"Herbata z jaśminem" Agnieszka Gil |
Dobra, choć wyraźnie słabsza niż inne tytuły z serii "Z kropką" oraz "Tylko dla dziewczyn". Powieść Agnieszki Gil od dawna czekała na przeczytanie na biurku, a wraz z każdym dniem rosły moje oczekiwania wobec niej, stąd też lekki zawód. Gil stworzyła bardzo realistyczną powieść, jednak momentami próby przekonania Czytelnika do realności tej powieści były uciążliwe. Gdyby wyciąć z książki wszystkie opisy pogody i zakątków Wrocławia, w którym mieszkają bohaterowie, to z pewnością powieść byłaby krótsza o sto stron. Tak, naprawdę opisów meteorologicznych i urbanistycznych jest czasem więcej niż opisów przeżyć wewnętrznych bohaterki.
A główną bohaterką jest Kura. I to nie byle jaka Kura, bo to Kura, która nosi nazwisko Kruk i ma na imię Martyna. Ma siedemnaście lat, ojca alkoholika i sporo kłopotów na głowie. Szczera, marudna, leniwa, ale przez to bardzo prawdziwa i wiarygodna. Jestem już zmęczona bohaterkami, które są idealne, znają trzy języki, kochają matmę, jeżdżą na wrotkach i ratują świat co ranek. Miło było poznać Kurę, która nie zmywa naczyń, zaniedbuje treningi i choć tkwi po uszy w toksycznym środowisku nie zamierza się z niego wyrwać, czyli zachowuje się dokładnie tak jak większość ludzi każdego dnia.
Książka zawiodła mnie też pod jeszcze jednym względem... Cóż, przewidziałam rozwój wypadków szybko i bezbłędnie. Inne powieści "Z kropką" sprawiały, że przecierałam oczy ze zdumienia (chociażby "Rupieciarnia na krańcu świata" była nie do przewidzenia). A tutaj wszystko było zbyt oczywiste i przejrzyste. Dzięki Bogu autorka nie zafundowała Czytelnikom lukry na sam koniec. Zakończenie wyszło bardzo zgrabne, trochę otwarte, a właściwie takie niedomknięte. Czytelnik spędza w towarzystwie Kury blisko rok. Poznajemy ją w ostatni dzień wakacji, przeżywamy wspólnie całą drugą klasę ogólniaka i rozstajemy się z nią na początku kolejnej przerwy wakacyjnej. W tym czasie obserwujemy również metamorfozę Kury, która dorasta, ale nadal pozostaje sobą.
Polecam "Herbatę z jaśminem" na chłodne jesienne wieczory, gdy czasu dużo, a pogada nie sprzyja spacerom. Dość lekko, ale z sensem i urokiem. Choć można pominąć przydługie opisy aury i wrocławskich ulic, aby nie przysnąć z książką w ręku.
Komentarze
Prześlij komentarz