"Czarne jak heban" Salla Simukka |
Minęło pół roku od wydarzeń opisanych w drugim tomie. Akcja znów wraca do Tempere - miasta w Finlandii, w którym Lumikki chodzi do prestiżowego, artystycznego liceum. Grudniowe przymrozki i przedświąteczna atmosfera doprowadzają bohaterkę do szału. Mimo to jest szczęśliwsza niż dotychczas. Gra Królewnę Śnieżkę, swoją imienniczkę w szkolnym przedstawieniu. Jednak anonimowe wiadomości od tajemniczego wielbiciela szybko pędzają sen z jej powiek. Ktoś wie o niej więcej niż ona sama.
Autorka postanowiła docenić swoich czytelników. W końcu po dwóch marnych częściach stwierdziła, że warto skonstruować naprawdę dobrą, ciekawą intrygę. I ponownie wciągnąć w nią główną bohaterkę. Wciąż łudziłam się, że jakoś rozwinie pourywane wątki z pierwszego tomu. Chciałam dowiedzieć się czegoś więcej o nierozwiązanych tajemnicach miasta. Ale zamian za to poznajemy wszystkie tajemnice dzieciństwa Lumikki. Długo skrywane, przemilczane i poukrywane pod łóżkami sekrety wychodzą na światło dzienne, aby w finałowej scenie odegrać swoją rolę. I choć udało mi się przejrzeć intrygę i odgadnąć kto jest tajemniczym, niebezpiecznym wielbicielem na kilka stron zanim stało się to jasne w książce to z pewnością jest to najlepszy tom trylogii. Najbardziej wciągnął i dostarczył najwięcej emocji. Był też nieporównywalnie bardziej ciekawszy, a wątek kryminalno-sensacyjny był lepiej zaprojektowany i opowiedziany. Atmosfera różni się całkowicie od poprzednich tomów. Jednak lakoniczny, zwięzły sposób narracji jest niezmienny.
Polubiłam też Sampsę. Szkoda, że ten zabawny chłopak nie pojawił się już wcześniej. Może wtedy przychylniejszym okiem patrzyłabym na losy Lumikki. Sam epilog również był zaskakujący. W pozytywnym znaczeniu, Dojrzały i daleki od utartych schematów. Nie spodziewałam się, że autorkę stać na zerwanie z tendencyjnymi wątkami. Jednak mimo wszystko mam nadzieję, że nie postanowi z trylogii zrobić wielotomowej serii dopisując kolejne nieprawdopodobne przygody Śnieżki. Choć może wtedy poszczególne tomy zaczęły mieć ze sobą coś wspólnego, a pourywane wątki z "Czerwonych jak krew" wreszcie doczekały się zakończenia.
Polubiłam też Sampsę. Szkoda, że ten zabawny chłopak nie pojawił się już wcześniej. Może wtedy przychylniejszym okiem patrzyłabym na losy Lumikki. Sam epilog również był zaskakujący. W pozytywnym znaczeniu, Dojrzały i daleki od utartych schematów. Nie spodziewałam się, że autorkę stać na zerwanie z tendencyjnymi wątkami. Jednak mimo wszystko mam nadzieję, że nie postanowi z trylogii zrobić wielotomowej serii dopisując kolejne nieprawdopodobne przygody Śnieżki. Choć może wtedy poszczególne tomy zaczęły mieć ze sobą coś wspólnego, a pourywane wątki z "Czerwonych jak krew" wreszcie doczekały się zakończenia.
Komentarze
Prześlij komentarz