Przejdź do głównej zawartości

"Pewnego dnia" David Levithan

Chyba nieświadomie stałam się fanką twórczości Davida Levithana. A konkretniej - jego stylu, Sposobu formułowanie myśli, tworzenia światów i snucia historii. I chyba właśnie dlatego poczułam tak wielkie rozczarowanie, gdy zorientowałam się, że w "Pewnego dnia" nie znajdę nowej historii. Ani nawet dalszej części wydarzeń opisanych w "Każdego dnia".  Za to dostałam jeszcze raz tę samą historię, ale opowiedzianą z innego punktu widzenia. Tym razem narratorem jest Rhiannon. Wszystko rozpoczyna się w dniu, gdy wraz ze swoim chłopakiem ucieka ze szkoły, aby spędzić cudowny dzień na plaży. Dzień inny od wszystkich, bo pełen czułości, ciepła i miłości, której tak potrzebuje. Dzień tak inny niż wszystkie, że zdaje się być jedynie ułudą, marzeniem na jawie... Następnego dnia jest jednak jeszcze dziwniej. Justin prawie nic nie pamięta z wydarzeń nad oceanem. Odpowiada półsłówkami, nie przypomina sobie jakie piosenki śpiewali, ani też jak bardzo oboje byli szczęśliwi...
"Pewnego dnia" David Levithan
Dużo elementów jest identycznych jak w pierwszym tomie. Zaczynając od opisu wagarów na plaży, poprzez inne spotkania Rhiannon i A. Było to trochę nużące i nudne. Dobrze pamiętam wydarzenia z pierwszej części. Nawet dość dokładnie zapamiętałam dialogi. (A to powieść, która składa się w większości z dialogów między A. i Rhiannon)! Dlatego przez większość czasu jednak się nudziłam. Dużo bardziej chciałabym poznać dalsze przygody A. niż tą samą część historii opowiedzianą przez jego ukochaną. Najlepsze momenty to opisy, tych dni, które spędzili osobno, gdy z jakiś powodów A. nie mógł odwiedzić dziewczyny. Wtedy wreszcie pojawiało się coś nowego. Rhiannon opowiada o swojej siostrze, rodzicach, a także o swojej przeszłości, o której wiemy tak niewiele po przeczytaniu "Każdego dnia".  Wreszcie udało mi się pojąc także zawiłość relacji, jaka łączy główną bohaterkę i jej chłopaka. Gdy narratorem był A. nie można było dostrzec jak głęboka jest ich więź. Nie można było nawet domyślić się co leży u podstawy ich związku. Gdy to Ona wpuszcza czytelnika do swojej głowy można w końcu zrozumieć i spróbować zaakceptować ten toksyczny i wyniszczający związek. I chyba także udało mi się zrozumieć Rhiannon, która z miłości do swojego chłopaka zakochała się w innym. A potem zniszczyła ich troje swoją miłością.  

Styl, język, i sama fabuła jest BARDZO podobna do "Każdego dnia". Kończy się w tym samym momencie. rozpoczyna w podobnym. Tylko kilka z dni różnie się od opisów z "Każdego dnia". I tak samo jak w przypadku pierwszej części pod koniec zakręciła mi się łza w oku. Widać smutne zakończenia są smutne niezależnie od tego ile razy je poznajemy. Jednak wciąż mam nadzieję, że autor zdecyduje się opisać dalsze losy chociaż jednego z bohaterów. Nie wyobrażam sobie, aby ta historia nie miała dalszego ciągu. Levithan stworzył nietuzinkowy świat oparty na potrzebie miłości i akceptacji. Porusza w swoich książkach wiele ważnych kwestii - od prób samobójstwa, przez rasizm choroby psychiczne, samotność, a kończąc na toksycznych znajomościach. Pełen wachlarz problemów, na które nie otrzymujemy rozwiązania. W szczególności wątki fantastyczne - przenoszenie się z ciała do ciała co dzień i "pożyczania" go na dobę - są nierozwikłane. Nadal nie wiem dlaczego A. jest taki jaki jest, skąd się wziął, dlaczego co dzień zamieszkuje ciało innej, obcej osoby. I dlaczego zawsze jest to ciało osób w jego wieku, zawsze ciało osoby, która przebywa w pobliżu. Po przeczytaniu drugiego tomu wiem mniej niż po przeczytaniu pierwszego. Dziwne uczucie, które na pewno obniża moją ocenę tej powieści. 

To dobra książka, ale żyłabym dalej gdybym nie poznała drugi raz tej samej historii, a w zamian za to otrzymała dalsze losy A. Raczej nie sięgnę po nią po raz drugi. Polecam tylko wielkim miłośnikom "Każdego dnia". Chyba, ze na tym świecie są osoby, które kochają się w dwutomowych historiach widzianych z dwóch punktów widzenia. Mnie ta książka znudziła i znużyła bardziej, niż wciągnęła i rozbawiła. Oba tomy należą do serii Uwaga Młodość wydawnictwa Dolnośląskiego.  Być może kiedyś sięgnę także po pozycje od innych autorów, które wchodzą w skład tej serii.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wyśniony Moondrive Box!

Ta-dam! Nadszedł czas na nowy Box od Wydawnictwa Moondrive. Dotarł do mnie już wczoraj. Z pewnością jest o wiele lepszy niż poprzednie pudełka. I choć sam karton dotarł trochę zniszczony to i tak cieszę się jak w Boże Narodzenie. Jest na prawdę ładny. Znów z każdej strony znjaduje się tekst związany z książką. Na tyle znajdziemy też coś, co przypomina rebus-zagadkę. Oczywiście, nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie. Mam nadzieję, że olśni mnie podczas lektury. Wiem, kim była Lukrecja Borgia, której imię znajduje się na odwrocie pudełka, ale cóż, do diaska, ma ona wspólnego z oniryczną powieścią dla młodzieży? To teraz przechodzimy do zawartości pudełka... Pierwszym przedmiotem, który znalazłam był kubeczek. Duży, granatowy (i dość nie ostry na zdjęciu) w rzeczywistości prezentuje się naprawdę dużo lepiej. Drugim podarkiem była świeczka. Niestety jestem beztalenciem, więc nie umiem określić zapachu, nawet jeśli jest to klasyczna wanilia podpisana jako "Mimo wszystko". Przy

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin Ogromne zaskoczenie. Pozytywne. Choć okładka zapowiada romans w cieniu wznoszącej się wieży Eiffela, to powieść Colin jest raczej powieścią społeczno-obyczajową, niż romansem w popularnym rozumieniu. Brytyjska pisarka skupia się na ukazaniu obłudy schyłku XIX stulecia, gierkach pomiędzy klasami europejskiej socjety oraz podobieństw pomiędzy potrzebami bohaterów, a współczesnym czytelnikiem. Z całą pewnością osoby, które sięgają po tę powieść w poszukiwaniu historycznego romansu, namiętnych scen erotycznych i romantycznych scenek w paryskich kawiarniach będą rozczarowane. Jednak osoby, które chciałyby spojrzeć na Paryż z perspektywy budowanej dzień po dniu wieży Eiffela będą zachwycone. Akcja rozwija się dość szybkim, równym tempem. Colin skupia się nie tylko na parze głównych bohaterów - Emilu i Cait - ale także na podopiecznych głównej bohaterki, wchodzących w dorosłość Alice i Jamesa. I to właśnie za sprawą rozpieszczonego ro

"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult i Samanthe van Leer

Bajki tak to już mają, że wszystko dobrze się w nich kończy. Potwory zostają pokonane, księżniczki ocalone, a książęta są szczęśliwie zakochani... Zaraz, zaraz. Tylko kto powiedział, że książę zakochuje się w księżniczce? Co się stanie, gdy miłością jego życia okaże się czytelniczka? Wtedy tak jak Delilah i Oliver zrobią wszystko, aby wyciągnąć księcia z opowieści. I gdy już wszystko się udaje, gdy jesteśmy o krok od szczęśliwego zakończenia postawstaje kontynuacja, która udowadnia, że za każdym Żyli długo i szczęśliwie kryje się sporo opowieści o niepowodzeniach i rozczarowaniach prozą dnia codziennego.  Oliverowi udało się uwolnić z książki. Nie umie prowadzić samochodu, nie zna szkolnego życia i nie rozumie, że sam może podejmować wybory. Mimo to jest najszczęśliwszy na świecie - teraz może być z Delilah. Do czasu... "Po drugiej stronie kartki" Picoult i van Leer Sięgnięcie po kontynuację "Z innej bajki" zajęło mi ponad dwa lata, więc sporo szczegółów z