"Trylogia Czasu. Błękit szafiru" Gier |
Po raz pierwszy sięgnęłam po "Trylogie Czasu" w maju 2012 roku, a więc pół roku po pierwszej polskiej premierze tej części (druga premiera, w nowym wydaniu zaplanowana jest na wrzesień). Minęło prawie pięć lat, a mój zachwyt nie zmalał ani troszkę. Ponadto - potrafię dokładnie przywołać w pamięci chwilę, gdy czytałam ten tom z wypiekami na twarzy. Pamiętam też większość szczegółów z fabuły oraz wszystkie uczucia, które towarzyszyły mi podczas lektury. A to chyba najlepsza rekomendacja jaką można dać jakiejkolwiek książce beletrystycznej - po blisko pięciu latach nadal mam w głowie wrażenia z lektury.
"Błękit szafiru" to bez porównywalnie najbardziej emocjonująca część z całej trylogii...
Koniec jest zaskakujący, zmuszający czytelnika do natychmiastowego
przeczytania trzeciego tomu... Dlatego ostrzegam wszystkich o słabym sercu: nie zabierajcie się za lekturę "Trylogii Czasu" jeśli nie macie wszystkich tomów uszykowanych tuż obok siebie. Najlepszym momentem na rozpoczęcie tej niecodziennej przygody jest długi weekend, ponieważ powieści wciągają do tego stopnia, ze nie dają spać. To już nawet nie jest syndrom "jeszcze jednego rozdziału". Nie! To dużo poważniejszy stan - konieczność przeczytania do końca. I tak - w piątek "Czerwień rubinu", na sobotę "Błękit szafiru", a w niedzielę przed obiadkiem kończymy "Zieleń szmaragdu". A to wszystko dlatego, ze czytelnik zostaje porzucony i osierocony przez
bohaterów w kulminacyjnym momencie!
Postać Xemeriusa staje się jeszcze bardziej
zabawna niż w poprzedniej części, co jest dodatkowym atutem "Błękitu
Szafiru". Nie jestem pewna, ale to chyba moja ulubiona część z trylogii.
Po części jest to zasługa jeszcze piękniejszej okładki oraz dobrego wydanie (są
to dwie niewątpliwe zalety starszego wydania opublikowanego nakładem wydawnictwa
Egmont), a w połączeniu z fascynującą historią i dobrym stylem autorki książka
staje się obowiązkową lekturą każdego wytrwałego czytelnika światowej
fantastyki! Wątek romantyczny, który przez wielu uważany jest za dominujący w
tej trylogii pogłębia się i rozwija w zawrotnym tempie, jednak jest on
nieodzownie związany z wątkiem podróży w czasie. Moim zdaniem wcale nie
przytłacza pozostałych wątków, ani nie wychodzi na pierwszy plan. Raczej -
podobnie jak w "Silver" - wątek miłosny jest paliwem napędowym dla
rozwoju dalszych wydarzeń.
Jeszcze raz polecam z całych sił. To nie tylko powieść dla rówieśników głównych bohaterów, dorośli czytelnicy także z radością wkroczą w świat stworzony przez Silver i dadzą się porwać biegowi wydarzeń. Głównie za sprawą niezwykle plastycznego i obrazowego języka oraz mojego ukochanego, złośliwego humoru, który znajdujemy na prawie każdej karcie tej książki.
+uwielbiam scenę balu!
Komentarze
Prześlij komentarz