Przejdź do głównej zawartości

"Cień i kość" Leigh Bardugo

"Cień i kość" Leigh Bardugo



Alina jest wątłą sierotą, zajmującą się kartografią i posiadającą tylko jednego bliskiego przyjaciela. Całe życie boryka się z bezsennością, brakiem apetytu i poczuciem wielkiej pustki. Wszystko zmienia się w chwili, gdy musi ratować życie swojego przyjaciela. W ten czas odkrywa w sobie moc, która może zmienić oblicze całego królestwa. Dziewczyna zostaje Griszą - członkinią Armii Drugiej, posiadającą niezwykłe moce i należącą do elity królestwa. Brzmi dość typowo, prawda? I z początku takie właśnie jest. Jednak znajdzie się tutaj też niemało wątków i motywów, które rozwinięte w kolejnych tomach mogą uczynić z "Griszy" naprawdę dobrą trylogię fantasy.

Cały świat zdążył już trzy razy zakochać się w trylogii "Grisza" Leigh Bardugo. Potem przez nasz glob przeszła fala zachwytów nad "Szóstką wron" i "Królestwem kanciarzy" - dwiema książkami powiązanymi ze światem Griszów. Jednak dopiero teraz, gdy w Polsce w wydano griszaickie baśnie postanowiłam zapoznać się z twórczością amerykańskiej autorki. "Cień i kość" jest bardzo dobrą książką, jednak nie tak oryginalną i wyjątkową jak oczekiwałam po setkach pozytywnych recenzji i opinii. Pierwszy tom trylogii jest bardzo podobny do książek Virginii Boecker - "Łowczyni" i "Królobójczyni". Główne bohaterki mają wręcz identyczne usposobienie. Niezwykle zbliżone są też relacje pomiędzy trojgiem najważniejszych postaci - w "Griszy" są to Alina, Mal i Darkling, a w "Łowczyni" Elizabeth, Caleb i Lorda Blackwell. Szczególnie pierwsza połowa "Cienia i kości" przypominała mi dylogię Boecker.

Druga połowa powieści Bardugo z kolei bardziej przypominała mi moją ukochaną trylogię "Córka Zjadaczki Grzechów". Jednak tutaj były to raczej symboliczne podobieństwa - opisy miejsc akcji, opisy strojów królewskiej rodziny lub intrygi dworzan. Mimo to "Cień i kość" jest wyjątkowy. Z całą pewnością wyróżnia się tempem akcji, które jest błyskawiczne. Na niespełna 400 stronach dzieje się wiele, bardzo wiele. Chwilowa nieuwaga może sprawić, że czytelnik nie wie już w którym z miast Ravki się znajduje. Ponadto "Cień i kość" jest bardzo przekonujący - łatwo było mi uwierzyć, że gdzieś tam istnieje lub istniało królestwo Ravki wraz z Griszami i ich umiejętnościami. Łatwo dałam się wciągnąć w fabułę. I nawet podobieństwa do innych książek fantasy mnie nie drażniły. Wartka akcja i ciekawa konstrukcja świata przedstawionego w pełni angażowały moją uwagę.

Styl autorki nie jest tak plastyczny i obrazowy jak styl Melidny Salisbury w "Córce Zjadaczki Grzechów", a umiejętności kreowania postaci nie są tak dopracowane jak te w "Trzech mrocznych koronach" Kendare Blake. Jednak "Cień i kość" to bardzo dobry wprowadzenie do świata Griszów, dające nadzieję na pasjonującą lekturę kolejnych książek z tego uniwersum. Polecam miłośnikom gatunku fantasy oraz wielbicielom silnych postaci kobiecych na pierwszym planie. Alina z całą pewnością jest bohaterką, która zjednuje sobie czytelnika.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wyśniony Moondrive Box!

Ta-dam! Nadszedł czas na nowy Box od Wydawnictwa Moondrive. Dotarł do mnie już wczoraj. Z pewnością jest o wiele lepszy niż poprzednie pudełka. I choć sam karton dotarł trochę zniszczony to i tak cieszę się jak w Boże Narodzenie. Jest na prawdę ładny. Znów z każdej strony znjaduje się tekst związany z książką. Na tyle znajdziemy też coś, co przypomina rebus-zagadkę. Oczywiście, nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie. Mam nadzieję, że olśni mnie podczas lektury. Wiem, kim była Lukrecja Borgia, której imię znajduje się na odwrocie pudełka, ale cóż, do diaska, ma ona wspólnego z oniryczną powieścią dla młodzieży? To teraz przechodzimy do zawartości pudełka... Pierwszym przedmiotem, który znalazłam był kubeczek. Duży, granatowy (i dość nie ostry na zdjęciu) w rzeczywistości prezentuje się naprawdę dużo lepiej. Drugim podarkiem była świeczka. Niestety jestem beztalenciem, więc nie umiem określić zapachu, nawet jeśli jest to klasyczna wanilia podpisana jako "Mimo wszystko". Przy

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin Ogromne zaskoczenie. Pozytywne. Choć okładka zapowiada romans w cieniu wznoszącej się wieży Eiffela, to powieść Colin jest raczej powieścią społeczno-obyczajową, niż romansem w popularnym rozumieniu. Brytyjska pisarka skupia się na ukazaniu obłudy schyłku XIX stulecia, gierkach pomiędzy klasami europejskiej socjety oraz podobieństw pomiędzy potrzebami bohaterów, a współczesnym czytelnikiem. Z całą pewnością osoby, które sięgają po tę powieść w poszukiwaniu historycznego romansu, namiętnych scen erotycznych i romantycznych scenek w paryskich kawiarniach będą rozczarowane. Jednak osoby, które chciałyby spojrzeć na Paryż z perspektywy budowanej dzień po dniu wieży Eiffela będą zachwycone. Akcja rozwija się dość szybkim, równym tempem. Colin skupia się nie tylko na parze głównych bohaterów - Emilu i Cait - ale także na podopiecznych głównej bohaterki, wchodzących w dorosłość Alice i Jamesa. I to właśnie za sprawą rozpieszczonego ro

"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult i Samanthe van Leer

Bajki tak to już mają, że wszystko dobrze się w nich kończy. Potwory zostają pokonane, księżniczki ocalone, a książęta są szczęśliwie zakochani... Zaraz, zaraz. Tylko kto powiedział, że książę zakochuje się w księżniczce? Co się stanie, gdy miłością jego życia okaże się czytelniczka? Wtedy tak jak Delilah i Oliver zrobią wszystko, aby wyciągnąć księcia z opowieści. I gdy już wszystko się udaje, gdy jesteśmy o krok od szczęśliwego zakończenia postawstaje kontynuacja, która udowadnia, że za każdym Żyli długo i szczęśliwie kryje się sporo opowieści o niepowodzeniach i rozczarowaniach prozą dnia codziennego.  Oliverowi udało się uwolnić z książki. Nie umie prowadzić samochodu, nie zna szkolnego życia i nie rozumie, że sam może podejmować wybory. Mimo to jest najszczęśliwszy na świecie - teraz może być z Delilah. Do czasu... "Po drugiej stronie kartki" Picoult i van Leer Sięgnięcie po kontynuację "Z innej bajki" zajęło mi ponad dwa lata, więc sporo szczegółów z