Przejdź do głównej zawartości

"Wybrani" C. J. Daugherty

"Wybrani: C. J. Daugherty

Dawno nie czytałam tak kiepskiej książki. Gdybym prowadziła jeszcze jedną listę książek -  książek, które najbardziej mnie zawiodły w całym moim półdługim życiu - to z pewnością "Wybrani" znaleźli by się w pierwszej dziesiątce. Nadal staram się zrozumieć skąd fenomen tej serii i tyle zachwytów. Wszystko, zaczynając od okładki, poprzez trójkąt miłosny, a kończąc na powolnej akcji nie zrobiło na mnie pozytywnego wrażenia. Książka zachęciła mnie brakiem wątków paranormalnych. Chciałam trochę odpocząć i wrócić do normalności po "Nevermore". "Wybrani" nazywani są dreszczowcem dla młodzieży. Co odważniejsi używają nawet określenia thriller psychologiczny.

Akcja rozkręca się przeraźliwie wolno. Dopiero w połowie książki coś zaczęło się dziać i przestałam przysypiać. Niestety i to nie uratowało reszty powieści. Wszystko (WSZYSTKO!) opisane jest w tak beznamiętny sposób, że nawet najtragiczniejsze wydarzenia mnie nie poruszyły. Autorka nie potrafiła oddać żadnej emocji, ani strachu, ani szczęścia. Każdy opis jest płytki i pozbawiony polotu. A dialogi przyprawiły mnie o gęsia skórkę. I to wcale nie z powodu zaskakujących informacji, ale z rozpaczy nad komizmem sytuacyjnym. Żart między bohaterami są zwyczajnie żenujące, a dialogi nic nie wnoszą do akcji.

Kolejnym irytującym szczegółem jest czas akcji. Gdy główna bohaterka - Allie - trafia do Akademii Cimmeria mamy początek wakacji. Mimo to semestr trwa w najlepsze. Autorka choć pozbawiła książkę wątków fantastycznych zapomniała wprowadzić do niej choć szczyptę realizmu, która zagwarantowała by Czytelnikom odczuwanie całkiem realnych emocji podczas lektury. Dlaczego? Otóż w tajemniczej Akademii lekcje trwają zawsze, a lato to okres, gdy trafiają do niej najlepsi uczniowie. Oczywiście, główna bohaterka orłem nie jest, więc jej pojawienie się w szkole jest nie małą sensacją. I tu pojawia się kolejny irytujący szczegół. Gdy tylko Allie pojawia się w murach szkoły od razu staje się obiektem westchnień dwóch największych szkolnych przystojniaków. Jakże to nieprzewidywalne, zaskakujące i realne! Nawet zatwardziałe fanki "Zmierzchu" mają już dość tak oczywistych i schematycznych trójkątów miłosnych.

Ciężko znaleźć mi pozytywny aspekt tej pozycji. To powieść przeciętna, nudna i źle napisana, ale gdy już się przymusiłam potrafiłam przeczytać kilkadziesiąt stron bez przysypiania. Myślę, że pomysł na dreszczowiec psychologiczny nie był zły, jednak wykonanie i schematyzm zabiły w nim wszystko co dobre i godne uwagi.

Nie sięgnę po kolejne tomy tej serii. Zastanawiam się jedynie nad "Tajemniczym ogniem", który jest owocem pracy C. J. Daugherty i Cariny Rozenfeld. Być może będzie on napisany w lepszy sposób. "Wybranych" polecam jedynie osobom, które cierpią na nadmiar wolnego czasu. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wyśniony Moondrive Box!

Ta-dam! Nadszedł czas na nowy Box od Wydawnictwa Moondrive. Dotarł do mnie już wczoraj. Z pewnością jest o wiele lepszy niż poprzednie pudełka. I choć sam karton dotarł trochę zniszczony to i tak cieszę się jak w Boże Narodzenie. Jest na prawdę ładny. Znów z każdej strony znjaduje się tekst związany z książką. Na tyle znajdziemy też coś, co przypomina rebus-zagadkę. Oczywiście, nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie. Mam nadzieję, że olśni mnie podczas lektury. Wiem, kim była Lukrecja Borgia, której imię znajduje się na odwrocie pudełka, ale cóż, do diaska, ma ona wspólnego z oniryczną powieścią dla młodzieży? To teraz przechodzimy do zawartości pudełka... Pierwszym przedmiotem, który znalazłam był kubeczek. Duży, granatowy (i dość nie ostry na zdjęciu) w rzeczywistości prezentuje się naprawdę dużo lepiej. Drugim podarkiem była świeczka. Niestety jestem beztalenciem, więc nie umiem określić zapachu, nawet jeśli jest to klasyczna wanilia podpisana jako "Mimo wszystko". Przy

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin Ogromne zaskoczenie. Pozytywne. Choć okładka zapowiada romans w cieniu wznoszącej się wieży Eiffela, to powieść Colin jest raczej powieścią społeczno-obyczajową, niż romansem w popularnym rozumieniu. Brytyjska pisarka skupia się na ukazaniu obłudy schyłku XIX stulecia, gierkach pomiędzy klasami europejskiej socjety oraz podobieństw pomiędzy potrzebami bohaterów, a współczesnym czytelnikiem. Z całą pewnością osoby, które sięgają po tę powieść w poszukiwaniu historycznego romansu, namiętnych scen erotycznych i romantycznych scenek w paryskich kawiarniach będą rozczarowane. Jednak osoby, które chciałyby spojrzeć na Paryż z perspektywy budowanej dzień po dniu wieży Eiffela będą zachwycone. Akcja rozwija się dość szybkim, równym tempem. Colin skupia się nie tylko na parze głównych bohaterów - Emilu i Cait - ale także na podopiecznych głównej bohaterki, wchodzących w dorosłość Alice i Jamesa. I to właśnie za sprawą rozpieszczonego ro

"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult i Samanthe van Leer

Bajki tak to już mają, że wszystko dobrze się w nich kończy. Potwory zostają pokonane, księżniczki ocalone, a książęta są szczęśliwie zakochani... Zaraz, zaraz. Tylko kto powiedział, że książę zakochuje się w księżniczce? Co się stanie, gdy miłością jego życia okaże się czytelniczka? Wtedy tak jak Delilah i Oliver zrobią wszystko, aby wyciągnąć księcia z opowieści. I gdy już wszystko się udaje, gdy jesteśmy o krok od szczęśliwego zakończenia postawstaje kontynuacja, która udowadnia, że za każdym Żyli długo i szczęśliwie kryje się sporo opowieści o niepowodzeniach i rozczarowaniach prozą dnia codziennego.  Oliverowi udało się uwolnić z książki. Nie umie prowadzić samochodu, nie zna szkolnego życia i nie rozumie, że sam może podejmować wybory. Mimo to jest najszczęśliwszy na świecie - teraz może być z Delilah. Do czasu... "Po drugiej stronie kartki" Picoult i van Leer Sięgnięcie po kontynuację "Z innej bajki" zajęło mi ponad dwa lata, więc sporo szczegółów z