Przejdź do głównej zawartości

"Poczwarka" Dorota Terakowska

Rozczarowanie. Choć nie miałam wielkich oczekiwań wobec tej książki to rozczarowałam się ogromnie. Waham się pomiędzy dwoma określeniami - nie jest pewna, czy to książka "słaba", czy "bardzo słaba". Bo nawet na "może być" nie zasłużyła. Bo nie może być. Nawet jeśli z góry założymy, że cudów nie ma i nie będzie. Tendencyjna i na siłę moralizująca opowieść dla dorosłych pisana infantylnym językiem dotychczas zarezerwowanym dla baśni i bajek. Jestem w stanie wybaczyć autorce nadmiar nawiązań do Biblii. Rozumiem, że ta intertekstualność była potrzebna fabularnie i spełniała funkcję dydaktyczno-moralizującą. Mimo to nawiązań była aż tak dużo, jakby autorka nie wierzyła czytelnikowi, że rozumie aluzji do Księgi Rodzaju i trzeba przypominać mu na każdym kroku, że nawet kompozycja opiera się na opowieść o sześciu dniach pracy i siódmym dniu odpoczynku. Ba! Nawet imiona bohaterów są biblijną aluzją. Któż lepiej zaopiekuje się chorą Myszką niż Adam i Ewa?
"Poczwarka" Dorota Terakowska

Infantylny język to największa wada "Poczwarki". Drugą poważną wadą jest tempo akcji. Wlecze się ona niesamowicie. Jedynie pierwszy rozdział nie zdążył mnie znudzić. Pozostałe są rozciągnięte do granic możliwości dzięki filozoficznym opowieściom. Najgorzej robi się, gdy Myszka odkrywa strych i wybiera się tam na swoje metafizyczne spotkania... To te momenty, które śmiało możecie jedynie przerzucić wzrokiem i czytać dalej.Trzecią poważną wadą jest brak adresata tej pozycji... Język wskazywałby na dzieci lub młodzież gimnazjalną. Tematyka wymaga jednak bardziej zaawansowanego wieku, a momenty filozofujące czynią z "Poczwarki" książkę dla dorosłych czytelników.

Jedyne czego jestem pewna to płeć wirtualnego odbiorcy powieści. Z całą pewnością jest to literatura dla kobiety. Dla kobiety, która uważa się za bardziej troskliwą i miłosierną niż mężczyźni oraz dla kobiety, która chce być pochwalona za swe matczyne i miłosierne odruchy. Przez znaczną część powieści mężczyzna jawi się jako istota bez serca, która dystansuje się od problemów i świata. Jest jeszcze jeden problem - epilog. Po cóż to komu? Raczej niszczy on schemat kompozycyjny oparty na siedmiu dniach tworzenia i odpoczynku. Ponadto jego idylliczny charakter sprowadza całą książkę do bajki opowiadanej na dobranoc dzieciom, które boją się przyszłości.

Reasumując, książka mierna i raczej niegodna polecenia. Nudnawa, głupawa i na siłę moralizująca czytelnika. Nie wyobrażam sobie jaką męczarnią jest lektura dla osób, które wyznają inną religię niż Terakowska lub dla czytelników, którzy zwyczajnie mają inne poglądy. Ta książka nie pozwala na nie. Wymaga całkowitego posłuszeństwa i zaakceptowania wszystkich jej aspektów.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wyśniony Moondrive Box!

Ta-dam! Nadszedł czas na nowy Box od Wydawnictwa Moondrive. Dotarł do mnie już wczoraj. Z pewnością jest o wiele lepszy niż poprzednie pudełka. I choć sam karton dotarł trochę zniszczony to i tak cieszę się jak w Boże Narodzenie. Jest na prawdę ładny. Znów z każdej strony znjaduje się tekst związany z książką. Na tyle znajdziemy też coś, co przypomina rebus-zagadkę. Oczywiście, nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie. Mam nadzieję, że olśni mnie podczas lektury. Wiem, kim była Lukrecja Borgia, której imię znajduje się na odwrocie pudełka, ale cóż, do diaska, ma ona wspólnego z oniryczną powieścią dla młodzieży? To teraz przechodzimy do zawartości pudełka... Pierwszym przedmiotem, który znalazłam był kubeczek. Duży, granatowy (i dość nie ostry na zdjęciu) w rzeczywistości prezentuje się naprawdę dużo lepiej. Drugim podarkiem była świeczka. Niestety jestem beztalenciem, więc nie umiem określić zapachu, nawet jeśli jest to klasyczna wanilia podpisana jako "Mimo wszystko". Przy

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin Ogromne zaskoczenie. Pozytywne. Choć okładka zapowiada romans w cieniu wznoszącej się wieży Eiffela, to powieść Colin jest raczej powieścią społeczno-obyczajową, niż romansem w popularnym rozumieniu. Brytyjska pisarka skupia się na ukazaniu obłudy schyłku XIX stulecia, gierkach pomiędzy klasami europejskiej socjety oraz podobieństw pomiędzy potrzebami bohaterów, a współczesnym czytelnikiem. Z całą pewnością osoby, które sięgają po tę powieść w poszukiwaniu historycznego romansu, namiętnych scen erotycznych i romantycznych scenek w paryskich kawiarniach będą rozczarowane. Jednak osoby, które chciałyby spojrzeć na Paryż z perspektywy budowanej dzień po dniu wieży Eiffela będą zachwycone. Akcja rozwija się dość szybkim, równym tempem. Colin skupia się nie tylko na parze głównych bohaterów - Emilu i Cait - ale także na podopiecznych głównej bohaterki, wchodzących w dorosłość Alice i Jamesa. I to właśnie za sprawą rozpieszczonego ro

"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult i Samanthe van Leer

Bajki tak to już mają, że wszystko dobrze się w nich kończy. Potwory zostają pokonane, księżniczki ocalone, a książęta są szczęśliwie zakochani... Zaraz, zaraz. Tylko kto powiedział, że książę zakochuje się w księżniczce? Co się stanie, gdy miłością jego życia okaże się czytelniczka? Wtedy tak jak Delilah i Oliver zrobią wszystko, aby wyciągnąć księcia z opowieści. I gdy już wszystko się udaje, gdy jesteśmy o krok od szczęśliwego zakończenia postawstaje kontynuacja, która udowadnia, że za każdym Żyli długo i szczęśliwie kryje się sporo opowieści o niepowodzeniach i rozczarowaniach prozą dnia codziennego.  Oliverowi udało się uwolnić z książki. Nie umie prowadzić samochodu, nie zna szkolnego życia i nie rozumie, że sam może podejmować wybory. Mimo to jest najszczęśliwszy na świecie - teraz może być z Delilah. Do czasu... "Po drugiej stronie kartki" Picoult i van Leer Sięgnięcie po kontynuację "Z innej bajki" zajęło mi ponad dwa lata, więc sporo szczegółów z