Przejdź do głównej zawartości

"Saga księżycowa. Cinder" Merissa Meyer

"Cinder" Merissa Meyer

Przyznaję, pierwszy tom "Sagi Księżycowej" trafił do mnie przypadkiem. Początkowo nie byłam zachwycona połączeniem baśni i świata cyborgów. Spodziewałam się kiczowatej powieści romantycznej. Zmieniłam zdanie, gdy "Saga..." została okrzyknięta dystopią. Okładka piękna, zachęcająca do kupna, mnóstwo entuzjastycznych recenzji i opisów... Cóż, przyznaję, na długie miesiące zapomniałam o istnieniu tej książki. W między czasie na polskim rynku pojawił się drugi tom (w sumie ma powstać tetralogia). Pamięć wróciła mi podczas hipermarketowej wyprzedaży książek. Całe stosy powieści, poradników, książek kucharskich oraz tomików poezji. Każda kosztująca kilka złotych. W jednym ze stosów znalazłam dwa pierwsze tomy "Sagi księżycowej" za całe osiem złotych. Skusiłam się. Oto wrażenia.

Znasz baśń o Kopciuszku? Bal, Książę, dwie przyrodnie siostry, macocha "samo zło", mnóstwo pracy, śmierć ojca, samotność, łzy,pantofelek i happy end? A gdyby tak troszkę zmodyfikować tę bajeczkę? Przenieść ją w realia Nowego Pekinu, awiarów, przenośnych ekranów, zaawansowanej technologii, cyborgów, konfliktu z ludnością mieszkającą na Księżycu? Tak, mniej więcej, rysuje się fabuła "Cinder". Choć obawiałam się schematu, nudy i przewidywalności futurystyczna wizja świata obroniła starą baśń. Strasznie podoba mi się wykreowany obraz powojennej rzeczywistości. Akcja "Cinder" rozgrywa się po IV wojnie światowej. Na Ziemi nie ma już państw w współczesnym rozumieniu. Każdy kontynent to jeden kraj. Nowy Pekin, miasto, które narodziło się na zgliszczach współczesnego nam Pekinu, znajduje się w Wspólnocie Wschodniej. Władzę sprawuje cesarz. A jego następcą jest niezwykle przystojny Książę Kai.

Największym wrogiem Ziemian są Lunarzy. Istoty, ludzie, zamieszkujący Księżyc - Lunę. Stworzenia, które potrafią manipulować bioelektrycznością ludzi.W ten sposób naginają ich wolę, oszukują, mamią, nakłaniają do wykonywania absurdalnych czynności. Drugim wrogiem ludzi jest paskudna zaraza. Choroba, której pierwszy wybuch odnotowano w centralnej Afryce bardzo szybko rozprzestrzenia się po całym globie. Dziesiątkuje ludność. W ciągu kilku dni odbiera życie. Zaraża każdą napotkaną istotę. Ludzi i cyborgi. Cyborgi oddaje się do instytutu, aby prowadzono na nich badania. Poświęca się życie cyborga, aby znaleźć lek dla ludzi.

Czyta się szybko. Akcja jest dynamiczna, nie ma dłużyzn, ani przewlekłych opisów. Chyba jest ich nawet za mało. Autorka nie poświęca za wiele uwagi cechom zewnętrznym bohaterów. Nie potrafię sobie przypomnieć jakiego koloru włosy ma główna postać. Nie jestem pewna, czy autorka podaje nam takie detale. A szkoda. Lubię wiedzieć kto jak wygląda. Lubię wyobrażać sobie twarze bohaterów moich powieści.

Język prosty, łatwy. Pojawia się kilka abstrakcyjnych nazw własnych, określających futurystyczne przedmioty, nierealne państwa, czy opisujących kulturę Lunarów. Nie spotkamy się tu za to z homeryckimi porównaniami, kwiecistym językiem lub ambitnym słownictwem. Prosto. Łatwo. Szybko. Dość przyjemnie. Odniosłam wrażenie, ze taki dobór słownictwa i rozwój akcji ma na celu zdobyć czytelników trzynasto-, czternastoletnich.

Częściowo "Cinder" przypominała mi serię "Rywalki". Książę, bal, suknie, maniery... Osadzone w dalekiej przyszłości. Przeszłość w przyszłości. Etykieta dworska podczas video-rozmów. Jedwabne rękawiczki ukrywające metalowe kończyny. Brudna praca mechanika naprawiającego osobiste androidy.

Polecam. Na długie jesienno-zimowe wieczory. Powieść jest dość obszerna, ma więcej niż czterysta stron, więc jest co czytać. Trzy-cztery nudne wieczory z głowy. Sama przejrzałam autorkę już po setnej stronie. Odgadłam zakończenie.I nie doczekałam się zaskoczenia. Zgodnie z moim założeniem tytułowa bohaterka okazała się być... KIMŚ. Młodsi czytelnicy powinni mieć więcej frajdy podczas lektury. Myślę, że tylko starzy wyjadacze powieści fantastyczno-przygodowych odgadną trafnie finał pierwszego tomu. Miłej lektury!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wyśniony Moondrive Box!

Ta-dam! Nadszedł czas na nowy Box od Wydawnictwa Moondrive. Dotarł do mnie już wczoraj. Z pewnością jest o wiele lepszy niż poprzednie pudełka. I choć sam karton dotarł trochę zniszczony to i tak cieszę się jak w Boże Narodzenie. Jest na prawdę ładny. Znów z każdej strony znjaduje się tekst związany z książką. Na tyle znajdziemy też coś, co przypomina rebus-zagadkę. Oczywiście, nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie. Mam nadzieję, że olśni mnie podczas lektury. Wiem, kim była Lukrecja Borgia, której imię znajduje się na odwrocie pudełka, ale cóż, do diaska, ma ona wspólnego z oniryczną powieścią dla młodzieży? To teraz przechodzimy do zawartości pudełka... Pierwszym przedmiotem, który znalazłam był kubeczek. Duży, granatowy (i dość nie ostry na zdjęciu) w rzeczywistości prezentuje się naprawdę dużo lepiej. Drugim podarkiem była świeczka. Niestety jestem beztalenciem, więc nie umiem określić zapachu, nawet jeśli jest to klasyczna wanilia podpisana jako "Mimo wszystko". Przy

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin Ogromne zaskoczenie. Pozytywne. Choć okładka zapowiada romans w cieniu wznoszącej się wieży Eiffela, to powieść Colin jest raczej powieścią społeczno-obyczajową, niż romansem w popularnym rozumieniu. Brytyjska pisarka skupia się na ukazaniu obłudy schyłku XIX stulecia, gierkach pomiędzy klasami europejskiej socjety oraz podobieństw pomiędzy potrzebami bohaterów, a współczesnym czytelnikiem. Z całą pewnością osoby, które sięgają po tę powieść w poszukiwaniu historycznego romansu, namiętnych scen erotycznych i romantycznych scenek w paryskich kawiarniach będą rozczarowane. Jednak osoby, które chciałyby spojrzeć na Paryż z perspektywy budowanej dzień po dniu wieży Eiffela będą zachwycone. Akcja rozwija się dość szybkim, równym tempem. Colin skupia się nie tylko na parze głównych bohaterów - Emilu i Cait - ale także na podopiecznych głównej bohaterki, wchodzących w dorosłość Alice i Jamesa. I to właśnie za sprawą rozpieszczonego ro

"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult i Samanthe van Leer

Bajki tak to już mają, że wszystko dobrze się w nich kończy. Potwory zostają pokonane, księżniczki ocalone, a książęta są szczęśliwie zakochani... Zaraz, zaraz. Tylko kto powiedział, że książę zakochuje się w księżniczce? Co się stanie, gdy miłością jego życia okaże się czytelniczka? Wtedy tak jak Delilah i Oliver zrobią wszystko, aby wyciągnąć księcia z opowieści. I gdy już wszystko się udaje, gdy jesteśmy o krok od szczęśliwego zakończenia postawstaje kontynuacja, która udowadnia, że za każdym Żyli długo i szczęśliwie kryje się sporo opowieści o niepowodzeniach i rozczarowaniach prozą dnia codziennego.  Oliverowi udało się uwolnić z książki. Nie umie prowadzić samochodu, nie zna szkolnego życia i nie rozumie, że sam może podejmować wybory. Mimo to jest najszczęśliwszy na świecie - teraz może być z Delilah. Do czasu... "Po drugiej stronie kartki" Picoult i van Leer Sięgnięcie po kontynuację "Z innej bajki" zajęło mi ponad dwa lata, więc sporo szczegółów z