"Nick i Norach. Playlista dla dwojga" |
To druga powieść stworzona przez duet poczytnych autorów książek młodzieżowych. Na początku roku czytałam "Księgę wyzwań Dasha i Lily" i wpadłam po uszy... Pokochałam tamtą historię oraz sposób konstruowania świata obojga autorów. Dlatego też rzuciłam się na kolejny tytuł, który ukazał się w Polsce. I cóż mogę powiedzieć? O ile w "Księdze wyzwań..." zakochałam się od pierwszego zdania do "Nick i Norah" sprawili, że wpadłam po uszy już po zerknięciu na okładkę i przeczytaniu opisu! Intensywna, bogata w doznania, pulsująca punkrockową muzyką historia, której akcja toczy się przez zaledwie kilkanaście godzin. Tak, naprawdę. To opowieść o jednej z nocy. Bardzo nietypowej, pełnej tańczenia pod sceną oraz przełamywania własnych barier.
Ta historia dudni. I to nie tylko dlatego, że tytułowy bohater jest basistą pewnej mało znanej kapeli. To także nie jest zasługą wizyt w kilku nocnych klubach. To zasługa fali emocji jaką odczuwają bohaterowie. Podobnie jak w "Księdze..." narracja prowadzona jest naprzemiennie. Jeden rozdział siedzimy w głowie Nicka, w kolejnym rozdziale zaglądamy do myśli Nory. I podobnie jak w pierwszej książce fragmentami Nory zajęła się Cohn, a autorem myśli Nicka jest Levithan. Przyznaję, bardzo zgrabnie to wychodzi. Taki damsko-męski świat, widziany z obu stron i pisany także przez damsko-męski duet wypada bardzo realistycznie i wiarygodnie. A to duża zaleta każdej książki. Zwłaszcza takiej, która opisuje szaloną noc dwojga nastoletnich dzieciaków włóczących się po lokalach na Manhattanie w pewną, wiosenną sobotę.
Ujął mnie także brak informacji. Poważnie. Bardzo niewiele dowiadujemy się o bohaterach. A jeśli już to dane stwierdzenie pojawia się tylko raz i bardzo łatwo je przeoczyć podążając za ich przygodami i wahaniami nastrojów. Przeczytałam całość w dwa wieczory (powieść jest bardzo krótka), zapartym tchem i nadal nie wiem jak wyglądają! Jedyne co powtarza się wielokrotnie to słowo "przystojny". Mam wrażenie, że Norah nie zna innego słów ana wyrażenie zachwytu nad aparycją swojego towarzysza. Dowiadujemy się też, że on jest naprawdę wysoki, a ona jest niższa od przeciętnej dziewczyny (dzięki temu okładka staje się jeszcze ładniejsza) i nosi flanelowe koszule. I to wszystko. BUM! Nie wiem jakiego koloru mają oczy, włosy ani nawet czy Norah jest ładna lub szczupła. Mimo to brak informacji nie przeszkadza. Ba, on sprawia, że łatwiej dałam się porwać w tętniący punkiem nocny świat Manhattanu i miłosne zawirowania dwojga znajomych-nieznajomych.
Prócz mnóstwa emocji i braku informacji do gustu przypadła mi muzyka. Tak, mam słabość do rock n' rolla oraz punka. Tak, do wysokich i przystojnych basistów też mam słabość. Ale w tej książce muzyka jest czymś więcej. To sposób na wyrażenie siebie, swoich myśli, emocji i przemyśleń. Muzyka łączy i dzieli. Jest ponad podziałami, ale też je tworzy. Jest siłą i magią. I oboje bohaterowie to wiedzą. I czują. Opisują swoje wrażenia, gdy na scenie pojawia się kolejna kapela i zaczyna grać. Opisują nawet skojarzenie jakie przywodzą stare kawałki pop włączone w taksówce. Ta książka nie istnieje bez muzyki. I to jest chyba najpiękniejsze.
Czwartą ogromną zaletą jest złożoność WSZYSTKICH postaci, które pojawiają się w powieści. Serio. Nawet taksówkarz jest kimś więcej niż kierowcą żółtego samochodu. A Tris? Boże, postać tej dziewczyny to idealny przykład jak bardzo stereotypy krzywdzą i jak łatwo stworzyć stereotypową postać. Choć to opowieść o Nicku i Norah to bez Tris i jej złożonego charakteru to nie byłoby to samo. Była dziewczyna głównego bohatera i prawie-przyjaciółka głównej bohaterki! Wybryk natury? Może, ale znajdźcie mi drugą taką postać w literaturze młodzieżowej.
Tak, jestem zachwycona. Przyznaję się. "Księga..." była dobra, ba! Bardzo dobra! Ale "Nick i Norah. Playlista dla dwojga" jest jeszcze lepsze. Uwiódł mnie nocny Manhattan, stary samochód Nicka oraz draq queen przebrana za króliczka Playboya i serwująca drinki. Polecam gorąco. Wspaniała przygoda. Wystarczy tylko dać jej szansę. To kolejna książka z serii "Myśl-nick" i kolejny strzał w dziesiątkę. Zaczynam dochodzić do wniosku, że ten rok będzie rokiem "Myśl-nicka".
Komentarze
Prześlij komentarz