Przejdź do głównej zawartości

"Never, never" Colleen Hoover i Tarryn Fisher

"Never, never: Tarryn Fisher i Colleen Hoover

Mam nowy problem. Nigdy, przenigdy nie brałam pod uwagę przeczytania powieści z serii "Mimo twoich win" Tarryn Fisher, jednak po przeczytaniu "Never, never" zaczynam się zastanawiać nad tym cyklem. Powieść stworzona w duecie z Colleen Hoover okazała się naprawdę świetna, ale niezwykle ciężko mi odgadnąć które elementy świata przedstawionego pochodzą od której z autorek. Wydawnictwo zachowało oryginalną, przepiękną okładkę (dzięki!) oraz oryginalny tytuł, choć w tym przypadku przetłumaczenie go na zwykłe "Nigdy, przenigdy" miałoby więcej sensu, ponieważ jest to kwestia, która przewija się w wielu dialogach głównych bohaterów. W ten sposób tytuł pojawiał by się wielokrotnie w tekście, a tak owo nawiązanie i podkreślenie wagi tej frazy może uciec czytelnikom, którzy nie durzą się w grach słownych. Genialnym posunięciem ze strony wydawnictwa było wydanie trzech nowel w formie jednej powieści (jeszcze raz - dzięki!).

Ta powieść ma tylko jeden minus - zakończenie. Myślę, że gdyby było ono zniewalające, zaskakujące i wstrząsające tak jak tego oczekiwałam czytając kolejne rozdziały to z pewnością "Never, never" zostało by moją ulubioną pozycją na ten rok. Akcja wciąga już od pierwszego rozdziału, a napięcie stopniowo wzrasta. Druga część atmosferą przypominała mi pierwsze rozdziały "Dotyku Julii", ponadto powieść ma niepowtarzalny klimat, w którym wyczuwa się słabość Hoover do szczęśliwych zakończeń, paranormalny twist rodem z trylogii o Marze Dyer oraz cichą tajemnicę, że przyszłość będzie dobra, choć przeszłość była tragedią. Im dalej w las, tym lepiej. 

Nawet nie wiem kiedy przeczytałam kolejne rozdziały. I kiedy udało mi się polubić bohaterów, którzy na pierwszy rzut oka robię wrażenie sztampowych, nudnych i zbyt perfekcyjnych. Dopiero po kilkudziesięciu stronach Czytelnik ma pełniejszy obraz psychiki Silasa i Charlie. Motyw z zanikiem pamięci jest ciekawy, choć nie gra pierwszych skrzypiec. Jasne, brak wspomnień to siła napędowa dla bohaterów, którzy próbują odgadnąć co ich spotkało, jednak to relacja między nimi oraz ich rodzinami jest głównym wątkiem "Never, never" i nawet brak wspomnień nie przysłania wagi uczuć.

Powieść napisana jest lekkim piórem, podobnym do "Hopeless" jednak nie ma tutaj tyle dramatyzmu, w jakiś sposób ta pozycja przepełniona  jest nadzieją. Może to sprawka Silasa, który swoim poczuciem humoru zjednuje sobie wszystkich, łącznie ze mną. Humor jest sporą zaletą tej książki. Językowa szermierka pomiędzy bohaterami dostarcza uśmiechu w każdej z trzech części. Gorąco polecam. Czyta się ekspresowo. Dobre dla małych, dużych i średnich czytelników (a szczególnie czytelniczek). Koniecznie musicie poznać historię Silasa, Charlie i ich braku pamięci.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wyśniony Moondrive Box!

Ta-dam! Nadszedł czas na nowy Box od Wydawnictwa Moondrive. Dotarł do mnie już wczoraj. Z pewnością jest o wiele lepszy niż poprzednie pudełka. I choć sam karton dotarł trochę zniszczony to i tak cieszę się jak w Boże Narodzenie. Jest na prawdę ładny. Znów z każdej strony znjaduje się tekst związany z książką. Na tyle znajdziemy też coś, co przypomina rebus-zagadkę. Oczywiście, nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie. Mam nadzieję, że olśni mnie podczas lektury. Wiem, kim była Lukrecja Borgia, której imię znajduje się na odwrocie pudełka, ale cóż, do diaska, ma ona wspólnego z oniryczną powieścią dla młodzieży? To teraz przechodzimy do zawartości pudełka... Pierwszym przedmiotem, który znalazłam był kubeczek. Duży, granatowy (i dość nie ostry na zdjęciu) w rzeczywistości prezentuje się naprawdę dużo lepiej. Drugim podarkiem była świeczka. Niestety jestem beztalenciem, więc nie umiem określić zapachu, nawet jeśli jest to klasyczna wanilia podpisana jako "Mimo wszystko". Przy

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin Ogromne zaskoczenie. Pozytywne. Choć okładka zapowiada romans w cieniu wznoszącej się wieży Eiffela, to powieść Colin jest raczej powieścią społeczno-obyczajową, niż romansem w popularnym rozumieniu. Brytyjska pisarka skupia się na ukazaniu obłudy schyłku XIX stulecia, gierkach pomiędzy klasami europejskiej socjety oraz podobieństw pomiędzy potrzebami bohaterów, a współczesnym czytelnikiem. Z całą pewnością osoby, które sięgają po tę powieść w poszukiwaniu historycznego romansu, namiętnych scen erotycznych i romantycznych scenek w paryskich kawiarniach będą rozczarowane. Jednak osoby, które chciałyby spojrzeć na Paryż z perspektywy budowanej dzień po dniu wieży Eiffela będą zachwycone. Akcja rozwija się dość szybkim, równym tempem. Colin skupia się nie tylko na parze głównych bohaterów - Emilu i Cait - ale także na podopiecznych głównej bohaterki, wchodzących w dorosłość Alice i Jamesa. I to właśnie za sprawą rozpieszczonego ro

"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult i Samanthe van Leer

Bajki tak to już mają, że wszystko dobrze się w nich kończy. Potwory zostają pokonane, księżniczki ocalone, a książęta są szczęśliwie zakochani... Zaraz, zaraz. Tylko kto powiedział, że książę zakochuje się w księżniczce? Co się stanie, gdy miłością jego życia okaże się czytelniczka? Wtedy tak jak Delilah i Oliver zrobią wszystko, aby wyciągnąć księcia z opowieści. I gdy już wszystko się udaje, gdy jesteśmy o krok od szczęśliwego zakończenia postawstaje kontynuacja, która udowadnia, że za każdym Żyli długo i szczęśliwie kryje się sporo opowieści o niepowodzeniach i rozczarowaniach prozą dnia codziennego.  Oliverowi udało się uwolnić z książki. Nie umie prowadzić samochodu, nie zna szkolnego życia i nie rozumie, że sam może podejmować wybory. Mimo to jest najszczęśliwszy na świecie - teraz może być z Delilah. Do czasu... "Po drugiej stronie kartki" Picoult i van Leer Sięgnięcie po kontynuację "Z innej bajki" zajęło mi ponad dwa lata, więc sporo szczegółów z