Przejdź do głównej zawartości

"Bez maski" L. J. Smith

Koniec! Na reszcie koniec! Długo wyczekiwany, upragniony i wytęskniony koniec serii, która zdawała się nie mieć końca. W dodatku - zaskakujący udany koniec. Nie sądziłam, że uda mi się jeszcze kiedykolwiek wciągnąć w losy Eleny i jej przyjaciół. A jednak... Pochłonęłam ją w jeden dzień, zaciekawiona pomysłem i przebiegiem akcji. I choć wciąż "czuć" różnicę pomiędzy rzeczywistą twórczością L. J. Smith, a pomiędzy  Aubrey Clark to tym razem czytało się naprawdę dobrze. Przyjemnie, szybko i sympatycznie. I choć nie pamiętam szczegółów z pierwszych tomów to jakoś miło było powrócić do tamtych wydarzeń. Mając w pamięci pozostałe tomy napisane przez ghost writerkę uważam, że "Bez maski" jest najbardziej udane. Dopracowane, dopieszczone i przemyślane. Miejscami nawet zabawne. Nadal nie mam pojęcia jaki jest związek pomiędzy tytułami ostatnich trzech tomów, a ich fabułami. Być może za wiele wymagam, albo jestem tak niedomyślna, że nie widzę związku...

"Bez maski" L. J. Smith

Po śmierci Stefano, Elena i Damon stali się sobie jeszcze bliżsi. Być może już wszystko było by dobrze, gdyby nie niebiańscy Strażnicy... Starym dobrym zwyczajem, musieli wpaść na Ziemię i narobić kłopotów. Elena zapada w śpiączkę i umiera, ponieważ Damon zabił Jacka. Wydaje się się, że nie ma już dla niej ratunku, ale... Ale to przecież panna Elena Gilbert - królowa liceum i łamaczka wampirzych serc. Dla niebieskookich blondynek nie ma rzeczy niemożliwych, więc Elena dostaje ostatnią szansę. Cofa się w czasie do ostatniej klasy liceum. Do chwili, gdy poznaje obu braci Salvadore. Dzięki Strażnikom może jeszcze raz podjąć najtrudniejszą decyzję w swoim życiu. Dla ghost writerki jest to pole do popisu - odtwarza większość faktów opisanych przez L. J. Smith i tylko trochę je zmienia. Nie musi kreować nowych postaci i miejsc. Może właśnie dlatego dopiero w ostatniej księdze pokazała, że potrafi pisać. Wciągnęłam się już na samym początku i przeczytałam całość na dwa razy.

Teraz, gdy już wszystko za mną mam tylko lekkiego kaca książkowego i poczucie zagubienia. Czytałam dziewięć tomów krwawych przygód, łez i bólu, aby w ostatnim, najkrótszym tomie, wszystko zaczęło się jeszcze raz... Autorki zmieniły bieg historii opisanej w cyklu, a tym samym sprawiły, że wszystkie opisane w nim wydarzenia nie miały miejsca... To dziwne. Czytałam o czymś, co jednak jest tylko jedną z wariantów historii Eleny Gilbert. To tylko wariacja na temat jej życia. Przez to wszystko także zakończenie jest inne. Cóż... Aby nie zdradzić za wiele... Zakończenie jest dobre, zaskakujące, symboliczne i mi bardzo odpowiada. Ale to zakończenie historii, której nie znam, bo nie wiem co działo się "za drugim razem", gdy Elena na nowo rozpoczęła swoją historię. Stąd to uczucie zagubienia i bezsensowności. Troszkę tak jakby autorki doszły do wniosku, że za bardzo skrzywdziły swoich bohaterów, więc przekreśliły wszystko co stworzyły i pozwoliły zacząć im na nowo. Zadbały o to, aby nie tylko życie Eleny uległo zmianom. Nie zapomniano o Bonnie, Meredith i rodzinie głównej bohaterki.

To dobry tom. Lepszy niż poprzednie. Poczynając od "Fantoma" kończąc na "Bez słów". Cała seria - choć bardzo nierówna pod względem poziomu - również jest dobra i polecam wszystkim miłośnikom paranormal romance. Żałuję, że nie mogłam czytać wszystkich ksiąg jedna za drugą. Pierwszą część czytałam chyba sześć lat temu... Pamiętam tylko zarys fabuły. Jeśli są czytelnicy zniechęceni ostatnimi tomami może powinni je pominąć i przeczytać "dziesiątkę"? Myślę, że ten dom dużo ratuje, a nieznajomość "dziewiątki" i "ósemki" nie wpłynie na radość z lektury ostatniego tomu. Przecież i tak wracamy do początku, do liceum i balu ostatnich klas. A ostatnie zdanie... Cóż, mam nieodparte wrażenie, że mimo wszystko zostało stworzone i napisane przez Lisę Smith. Może to ona napisała ostatni rozdział, aby rozstać się z bohaterami na swój - poetycki i tajemniczy - sposób. 

Komentarze

  1. Oglądasz może serial pod tym samym tytułem, czyli ,,Pamiętniki Wampirów''? Do tej pory przeczytałam jedynie 4 pierwsze księgi czyli skończyłam na Północy włącznie, ale jeszcze dawno temu, gdy czułam nieodpartą chęć dowiedzenia się, jak zakończyła się seria, popytałam kilka osób i takim oto sposobem znam zakończenie ;d Nie wiedzieć czemu jednak bardzo przypomina mi kierunek w jakim zmierza teraz serial, ponieważ obecny 8 sezon jest ostatnim. Chociaż fabuła jest zupełnie inna, to mam wrażenie, że serial chcą zakończyć w nieco podobnym stylu co książki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Widziałam tylko kilka, może kilkanaście, pierwszych odcinków, ale różnice w fabułach tak mnie drażniły, że nie oglądałam dalej. Mam za to w planach przeczytać wreszcie "Pamiętniki Stefano".

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wyśniony Moondrive Box!

Ta-dam! Nadszedł czas na nowy Box od Wydawnictwa Moondrive. Dotarł do mnie już wczoraj. Z pewnością jest o wiele lepszy niż poprzednie pudełka. I choć sam karton dotarł trochę zniszczony to i tak cieszę się jak w Boże Narodzenie. Jest na prawdę ładny. Znów z każdej strony znjaduje się tekst związany z książką. Na tyle znajdziemy też coś, co przypomina rebus-zagadkę. Oczywiście, nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie. Mam nadzieję, że olśni mnie podczas lektury. Wiem, kim była Lukrecja Borgia, której imię znajduje się na odwrocie pudełka, ale cóż, do diaska, ma ona wspólnego z oniryczną powieścią dla młodzieży? To teraz przechodzimy do zawartości pudełka... Pierwszym przedmiotem, który znalazłam był kubeczek. Duży, granatowy (i dość nie ostry na zdjęciu) w rzeczywistości prezentuje się naprawdę dużo lepiej. Drugim podarkiem była świeczka. Niestety jestem beztalenciem, więc nie umiem określić zapachu, nawet jeśli jest to klasyczna wanilia podpisana jako "Mimo wszystko". Przy

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin Ogromne zaskoczenie. Pozytywne. Choć okładka zapowiada romans w cieniu wznoszącej się wieży Eiffela, to powieść Colin jest raczej powieścią społeczno-obyczajową, niż romansem w popularnym rozumieniu. Brytyjska pisarka skupia się na ukazaniu obłudy schyłku XIX stulecia, gierkach pomiędzy klasami europejskiej socjety oraz podobieństw pomiędzy potrzebami bohaterów, a współczesnym czytelnikiem. Z całą pewnością osoby, które sięgają po tę powieść w poszukiwaniu historycznego romansu, namiętnych scen erotycznych i romantycznych scenek w paryskich kawiarniach będą rozczarowane. Jednak osoby, które chciałyby spojrzeć na Paryż z perspektywy budowanej dzień po dniu wieży Eiffela będą zachwycone. Akcja rozwija się dość szybkim, równym tempem. Colin skupia się nie tylko na parze głównych bohaterów - Emilu i Cait - ale także na podopiecznych głównej bohaterki, wchodzących w dorosłość Alice i Jamesa. I to właśnie za sprawą rozpieszczonego ro

"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult i Samanthe van Leer

Bajki tak to już mają, że wszystko dobrze się w nich kończy. Potwory zostają pokonane, księżniczki ocalone, a książęta są szczęśliwie zakochani... Zaraz, zaraz. Tylko kto powiedział, że książę zakochuje się w księżniczce? Co się stanie, gdy miłością jego życia okaże się czytelniczka? Wtedy tak jak Delilah i Oliver zrobią wszystko, aby wyciągnąć księcia z opowieści. I gdy już wszystko się udaje, gdy jesteśmy o krok od szczęśliwego zakończenia postawstaje kontynuacja, która udowadnia, że za każdym Żyli długo i szczęśliwie kryje się sporo opowieści o niepowodzeniach i rozczarowaniach prozą dnia codziennego.  Oliverowi udało się uwolnić z książki. Nie umie prowadzić samochodu, nie zna szkolnego życia i nie rozumie, że sam może podejmować wybory. Mimo to jest najszczęśliwszy na świecie - teraz może być z Delilah. Do czasu... "Po drugiej stronie kartki" Picoult i van Leer Sięgnięcie po kontynuację "Z innej bajki" zajęło mi ponad dwa lata, więc sporo szczegółów z