Przejdź do głównej zawartości

"Australijczyk" Marek Niedźwiedzki

"Australijczyk" Marek Niedźwiedzki


Za oknem ziąb, śnieg i lód, więc może ktoś zechce się wybrać na niedługą wycieczkę do Australii wraz ze znanym radiowcem Markiem Niedźwiedzkim i jego książce-albumie o tytule "Australijczyk"? Ślicznie wydana, z dużą troską o każde zdjęcie, każde słowo, ciekawa w treści, formie i przyjemna dla oka. Chyba przekonam się do literatury podróżniczej i zostanę jej wierną wielbicielką. "Australijczyk" od razu rzuca się w oczy na półce każdej księgarni - soczyście żółta oprawa i nieczęsto spotykany format, sprawiają, że aż chce się zagłębić w lekturze i podziwianiu widoków. 

Humor i szczerość są największymi zaletami tej książki. Dzięki niecodziennej szczerości czytając wprost przenosimy się do rozgrzanej słońcem australijskiej ziemi. Z kolei humor sprawia, że lektura to czysta przyjemność. W książce większą część zajmują fotografie, do których tekst jest czasem tylko objaśnieniem, rozwinięciem lub opowieścią jak autor znalazł się w danym miejscu aby móc wykonać dane zdjęcie. Całość jest podzielona na kilka części, odpowiadających wszystkim regionom Australii, które Niedźwiedzki poznał podczas swoich licznym wypraw na ten kontynent. "Na końcu świata" poznaje nie tylko przyrodę, ale też kilka osób, które stają się swoistymi bohaterami "Australijczyka". Bohaterami-przewodnikami, którzy wodzą Niedźwiedzkiego na pokuszenie wywożąc go w kolejne rejonu tego na pół dzikiego kraju. Mimo to postaciami pierwszoplanowymi są flora i fauna Australii.

Nietania książka warta swojej ceny. Jest wydana naprawdę świetnie, to bardziej album z reprodukcjami fotografii niż typowa literatura podróżnicza. Jednak to niesamowicie dobrze wydany album, w którym wszystko jest na swoim miejscu, nic nie przeszkadza w podziwianiu kolejnych zdjęć. A mówią one wiele, być może więcej niż wszystkie fragmenty literatury rozsypane pomiędzy obrazkami. Niektóre z opisów do zdjęć były zwyczajnie nudnawe, a może i zbędne. Równie dobrze można "Australijczyka" jedynie oglądać, a czytanie zostawić tym najwytrwalszym i bardzo stęsknionym za latem i ciepłem. Polecam miłośnikom kontynentu "na końcu świata" lub zwyczajnie niezwyczajnym wielbicielom ładnie wydanych książek, zawierających ładne zdjęcia i prawie ciekawe opowieści o powstaniu tychże zdjęć.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wyśniony Moondrive Box!

Ta-dam! Nadszedł czas na nowy Box od Wydawnictwa Moondrive. Dotarł do mnie już wczoraj. Z pewnością jest o wiele lepszy niż poprzednie pudełka. I choć sam karton dotarł trochę zniszczony to i tak cieszę się jak w Boże Narodzenie. Jest na prawdę ładny. Znów z każdej strony znjaduje się tekst związany z książką. Na tyle znajdziemy też coś, co przypomina rebus-zagadkę. Oczywiście, nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie. Mam nadzieję, że olśni mnie podczas lektury. Wiem, kim była Lukrecja Borgia, której imię znajduje się na odwrocie pudełka, ale cóż, do diaska, ma ona wspólnego z oniryczną powieścią dla młodzieży? To teraz przechodzimy do zawartości pudełka... Pierwszym przedmiotem, który znalazłam był kubeczek. Duży, granatowy (i dość nie ostry na zdjęciu) w rzeczywistości prezentuje się naprawdę dużo lepiej. Drugim podarkiem była świeczka. Niestety jestem beztalenciem, więc nie umiem określić zapachu, nawet jeśli jest to klasyczna wanilia podpisana jako "Mimo wszystko". Przy

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin Ogromne zaskoczenie. Pozytywne. Choć okładka zapowiada romans w cieniu wznoszącej się wieży Eiffela, to powieść Colin jest raczej powieścią społeczno-obyczajową, niż romansem w popularnym rozumieniu. Brytyjska pisarka skupia się na ukazaniu obłudy schyłku XIX stulecia, gierkach pomiędzy klasami europejskiej socjety oraz podobieństw pomiędzy potrzebami bohaterów, a współczesnym czytelnikiem. Z całą pewnością osoby, które sięgają po tę powieść w poszukiwaniu historycznego romansu, namiętnych scen erotycznych i romantycznych scenek w paryskich kawiarniach będą rozczarowane. Jednak osoby, które chciałyby spojrzeć na Paryż z perspektywy budowanej dzień po dniu wieży Eiffela będą zachwycone. Akcja rozwija się dość szybkim, równym tempem. Colin skupia się nie tylko na parze głównych bohaterów - Emilu i Cait - ale także na podopiecznych głównej bohaterki, wchodzących w dorosłość Alice i Jamesa. I to właśnie za sprawą rozpieszczonego ro

"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult i Samanthe van Leer

Bajki tak to już mają, że wszystko dobrze się w nich kończy. Potwory zostają pokonane, księżniczki ocalone, a książęta są szczęśliwie zakochani... Zaraz, zaraz. Tylko kto powiedział, że książę zakochuje się w księżniczce? Co się stanie, gdy miłością jego życia okaże się czytelniczka? Wtedy tak jak Delilah i Oliver zrobią wszystko, aby wyciągnąć księcia z opowieści. I gdy już wszystko się udaje, gdy jesteśmy o krok od szczęśliwego zakończenia postawstaje kontynuacja, która udowadnia, że za każdym Żyli długo i szczęśliwie kryje się sporo opowieści o niepowodzeniach i rozczarowaniach prozą dnia codziennego.  Oliverowi udało się uwolnić z książki. Nie umie prowadzić samochodu, nie zna szkolnego życia i nie rozumie, że sam może podejmować wybory. Mimo to jest najszczęśliwszy na świecie - teraz może być z Delilah. Do czasu... "Po drugiej stronie kartki" Picoult i van Leer Sięgnięcie po kontynuację "Z innej bajki" zajęło mi ponad dwa lata, więc sporo szczegółów z