Przejdź do głównej zawartości

"Czarne jak heban" Salla Simukka

"Czarne jak heban" Salla Simukka
Trzy tom opowieści o Lumikki Anderson. Ostatni, najkrótszy i najdziwniejszy. Jednocześnie dużo lepszy od poprzednich, ale też dużo gorszy. I choć nie lubię czytać kolejnych tomów bez znajomości pierwszych w tym wypadku żałuję, że nie przeczytałam tylko trzeciej części. Ale przy najmniej końcówka była emocjonująca i wreszcie udało mi się wciągnąć w opisywane wydarzenia. Choć absurd goni absurd, zdążyłam się przyzwyczaić do pościgów jak na skrzydłach i innych nadzwyczajnych umiejętności, których nie powinna posiadać przeciętna, zwykła siedemnastolatka. 

Minęło pół roku od wydarzeń opisanych w drugim tomie. Akcja znów wraca do Tempere - miasta w Finlandii, w którym Lumikki chodzi do prestiżowego, artystycznego liceum. Grudniowe przymrozki i przedświąteczna atmosfera doprowadzają bohaterkę do szału. Mimo to jest szczęśliwsza niż dotychczas. Gra Królewnę Śnieżkę, swoją imienniczkę w szkolnym przedstawieniu. Jednak anonimowe wiadomości od tajemniczego wielbiciela szybko pędzają sen z jej powiek.  Ktoś wie o niej więcej niż ona sama. 

Autorka postanowiła docenić swoich czytelników. W końcu po dwóch marnych częściach stwierdziła, że warto skonstruować naprawdę dobrą, ciekawą intrygę. I ponownie wciągnąć w nią główną bohaterkę. Wciąż łudziłam się, że jakoś rozwinie pourywane wątki z pierwszego tomu. Chciałam dowiedzieć się czegoś więcej o nierozwiązanych tajemnicach miasta. Ale zamian za to poznajemy wszystkie tajemnice dzieciństwa Lumikki. Długo skrywane, przemilczane i poukrywane pod łóżkami sekrety wychodzą na światło dzienne, aby w finałowej scenie odegrać swoją rolę. I choć udało mi się przejrzeć intrygę i odgadnąć kto jest tajemniczym, niebezpiecznym wielbicielem na kilka stron zanim stało się to jasne w książce to z pewnością jest to najlepszy tom trylogii. Najbardziej wciągnął i dostarczył najwięcej emocji. Był też nieporównywalnie bardziej ciekawszy, a wątek kryminalno-sensacyjny był lepiej zaprojektowany i opowiedziany. Atmosfera różni się całkowicie od poprzednich tomów. Jednak lakoniczny, zwięzły sposób narracji jest niezmienny.

Polubiłam też Sampsę. Szkoda, że ten zabawny chłopak nie pojawił się już wcześniej. Może wtedy przychylniejszym okiem patrzyłabym na losy Lumikki. Sam epilog również był zaskakujący. W pozytywnym znaczeniu, Dojrzały i daleki od utartych schematów. Nie spodziewałam się, że autorkę stać na zerwanie z tendencyjnymi wątkami. Jednak mimo wszystko mam nadzieję, że nie postanowi z trylogii zrobić wielotomowej serii dopisując kolejne nieprawdopodobne przygody Śnieżki. Choć może wtedy poszczególne tomy zaczęły mieć ze sobą coś wspólnego, a pourywane wątki z "Czerwonych jak krew" wreszcie doczekały się zakończenia. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wyśniony Moondrive Box!

Ta-dam! Nadszedł czas na nowy Box od Wydawnictwa Moondrive. Dotarł do mnie już wczoraj. Z pewnością jest o wiele lepszy niż poprzednie pudełka. I choć sam karton dotarł trochę zniszczony to i tak cieszę się jak w Boże Narodzenie. Jest na prawdę ładny. Znów z każdej strony znjaduje się tekst związany z książką. Na tyle znajdziemy też coś, co przypomina rebus-zagadkę. Oczywiście, nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie. Mam nadzieję, że olśni mnie podczas lektury. Wiem, kim była Lukrecja Borgia, której imię znajduje się na odwrocie pudełka, ale cóż, do diaska, ma ona wspólnego z oniryczną powieścią dla młodzieży? To teraz przechodzimy do zawartości pudełka... Pierwszym przedmiotem, który znalazłam był kubeczek. Duży, granatowy (i dość nie ostry na zdjęciu) w rzeczywistości prezentuje się naprawdę dużo lepiej. Drugim podarkiem była świeczka. Niestety jestem beztalenciem, więc nie umiem określić zapachu, nawet jeśli jest to klasyczna wanilia podpisana jako "Mimo wszystko". Przy

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin Ogromne zaskoczenie. Pozytywne. Choć okładka zapowiada romans w cieniu wznoszącej się wieży Eiffela, to powieść Colin jest raczej powieścią społeczno-obyczajową, niż romansem w popularnym rozumieniu. Brytyjska pisarka skupia się na ukazaniu obłudy schyłku XIX stulecia, gierkach pomiędzy klasami europejskiej socjety oraz podobieństw pomiędzy potrzebami bohaterów, a współczesnym czytelnikiem. Z całą pewnością osoby, które sięgają po tę powieść w poszukiwaniu historycznego romansu, namiętnych scen erotycznych i romantycznych scenek w paryskich kawiarniach będą rozczarowane. Jednak osoby, które chciałyby spojrzeć na Paryż z perspektywy budowanej dzień po dniu wieży Eiffela będą zachwycone. Akcja rozwija się dość szybkim, równym tempem. Colin skupia się nie tylko na parze głównych bohaterów - Emilu i Cait - ale także na podopiecznych głównej bohaterki, wchodzących w dorosłość Alice i Jamesa. I to właśnie za sprawą rozpieszczonego ro

"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult i Samanthe van Leer

Bajki tak to już mają, że wszystko dobrze się w nich kończy. Potwory zostają pokonane, księżniczki ocalone, a książęta są szczęśliwie zakochani... Zaraz, zaraz. Tylko kto powiedział, że książę zakochuje się w księżniczce? Co się stanie, gdy miłością jego życia okaże się czytelniczka? Wtedy tak jak Delilah i Oliver zrobią wszystko, aby wyciągnąć księcia z opowieści. I gdy już wszystko się udaje, gdy jesteśmy o krok od szczęśliwego zakończenia postawstaje kontynuacja, która udowadnia, że za każdym Żyli długo i szczęśliwie kryje się sporo opowieści o niepowodzeniach i rozczarowaniach prozą dnia codziennego.  Oliverowi udało się uwolnić z książki. Nie umie prowadzić samochodu, nie zna szkolnego życia i nie rozumie, że sam może podejmować wybory. Mimo to jest najszczęśliwszy na świecie - teraz może być z Delilah. Do czasu... "Po drugiej stronie kartki" Picoult i van Leer Sięgnięcie po kontynuację "Z innej bajki" zajęło mi ponad dwa lata, więc sporo szczegółów z