Przejdź do głównej zawartości

"Nick i Norah. Playlista dla dwojga" Rachel Cohn i David Levithan

"Nick i Norach. Playlista dla dwojga"
To druga powieść stworzona przez duet poczytnych autorów książek młodzieżowych. Na początku roku czytałam "Księgę wyzwań Dasha i Lily" i wpadłam po uszy... Pokochałam tamtą historię oraz sposób konstruowania świata obojga autorów. Dlatego też rzuciłam się na kolejny tytuł, który ukazał się w Polsce. I cóż mogę powiedzieć? O ile w "Księdze wyzwań..." zakochałam się od pierwszego zdania do "Nick i Norah" sprawili, że wpadłam po uszy już po zerknięciu na okładkę i przeczytaniu opisu! Intensywna, bogata w doznania, pulsująca punkrockową muzyką historia, której akcja toczy się przez zaledwie kilkanaście godzin. Tak, naprawdę. To opowieść o jednej z nocy. Bardzo nietypowej, pełnej tańczenia pod sceną oraz przełamywania własnych barier. 

Ta historia dudni. I to nie tylko dlatego, że tytułowy bohater jest basistą pewnej mało znanej kapeli. To także nie jest zasługą wizyt w kilku nocnych klubach. To zasługa fali emocji jaką odczuwają bohaterowie. Podobnie jak w "Księdze..." narracja prowadzona jest naprzemiennie. Jeden rozdział siedzimy w głowie Nicka, w kolejnym rozdziale zaglądamy do myśli Nory. I podobnie jak w pierwszej książce fragmentami Nory zajęła się Cohn, a autorem myśli Nicka jest Levithan. Przyznaję, bardzo zgrabnie to wychodzi. Taki damsko-męski świat, widziany z obu stron i pisany także przez damsko-męski duet wypada bardzo realistycznie i wiarygodnie. A to duża zaleta każdej książki. Zwłaszcza takiej, która opisuje szaloną noc dwojga nastoletnich dzieciaków włóczących się po lokalach na Manhattanie w pewną, wiosenną sobotę. 

Ujął mnie także brak informacji. Poważnie. Bardzo niewiele dowiadujemy się o bohaterach. A jeśli już to dane stwierdzenie pojawia się tylko raz i bardzo łatwo je przeoczyć podążając za ich przygodami i wahaniami nastrojów. Przeczytałam całość w dwa wieczory (powieść jest bardzo krótka), zapartym tchem i nadal nie wiem jak wyglądają! Jedyne co powtarza się wielokrotnie to słowo "przystojny". Mam wrażenie, że Norah nie zna innego słów ana wyrażenie zachwytu nad aparycją swojego towarzysza. Dowiadujemy się też, że on jest naprawdę wysoki, a ona jest niższa od przeciętnej dziewczyny (dzięki temu okładka staje się jeszcze ładniejsza) i nosi flanelowe koszule. I to wszystko. BUM! Nie wiem jakiego koloru mają oczy, włosy ani nawet czy Norah jest ładna lub szczupła. Mimo to brak informacji nie przeszkadza. Ba, on sprawia, że łatwiej dałam się porwać w tętniący punkiem nocny świat Manhattanu i miłosne zawirowania dwojga znajomych-nieznajomych.

Prócz mnóstwa emocji i braku informacji do gustu przypadła mi muzyka. Tak, mam słabość do rock n' rolla oraz punka. Tak, do wysokich i przystojnych basistów też mam słabość. Ale w tej książce muzyka jest czymś więcej. To sposób na wyrażenie siebie, swoich myśli, emocji i przemyśleń. Muzyka łączy i dzieli. Jest ponad podziałami, ale też je tworzy. Jest siłą i magią. I oboje bohaterowie to wiedzą. I czują. Opisują swoje wrażenia, gdy na scenie pojawia się kolejna kapela i zaczyna grać. Opisują nawet skojarzenie jakie przywodzą stare kawałki pop włączone w taksówce. Ta książka nie istnieje bez muzyki. I to jest chyba najpiękniejsze.

Czwartą ogromną zaletą jest złożoność WSZYSTKICH postaci, które pojawiają się w powieści. Serio. Nawet taksówkarz jest kimś więcej niż kierowcą żółtego samochodu. A Tris? Boże, postać tej dziewczyny to idealny przykład jak bardzo stereotypy krzywdzą i jak łatwo stworzyć stereotypową postać. Choć to opowieść o Nicku i Norah to bez Tris i jej złożonego charakteru to nie byłoby to samo. Była dziewczyna głównego bohatera i prawie-przyjaciółka głównej bohaterki! Wybryk natury? Może, ale znajdźcie mi drugą taką postać w literaturze młodzieżowej.

Tak, jestem zachwycona. Przyznaję się. "Księga..." była dobra, ba! Bardzo dobra! Ale "Nick i Norah. Playlista dla dwojga" jest jeszcze lepsze. Uwiódł mnie nocny Manhattan, stary samochód Nicka oraz draq queen przebrana za króliczka Playboya i serwująca drinki. Polecam gorąco. Wspaniała przygoda. Wystarczy tylko dać jej szansę. To kolejna książka z serii "Myśl-nick" i kolejny strzał w dziesiątkę. Zaczynam dochodzić do wniosku, że ten rok będzie rokiem "Myśl-nicka". 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wyśniony Moondrive Box!

Ta-dam! Nadszedł czas na nowy Box od Wydawnictwa Moondrive. Dotarł do mnie już wczoraj. Z pewnością jest o wiele lepszy niż poprzednie pudełka. I choć sam karton dotarł trochę zniszczony to i tak cieszę się jak w Boże Narodzenie. Jest na prawdę ładny. Znów z każdej strony znjaduje się tekst związany z książką. Na tyle znajdziemy też coś, co przypomina rebus-zagadkę. Oczywiście, nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie. Mam nadzieję, że olśni mnie podczas lektury. Wiem, kim była Lukrecja Borgia, której imię znajduje się na odwrocie pudełka, ale cóż, do diaska, ma ona wspólnego z oniryczną powieścią dla młodzieży? To teraz przechodzimy do zawartości pudełka... Pierwszym przedmiotem, który znalazłam był kubeczek. Duży, granatowy (i dość nie ostry na zdjęciu) w rzeczywistości prezentuje się naprawdę dużo lepiej. Drugim podarkiem była świeczka. Niestety jestem beztalenciem, więc nie umiem określić zapachu, nawet jeśli jest to klasyczna wanilia podpisana jako "Mimo wszystko". Przy

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin Ogromne zaskoczenie. Pozytywne. Choć okładka zapowiada romans w cieniu wznoszącej się wieży Eiffela, to powieść Colin jest raczej powieścią społeczno-obyczajową, niż romansem w popularnym rozumieniu. Brytyjska pisarka skupia się na ukazaniu obłudy schyłku XIX stulecia, gierkach pomiędzy klasami europejskiej socjety oraz podobieństw pomiędzy potrzebami bohaterów, a współczesnym czytelnikiem. Z całą pewnością osoby, które sięgają po tę powieść w poszukiwaniu historycznego romansu, namiętnych scen erotycznych i romantycznych scenek w paryskich kawiarniach będą rozczarowane. Jednak osoby, które chciałyby spojrzeć na Paryż z perspektywy budowanej dzień po dniu wieży Eiffela będą zachwycone. Akcja rozwija się dość szybkim, równym tempem. Colin skupia się nie tylko na parze głównych bohaterów - Emilu i Cait - ale także na podopiecznych głównej bohaterki, wchodzących w dorosłość Alice i Jamesa. I to właśnie za sprawą rozpieszczonego ro

"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult i Samanthe van Leer

Bajki tak to już mają, że wszystko dobrze się w nich kończy. Potwory zostają pokonane, księżniczki ocalone, a książęta są szczęśliwie zakochani... Zaraz, zaraz. Tylko kto powiedział, że książę zakochuje się w księżniczce? Co się stanie, gdy miłością jego życia okaże się czytelniczka? Wtedy tak jak Delilah i Oliver zrobią wszystko, aby wyciągnąć księcia z opowieści. I gdy już wszystko się udaje, gdy jesteśmy o krok od szczęśliwego zakończenia postawstaje kontynuacja, która udowadnia, że za każdym Żyli długo i szczęśliwie kryje się sporo opowieści o niepowodzeniach i rozczarowaniach prozą dnia codziennego.  Oliverowi udało się uwolnić z książki. Nie umie prowadzić samochodu, nie zna szkolnego życia i nie rozumie, że sam może podejmować wybory. Mimo to jest najszczęśliwszy na świecie - teraz może być z Delilah. Do czasu... "Po drugiej stronie kartki" Picoult i van Leer Sięgnięcie po kontynuację "Z innej bajki" zajęło mi ponad dwa lata, więc sporo szczegółów z