Przejdź do głównej zawartości

"Drżenie" Meggie Stiefvater

Tak jak zapowiedziałam - szybko powróciłam do twórczości pani Meggie Stiefvater. Tym razem wzięłam się za jej najsławniejszą powieść - pierwszy tom trylogii "Drżenie". Wszystko pięknie ładnie, spodobała mi się tak samo jak "Wyścig Śmierci" (recenzja "Wyścigu..." TU) lub jeszcze bardziej. Znalazłam kilka cech wspólnych pomiędzy tymi tytułami, oraz różnic, które są ich największymi plusami! Fabuła "Drżenia" jest osadzona w małym miasteczku w Minnesocie, Mercy Falls. Przez większą część roku jest tu dość zimno, a opady śniegu rozpoczynają się już w listopadzie i trwają do marca. Główną bohaterką trylogii jest Grace Brisbane - siedemnastolatka, wybitna uczennica,wielbicielka matematyki, kryminałów i świętego spokoju. Ale jej największą pasją są wilki żyjące w lasach Marcy Falls. Od dnia, gdy została zaatakowana jako dziecko przez sforę wilków, a następnie uratowana przez jednego wilka o złotych oczach nie potrafi przestać o nich myśleć. Szczególnie o złotookim wilku, który rok w rok pojawia się w lesie na granicy ogrodu. Gdy tylko robi się zimniej w lasach rozbrzmiewa wilczy skowyt, a złote oczy obserwują Grace zza linii drzew.

"Drżenie" Meggie Stiefvater

Pierwszy tom trylogii o wilkach z Mercy Falls posiada cały komplet zalet, atutów oraz plusów. Spróbuję wymienić wszystkie plusiki, które dostrzegłam oraz wskazać JEDEN JEDYNY minus, który zakuł w oczy.

Plus pierwszy - postać Sama. No, nie sposób gościa nie pokochać już po pierwszych stronach. Niewyobrażalny romantyk, oderwany od rzeczywistości, zakochany w muzyce, gitarze i własnych snach. Całe jego letnie życie to sen. Sen o letniej dziewczynie, o której układa piosenki. Wciąż przywołuje fragmenty wierszy, chcąc wyrazić swoje uczucia i emocje. 

Plus drugi - cudowne tłumaczenia wierszy i tekstów piosenek Sama. Nie chciałabym być w skórze tłumacza, gdy kazano zmierzyć mu się z poezją Samuela. Dzięki zawarciu i wpleceniu w tekst bardzo uatrakcyjnia cały tekst. Często wracałam do niektórych słów i sformułowań, których używa Samuel do opisania otaczającej go rzeczywistości. 

Plus trzeci - koncepcja/interpretacja motywu wilkołactwa. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z tak ujętą i przedstawioną wilczą chorobą. Każda seria dla młodzieży zawiera chociaż jedno skromne stadko wilków w ludzkiej skórze. Ukochany Jacob ze "Zmierzchu", okrutna Caroline z "Pamiętników Wampirów" lub klasyczne wilkołaki pojawiające się w "Darach Anioła". Wielkie gratulacje dla autorki! Strasznie zazdroszczę pomysłu i idei. Nic dziwnego, że mimo oklepanego na pierwszy rzut oka motywu trylogia stała się bestsellerem.

Plus czwarty - dwóch narratorów. Spotkałam się już z tym trickiem w "Wyścigu Śmierci" oraz w kilku innych powieściach innego autorstwa. Za każdym razem jest to sztuczka, która szturmem zdobywa moje serce; wprost nie mogę się oderwać się od lektury chcąc jak najszybciej dowiedzieć się co dzieje się z "tyn drugim" narratorem. W przypadku "Drżenia" narratorami są (oczywiście!) Grace i Sam. Autorka kreuje świat oparty o spojrzenie dwóch, przeciwstawnych postaci - wilka i człowieka. Cóż za dynamizacja akcji!

Plus piąty - również jest wspólny dla "Drżenia" i "Wyścigu...". Mam na myśli opisy świata otaczającego bohaterów. Szczególnie ujął  mnie opis złotego lasu, do którego Sam prowadzi Grace. Jak las wygląda każdy widzie, każdy wie. Potrzeba wielkiego talentu do malowania słowem, aby urzec czytelnika opisem tak powszechnego elementu krajobrazu jakim jest las. Autorka poświęca też sporo uwagi umaszczeniu wilków. Znamy ubarwienie i kolor oczu wszystkich wilków ze sfory. I znów ich wygląd zewnętrzny harmonizuje i współgra z cechami charakteru. Sierść Shelby jest biała, co podkreśla jej wyodrębnienie i wyobcowanie ze stada; tylko ona ma sierść w tym zimnym kolorze. Ciepłe, piwne oczy Becka to przejaw jego oddania i troskliwego charakteru. Wielkie, brązowe oczy Grace przywodzą na myśl bezbronną łanię, którą trzeba ratować przed pożarciem.

Plusem szóstym i ostatnim w mojej wyliczance jest Isabel! Wreszcie jest tu ktoś, kto nie jest bez skazy. Postać czarno-biała, prawie pozytywna, choć nie do końca. Typowa królowa swojej szkoły, która jednak typowa nie jest. Ma swój charakter, którego nie można nazwać łatwym. Jej postać zmienia się diametralnie pod wpływem wydarzeń opisanych w powieści. Cóż, jej też trudno nie pokochać! Kobieta z pazurem. Opozycja do (prze)słodkiej Grace i Sama-romantyka.

Jedynym minusem tej książki jest Shelby. Postać wciśnięta na siłę, upchnięta kolanem i zamknięta miedzy stronami powieści, bo jeszcze ucieknie. Nic nie wnosi, a pojawia się co 50 stron i przeszkadza w przejrzystości kompozycji. Pojawia się jedna małą scena zazdrości "Kim ONA jest i CZEGO od CIEBIE CHCE?!", ale po 2-3 zdaniach "Ona nic dla mnie nie znaczy" wątek się kończy. Po co to komu? 

Podsumowanie będzie krótkie, zwięzłe i treściwe. Polecam i zachęcam. Sama czym prędzej zabieram się za "Niepokój". Miłego czytania! Pokochajcie Sama! 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wyśniony Moondrive Box!

Ta-dam! Nadszedł czas na nowy Box od Wydawnictwa Moondrive. Dotarł do mnie już wczoraj. Z pewnością jest o wiele lepszy niż poprzednie pudełka. I choć sam karton dotarł trochę zniszczony to i tak cieszę się jak w Boże Narodzenie. Jest na prawdę ładny. Znów z każdej strony znjaduje się tekst związany z książką. Na tyle znajdziemy też coś, co przypomina rebus-zagadkę. Oczywiście, nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie. Mam nadzieję, że olśni mnie podczas lektury. Wiem, kim była Lukrecja Borgia, której imię znajduje się na odwrocie pudełka, ale cóż, do diaska, ma ona wspólnego z oniryczną powieścią dla młodzieży? To teraz przechodzimy do zawartości pudełka... Pierwszym przedmiotem, który znalazłam był kubeczek. Duży, granatowy (i dość nie ostry na zdjęciu) w rzeczywistości prezentuje się naprawdę dużo lepiej. Drugim podarkiem była świeczka. Niestety jestem beztalenciem, więc nie umiem określić zapachu, nawet jeśli jest to klasyczna wanilia podpisana jako "Mimo wszystko". Przy

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin Ogromne zaskoczenie. Pozytywne. Choć okładka zapowiada romans w cieniu wznoszącej się wieży Eiffela, to powieść Colin jest raczej powieścią społeczno-obyczajową, niż romansem w popularnym rozumieniu. Brytyjska pisarka skupia się na ukazaniu obłudy schyłku XIX stulecia, gierkach pomiędzy klasami europejskiej socjety oraz podobieństw pomiędzy potrzebami bohaterów, a współczesnym czytelnikiem. Z całą pewnością osoby, które sięgają po tę powieść w poszukiwaniu historycznego romansu, namiętnych scen erotycznych i romantycznych scenek w paryskich kawiarniach będą rozczarowane. Jednak osoby, które chciałyby spojrzeć na Paryż z perspektywy budowanej dzień po dniu wieży Eiffela będą zachwycone. Akcja rozwija się dość szybkim, równym tempem. Colin skupia się nie tylko na parze głównych bohaterów - Emilu i Cait - ale także na podopiecznych głównej bohaterki, wchodzących w dorosłość Alice i Jamesa. I to właśnie za sprawą rozpieszczonego ro

"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult i Samanthe van Leer

Bajki tak to już mają, że wszystko dobrze się w nich kończy. Potwory zostają pokonane, księżniczki ocalone, a książęta są szczęśliwie zakochani... Zaraz, zaraz. Tylko kto powiedział, że książę zakochuje się w księżniczce? Co się stanie, gdy miłością jego życia okaże się czytelniczka? Wtedy tak jak Delilah i Oliver zrobią wszystko, aby wyciągnąć księcia z opowieści. I gdy już wszystko się udaje, gdy jesteśmy o krok od szczęśliwego zakończenia postawstaje kontynuacja, która udowadnia, że za każdym Żyli długo i szczęśliwie kryje się sporo opowieści o niepowodzeniach i rozczarowaniach prozą dnia codziennego.  Oliverowi udało się uwolnić z książki. Nie umie prowadzić samochodu, nie zna szkolnego życia i nie rozumie, że sam może podejmować wybory. Mimo to jest najszczęśliwszy na świecie - teraz może być z Delilah. Do czasu... "Po drugiej stronie kartki" Picoult i van Leer Sięgnięcie po kontynuację "Z innej bajki" zajęło mi ponad dwa lata, więc sporo szczegółów z