Przejdź do głównej zawartości

"Morze Spokoju" Katja Millay

"Morze Spokoju" Katja Millay

Długo zbierałam się, aby przeczytać tę powieść. Choć już patrząc na okładkę i setki pochlebnych opinii wiedziałam, że ta książka przypadnie mi do gustu. Może nie zachwyci, nie oczaruje, nie wzruszy, ale przynajmniej spodoba się na tyle, aby nie żałować spędzonych przy niej godzin. I dokładnie tak się stało. "Morze Spokoju" mnie nie oczarowało, nie zachwyciło i nie wzruszyło, ale z całą pewnością jest to kawał porządnie napisanej powieści z nurty NA. Powieści Katji Millay przypadła mi do gustu już po przeczytaniu prologu i aż do skończenia ostatniej strony kibicowałam parze głównych bohaterów. 

Największą zaletą tej powieści jest jej humor. Tak, dokładnie. Ta książka jest przezabawna. Sarkazm, cynizm, a nawet wulgaryzmy są podstawą humoru w "Morzu Spokoju". Spodziewałam się, że podczas lektury będę płakać ze wzruszenia. Nic z tego. Za to zaśmiewałam się do łez. Mogę z czystym sumieniem zapewnić, że to najzabawniejsza powieść z tego nurtu jaką czytałam. Już postać głównej bohaterki - Nastyi - sprawia komiczne wrażenie. Jej poza, makijaż, ubiór i sposób bycia sprawiają, że jest postacią  całkowicie przerysowaną. Ale jest to świadomy zabieg autorki, dlatego bohaterka wydaje się zabawne w swoim stroju z czarnego lateksu, nie sprawiając wrażenie, że powieść napisała piętnastoletnia wielbicielka "Pięćdziesięciu twarzy Greya".

Powieść zawiera typowe elementy historii stworzonej z myślą o młodych dorosłych. Ona z traumatyczną przeszłością, on z traumatyczną przeszłością, zabawny najlepszy przyjaciel, skomplikowana sytuacja rodzinna, która pozwala na dużą swobodę. Całość przypomina mi "Hopeless" Coleen Hoover. Jednakże mimo użycia znanych składników powieści Katji Millay zachowuje oryginalność. Już sama pasja Josha  do stolarki przywołuje powiew świeżości. Także szczerość autorki w kreowaniu i postaci i świata jest cechą charakterystyczną dla wszystkich powieści z tego nurtu. Mimo to, mam wrażenie, że swoboda z jaką Millay opisuje nieoficjalną część życia nastoletnich bohaterów jest wyjątkowa na tle innych powieści. 

To naprawdę dobrze skrojona powieść z wyraźnie zarysowanymi postaciami. Nie tylko pierwszoplanowymi, co dodaje całości powagi i uroku. Polecam nawet tym, którzy nie lubują się w romansach i opowieściach o wielkiej miłości. "Morze Spokoju" nie jest książką o wielkiej miłości, która zmienia świat. To powieść o miłości, która zamiast zmieniać sprawia, że można wrócić do stanu sprzed zmian. Wciąga już od pierwszych stron, więc to idealna pozycja dla kobiet - małych i dużych - pragnących oderwać się na kilka godzin od rzeczywistości. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wyśniony Moondrive Box!

Ta-dam! Nadszedł czas na nowy Box od Wydawnictwa Moondrive. Dotarł do mnie już wczoraj. Z pewnością jest o wiele lepszy niż poprzednie pudełka. I choć sam karton dotarł trochę zniszczony to i tak cieszę się jak w Boże Narodzenie. Jest na prawdę ładny. Znów z każdej strony znjaduje się tekst związany z książką. Na tyle znajdziemy też coś, co przypomina rebus-zagadkę. Oczywiście, nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie. Mam nadzieję, że olśni mnie podczas lektury. Wiem, kim była Lukrecja Borgia, której imię znajduje się na odwrocie pudełka, ale cóż, do diaska, ma ona wspólnego z oniryczną powieścią dla młodzieży? To teraz przechodzimy do zawartości pudełka... Pierwszym przedmiotem, który znalazłam był kubeczek. Duży, granatowy (i dość nie ostry na zdjęciu) w rzeczywistości prezentuje się naprawdę dużo lepiej. Drugim podarkiem była świeczka. Niestety jestem beztalenciem, więc nie umiem określić zapachu, nawet jeśli jest to klasyczna wanilia podpisana jako "Mimo wszystko". Przy

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin Ogromne zaskoczenie. Pozytywne. Choć okładka zapowiada romans w cieniu wznoszącej się wieży Eiffela, to powieść Colin jest raczej powieścią społeczno-obyczajową, niż romansem w popularnym rozumieniu. Brytyjska pisarka skupia się na ukazaniu obłudy schyłku XIX stulecia, gierkach pomiędzy klasami europejskiej socjety oraz podobieństw pomiędzy potrzebami bohaterów, a współczesnym czytelnikiem. Z całą pewnością osoby, które sięgają po tę powieść w poszukiwaniu historycznego romansu, namiętnych scen erotycznych i romantycznych scenek w paryskich kawiarniach będą rozczarowane. Jednak osoby, które chciałyby spojrzeć na Paryż z perspektywy budowanej dzień po dniu wieży Eiffela będą zachwycone. Akcja rozwija się dość szybkim, równym tempem. Colin skupia się nie tylko na parze głównych bohaterów - Emilu i Cait - ale także na podopiecznych głównej bohaterki, wchodzących w dorosłość Alice i Jamesa. I to właśnie za sprawą rozpieszczonego ro

"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult i Samanthe van Leer

Bajki tak to już mają, że wszystko dobrze się w nich kończy. Potwory zostają pokonane, księżniczki ocalone, a książęta są szczęśliwie zakochani... Zaraz, zaraz. Tylko kto powiedział, że książę zakochuje się w księżniczce? Co się stanie, gdy miłością jego życia okaże się czytelniczka? Wtedy tak jak Delilah i Oliver zrobią wszystko, aby wyciągnąć księcia z opowieści. I gdy już wszystko się udaje, gdy jesteśmy o krok od szczęśliwego zakończenia postawstaje kontynuacja, która udowadnia, że za każdym Żyli długo i szczęśliwie kryje się sporo opowieści o niepowodzeniach i rozczarowaniach prozą dnia codziennego.  Oliverowi udało się uwolnić z książki. Nie umie prowadzić samochodu, nie zna szkolnego życia i nie rozumie, że sam może podejmować wybory. Mimo to jest najszczęśliwszy na świecie - teraz może być z Delilah. Do czasu... "Po drugiej stronie kartki" Picoult i van Leer Sięgnięcie po kontynuację "Z innej bajki" zajęło mi ponad dwa lata, więc sporo szczegółów z