"Wyspa Potępionych" De la Cruz |
Przeczytałam wszystkie wydane po polsku książki autorstwa Melissy de la Cruz i z ręką na sercu mogę powiedzieć, że to jedna z moich ulubionych autorek. Kocham wszystko co wyjdzie spod jej pióra. Za styl, jeżyk i niesamowity dar tworzenia barwnych postaci oraz nieprzeniknionych intryg. Jestem też wielką miłośniczką disnejowskich produkcji, więc... Musiałam polubić "Wyspę potępionych" jeszcze przed przeczytaniem pierwszej strony. Najnowszy tytuł jest wstęp do filmu "Następcy". Opowiada o czwórce szesnastolatków i ich pierwszej przygodzie. Oraz o jednym samotnym nastoletnim chłopcu żyjącym z dala od tytułowej wyspy. Najważniejszą z bohaterek jest Mal - córką Diaboliny. Towarzyszy jej Jay - syn Dżafara i złodziej jakich mało, Carlos - syn Cruelli de Mon, klasowy geniusz i kujon oraz Evie - śliczna córką Złej Królowej. Piątym bohaterem jest Ben - syn Belli i Bestii. Wszystko zaczyna się w dniu, gdy Evie opuszcza zamek swojej mamy i dołącza do innych uczniów Smoczego Dworu. Mieszkają na Wyspie Potępionych - miejscu odciętym od świata i co najważniejsze - od magii. A to za sprawą rozkazu króla Bestii, który wygnał i uwięził wszystkim złoczyńców z bajkowych światów.
Musiałam polubić "Wyspę Potępionych" od samego początku. Teraz, po przeczytaniu całości lubię ja jeszcze bardziej. Głównie za sprawą wspomnień. Podczas czytania najnowszego tytułu de la Cruz przypomniał mi się mój ulubiony cykl - "Błękitnokrwiści". Zwłaszcza rozdziały, w których autorka opisuje Smoczy Dwór - szkołę, w której młodzi adepci zła uczą się jak być źli. Właśnie te opisy przypominały mi Duchesne, czyli elitarne liceum wampirów z Manhattanu. A słodka Evie przypominała mi ukochaną i nieśmiałą Sky. Z kolei przebojowa i stylowa córka Diaboliny była podobna do Mimi Force - drugiej bohaterki z "Błękitnokrwistych". Po za tym sam styl i język przypominały mi o moich ulubionych książkach i miłych chwilach, gdy czytałam je po raz pierwszy. Bardzo tęskniłam za sposobem formułowania myśli, kreowania światów i tworzenia bohaterów przez de la Cruz. Jestem także pod wrażeniem z jaką łatwością autorka zamieszkała świat stworzony przez twórców filmu. Ciężko stworzyć własny świat. Ale jeszcze ciężej jest tworzyć historię w świecie stworzonym przez kogoś innego. De la Cruz świetnie poradziła sobie z opisem znanych postaci złoczyńców. Szczególnie ujęły mnie jej opisy zrujnowanej Cruelli de Mon i podstarzałego Dżafara.
W tej książce wszystko jest takie jak być powinno. Jest dobra, bardzo dobra. Kierowana raczej do młodszych czytelników (który wciąż oglądają bajki Disneya i którzy są w wieku głównych postaci). Mamy tu pierwsze słabości i miłostki, wielką przygodę (choć zaczyna się ona raczej pod koniec fabuły), siłę przyjaźni, a także obraz dzieci, które cierpią przez to kim byli ich rodzice. To dobra pozycja, ukazująca jak szkodliwe jest myślenie stereotypami oraz jaką krzywdę można wyrządzić komuś oceniając go poprzez pochodzenie. Słodka i urocza. Dużo lepiej czytało mi się pierwsze dwieście stron, w którym autorka poświeciła czas na opisanie szkoły oraz rodzinnych domów bohaterów. Urzekła mnie także piekielna balanga w domu Carlosa. Najmniej atrakcyjne były rozdziały w których bohaterowie poszukują Smoczego Oka - berła mocy Diaboliny.
Polecam młodzieży i dzieciom. Niedługa opowieść, gwarantująca rozrywkę w jesienne wieczory. Mam dziwne wrażenie, że jest lepsza niż filmowa kontynuacja. mam także nadzieję, że powstanie książkowa wersja następnych przygód.
Komentarze
Prześlij komentarz