Przejdź do głównej zawartości

"Pamiętnik Narkomanki" Barbara Rosiek.

"Pamiętnik Narkomanki" Barbara Rosiek




Dawno, oj, dawno nie miałam w ręku tak marnej książki. Nie przekonał mnie nawet fakt, że to prawdziwa historia, prawdziwej kobiety, mającej odwagę podpisać "Pamiętnik..." własnym nazwiskiem. Wcześniej miałam już do czynienia z literaturą o tej tematyce. "Hera moja miłość", "Zapytaj Alice" lub "Charlie" to książki, które chwytają za serce i nie pozwalają oderwać się od lektury. "Pamiętnik..." to coś przez co ledwo przebrnęłam. Tak jak pierwszą część DAŁO się czytać zdanie po zdaniu, tak drugą część czytałam z równą pasją co podręcznik do matematyki elementarnej. 

Sama przed sobą staram się tłumaczyć autorkę. Mając tak przeżarty i wyniszczony mózg ciężko jest znaleźć w sobie talenty i zdolności. A pisanie wymaga zarówno talentu, jak techniki. Szkoda, bo nawet techniki nie znalazłam. Nic, co by mnie poruszyło. Wszystkie emocje są takie... Nie, właściwie tu nie ma emocji. Książka jest SUCHA. Wyzuta z odczuć, przeżyć, wrażeniem. Pozbawiona kolorytu. To raczej luźne zapiski jasne tylko dla autorki. Brak powiązań pomiędzy poszczególnymi wpisami doprowadzał mnie do szewskiej pasji. Długie odstępy czasowe wprowadzały dodatkowy chaos. A język... Karkołomny, pełen powtórzeń i tak bardzo ubogi. To już nie jest prostota przekazu, to nieumiejętność trafnego opisu. 

Ćpanie. Odwyk. Ćpanie. Odwyk. Ćpanie. Ćpanie. Ćpanie. Dzięki Bogu, że książka ma zaledwie 300 stron! Kolejnej setki nie zniosłabym. Czytałam na siłę. Koniecznie chciałam znaleźć tu jakiś pozytywny aspekt. Jest tyle zachwyconych i oczarowanych osób. Zakochanych w tej lekturze bez pamięci. Nie mam pojęcia, co Was w niej uwiodło. Dla mnie to tylko wykaz dni na trzeźwo i po majce. 

Może, gdyby skrócić "Pamiętnik..." dałoby się to uratować? Gdyby tak pozbyć się okresu studiowania? Przecież to stek bzdur, pozbawiony sensu. Tak bardzo chciałam wczuć się w bohaterkę-autorkę. Chciałam wraz z Nią przeżywać jej lęki, chwile zwątpienia i słabości, nieliczne momenty szczęścia. Chciałam coś poczuć. Cokolwiek. A udało mi się jedynie polubić psiaka głównej bohaterki. Szkoda, że to nie opowieść o piesku.

Przyznaję, moje "czytanie" ostatnich kilkudziesięciu stron polegało na przekartkowaniu, czytaniu 3-4 wpisów z każdej strony. I to tych kilku zdaniowych, czterowersowych. Dłuższe tylko "głaskałam" wzrokiem. A to dlatego, że każda strona wyglądała tak samo. Mówiła o tym samym. Każda strona była taka sama. Zmieniały się tylko daty i słowa. Lecz sens tych słów pozostawał niezmienny. 

Nie polecam. Stanowczo. Jeśli ktoś chce zapoznać się z motywem narkomanii to zapraszam do lektury "Zapytaj Alice". Moim zdaniem to najlepsza pozycja o tej tematyce. Z polskiego podwórka gorąco zachęcam po książki Anny Onichimowskiej. Tam pojawia się taka mityczna figura jak FABUŁA. Dodatkowo mamy do czynienia z urozmaiceniami jak DIALOGI i OPISY. Fascynująca sprawa, gdy tak zestawić te trzy elementy, dodać szczyptę przemyśleń i krztę dydaktyzmu. A całość zagotowana jest z bulionie z przedziwnej substancji o nazwie "motyw narkomana". 

"Pamiętnik..." nie jest dobrą pozycją. Szokująca okładka. Prosty tytuł. Wydana po raz pierwszy dwadzieścia-trzydzieści lat temu. Jedna z pierwszych pozycji tego typu do dostanie w Polsce. Cztery kiepskie chwyty, które sprawiły, że grono osób sięgnęło po tę pozycję. Ja z pewnością nie wrócę do lektury. 

Komentarze

  1. "zapytaj Alice" według mnie było o wiele mniej autentyczne,chciało mi się śmiać przy tym. Pamiętnik Narkomanki był o wiele bardziej autentyczny według mnie,ale rzeczywiście-czyta się niezwykle ciężko. Nie oczarowała mnie. Książki Anny Onichimowskiej są świetne,nie tylko te o narkotykach.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wyśniony Moondrive Box!

Ta-dam! Nadszedł czas na nowy Box od Wydawnictwa Moondrive. Dotarł do mnie już wczoraj. Z pewnością jest o wiele lepszy niż poprzednie pudełka. I choć sam karton dotarł trochę zniszczony to i tak cieszę się jak w Boże Narodzenie. Jest na prawdę ładny. Znów z każdej strony znjaduje się tekst związany z książką. Na tyle znajdziemy też coś, co przypomina rebus-zagadkę. Oczywiście, nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie. Mam nadzieję, że olśni mnie podczas lektury. Wiem, kim była Lukrecja Borgia, której imię znajduje się na odwrocie pudełka, ale cóż, do diaska, ma ona wspólnego z oniryczną powieścią dla młodzieży? To teraz przechodzimy do zawartości pudełka... Pierwszym przedmiotem, który znalazłam był kubeczek. Duży, granatowy (i dość nie ostry na zdjęciu) w rzeczywistości prezentuje się naprawdę dużo lepiej. Drugim podarkiem była świeczka. Niestety jestem beztalenciem, więc nie umiem określić zapachu, nawet jeśli jest to klasyczna wanilia podpisana jako "Mimo wszystko". Przy

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin Ogromne zaskoczenie. Pozytywne. Choć okładka zapowiada romans w cieniu wznoszącej się wieży Eiffela, to powieść Colin jest raczej powieścią społeczno-obyczajową, niż romansem w popularnym rozumieniu. Brytyjska pisarka skupia się na ukazaniu obłudy schyłku XIX stulecia, gierkach pomiędzy klasami europejskiej socjety oraz podobieństw pomiędzy potrzebami bohaterów, a współczesnym czytelnikiem. Z całą pewnością osoby, które sięgają po tę powieść w poszukiwaniu historycznego romansu, namiętnych scen erotycznych i romantycznych scenek w paryskich kawiarniach będą rozczarowane. Jednak osoby, które chciałyby spojrzeć na Paryż z perspektywy budowanej dzień po dniu wieży Eiffela będą zachwycone. Akcja rozwija się dość szybkim, równym tempem. Colin skupia się nie tylko na parze głównych bohaterów - Emilu i Cait - ale także na podopiecznych głównej bohaterki, wchodzących w dorosłość Alice i Jamesa. I to właśnie za sprawą rozpieszczonego ro

"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult i Samanthe van Leer

Bajki tak to już mają, że wszystko dobrze się w nich kończy. Potwory zostają pokonane, księżniczki ocalone, a książęta są szczęśliwie zakochani... Zaraz, zaraz. Tylko kto powiedział, że książę zakochuje się w księżniczce? Co się stanie, gdy miłością jego życia okaże się czytelniczka? Wtedy tak jak Delilah i Oliver zrobią wszystko, aby wyciągnąć księcia z opowieści. I gdy już wszystko się udaje, gdy jesteśmy o krok od szczęśliwego zakończenia postawstaje kontynuacja, która udowadnia, że za każdym Żyli długo i szczęśliwie kryje się sporo opowieści o niepowodzeniach i rozczarowaniach prozą dnia codziennego.  Oliverowi udało się uwolnić z książki. Nie umie prowadzić samochodu, nie zna szkolnego życia i nie rozumie, że sam może podejmować wybory. Mimo to jest najszczęśliwszy na świecie - teraz może być z Delilah. Do czasu... "Po drugiej stronie kartki" Picoult i van Leer Sięgnięcie po kontynuację "Z innej bajki" zajęło mi ponad dwa lata, więc sporo szczegółów z