozdziałam "Szturmu i gromu". I choć tajemnice jakie skrywają są aż nazbyt łatwe do odgadnięcia, to naprawdę dobrze czyta się szorstkie dialogi bliźniaków oraz kąśliwe uwagi Mikołaja. Urozmaicenie katalogu postaci sprawiło, że "Szturm i grom" nie jest już tak łudząco podobny do innych serii fantasy, wykorzystujących motywy królestwa i jawnej magii. Ciekawie wypadły też mniej lub bardziej subtelne nawiązania do carskiej Rosji, na której autorka wzorowała Ravkę - królestwo, w którym rozgrywa się większość akcji trylogii. To także element, wyróżniający tę trylogię na tle innych serii, choć wciąż nie odważyłabym nazwać się powieści Bardugo wyjątkowo oryginalnymi lub nietuzinkowymi. 

Najbardziej interesująco i niespodziewanie wypada zakończenie. Ostatnie rozdziały, których trochę się spodziewałam (zajrzałam do opisu trzeciego tomu przed skończeniem lektury drugiego... To nie był dobry pomysł, wystrzegajcie się tego!) są pełne napięcia i wyłamują się ze schematów fabularnych, które zwykle kończą środkowe tomy trylogii. Drugi tom przypadł mi do gustu bardziej niż pierwszy przede wszystkim za sprawą tego nietypowego finału, ale też dzięki temu, że łatwiej było mi się rozeznać w świecie Griszów. Czytając pierwszy tom, czasem gubiłam się w nazwach, relacjach, statusach i powiązaniach bohaterów. Teraz było  zdecydowanie łatwiej.

Myślę, że mogę polecić tę książkę każdemu komu spodobała się pierwsza części. Szczególnie przypadnie do gustu tym, którzy liczą na rozbudowanie (i skomplikowanie, sic!) relacji pomiędzy Aliną i Malem. To dobra pozycja dla wszystkich wielbicieli wyrazistych postaci kobiecych. To dobrze napisana - z humorem i całą gamą emocji - powieść fantasy, skierowana nie tylko do nastoletniego czytelnika, ale do każdego miłośnika fantasy i carskiej Rosji.  

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wyśniony Moondrive Box!

Ta-dam! Nadszedł czas na nowy Box od Wydawnictwa Moondrive. Dotarł do mnie już wczoraj. Z pewnością jest o wiele lepszy niż poprzednie pudełka. I choć sam karton dotarł trochę zniszczony to i tak cieszę się jak w Boże Narodzenie. Jest na prawdę ładny. Znów z każdej strony znjaduje się tekst związany z książką. Na tyle znajdziemy też coś, co przypomina rebus-zagadkę. Oczywiście, nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie. Mam nadzieję, że olśni mnie podczas lektury. Wiem, kim była Lukrecja Borgia, której imię znajduje się na odwrocie pudełka, ale cóż, do diaska, ma ona wspólnego z oniryczną powieścią dla młodzieży? To teraz przechodzimy do zawartości pudełka... Pierwszym przedmiotem, który znalazłam był kubeczek. Duży, granatowy (i dość nie ostry na zdjęciu) w rzeczywistości prezentuje się naprawdę dużo lepiej. Drugim podarkiem była świeczka. Niestety jestem beztalenciem, więc nie umiem określić zapachu, nawet jeśli jest to klasyczna wanilia podpisana jako "Mimo wszystko". Przy

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin Ogromne zaskoczenie. Pozytywne. Choć okładka zapowiada romans w cieniu wznoszącej się wieży Eiffela, to powieść Colin jest raczej powieścią społeczno-obyczajową, niż romansem w popularnym rozumieniu. Brytyjska pisarka skupia się na ukazaniu obłudy schyłku XIX stulecia, gierkach pomiędzy klasami europejskiej socjety oraz podobieństw pomiędzy potrzebami bohaterów, a współczesnym czytelnikiem. Z całą pewnością osoby, które sięgają po tę powieść w poszukiwaniu historycznego romansu, namiętnych scen erotycznych i romantycznych scenek w paryskich kawiarniach będą rozczarowane. Jednak osoby, które chciałyby spojrzeć na Paryż z perspektywy budowanej dzień po dniu wieży Eiffela będą zachwycone. Akcja rozwija się dość szybkim, równym tempem. Colin skupia się nie tylko na parze głównych bohaterów - Emilu i Cait - ale także na podopiecznych głównej bohaterki, wchodzących w dorosłość Alice i Jamesa. I to właśnie za sprawą rozpieszczonego ro

"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult i Samanthe van Leer

Bajki tak to już mają, że wszystko dobrze się w nich kończy. Potwory zostają pokonane, księżniczki ocalone, a książęta są szczęśliwie zakochani... Zaraz, zaraz. Tylko kto powiedział, że książę zakochuje się w księżniczce? Co się stanie, gdy miłością jego życia okaże się czytelniczka? Wtedy tak jak Delilah i Oliver zrobią wszystko, aby wyciągnąć księcia z opowieści. I gdy już wszystko się udaje, gdy jesteśmy o krok od szczęśliwego zakończenia postawstaje kontynuacja, która udowadnia, że za każdym Żyli długo i szczęśliwie kryje się sporo opowieści o niepowodzeniach i rozczarowaniach prozą dnia codziennego.  Oliverowi udało się uwolnić z książki. Nie umie prowadzić samochodu, nie zna szkolnego życia i nie rozumie, że sam może podejmować wybory. Mimo to jest najszczęśliwszy na świecie - teraz może być z Delilah. Do czasu... "Po drugiej stronie kartki" Picoult i van Leer Sięgnięcie po kontynuację "Z innej bajki" zajęło mi ponad dwa lata, więc sporo szczegółów z