"Ukojenie" Meggie Stiefvater |
Grace jest w lesie. Jest wilkiem. Sam jest w człowiekiem. Kocha. Tęskni. Zrobi wszystko, by przywrócić ukochanej jej ludzkie życie. Jest coraz cieplej, nadchodzi wiosna. Ale kilkumiesięczny powrót Grace do świata ludzi to zbyt mało. Niestety, to nie jedyny problem, z którymi zmagają się wilki. Wkrótce rozpocznie się polowanie. Ojciec Isabel - Tom Culpeper - organizuje zemstę na wilkach. Sięga po stare kontakty, zdobywa pozwolenie na odstrzał z helikoptera. Stara się maksymalnie przyspieszyć dzień polowania. Zrobi wszystko, by wybić zwierzęta. Co do jednego.
Tak jak w "Niepokoju" mamy tu do czynienia z czworgiem narratorów pierwszoosobowych. Już w drugim tomie ten zabieg nie przypadł mi do gustu. W tej części stał się on mocno irytujący, ponieważ maksymalnie wydłużał akcję. Fakt, ciekawie czytało się o Grace, gdy była uwięziona w ciele wilka. Las widziany oczami dzikiego zwierzęcia, które jednak zachowuje odrobinę ludzkich uczuć i świadomość.Jednak pozostawienie w gronie narratorów Sama, Cola oraz Isabel to trochę zbyt dużo... Infantylny Sam, zakochany w muzyce i poezji, królowa szkoły rodem z Kalifornii oraz geniusz naukowy, oraz wirtuoz w jednym. Mieszanka wybuchowa.
Jak już wspominałam - "Ukojenie" ma najwięcej stron. A jednocześnie najmniej akcji. "COŚ" zaczyna się dziać zaledwie na sto stron przed końcem. Połowa fabuły to rozterki bohaterów. Badania Cola nad "wilczym wirusem", kłopoty w domu Isabel oraz tęsknota Sama. Strasznie ciągnęło mi się ponad pół książki. "Zaskoczyłam" dopiero na kilkadziesiąt ostatnich stron. Wtedy akcja zaczęła pędzić na łeb, na szyję; wtedy zorientowałam się, że mam znów do czynienia z prozą pani Stiefvater.
Bardzo lubię opisy zawarte w tej trylogii. Niestety tu ich najmniej. Szukałam, czekałam... Pojawiały się miejsca, które już znałam - "Krzywa półka", las za domem Grace, dom Becka. Kilka nowych miejsc - las i dom na półwyspie, kolejne pokoje w rezydencji Izabel. Ale brak obrazów jak z "Drżenia".
Już dwa razy zachwycałam się nad cytatami z poezji Rilkego, więc zachwycę się po raz trzeci. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z jego twórczością, jednak mam wielką ochotę nadrobić zaległości. Drugim elementem, nad którym rozpływałam się w poprzednich recenzjach były teksty piosenek Sama. Strasznie podoba mi się taki sposób wyrażania emocji. Staram się zrozumieć nieśmiałość Sama, jego wyobcowanie oraz brak dojrzałości emocjonalnej. Gitara, komponowanie utworów oraz pisanie własnych tekstów świetnie dopełniają jego postać. Z pewnością jest to mój ulubiony bohater tej trylogii. Brak mu schematyzmu oraz powtarzalności.
Trylogia "Drżenie" jest porównywana do "Zmierzchu". Nie mam pojęcia skąd taki pomysł. Nie udało znaleźć mi się tu nawet drobnych podobieństw. Brak Wampirów, Grace to silna i bystra dziewczyna, a nie ciamajda Bella. Sam to chłopak z kłopotami, dziwną przeszłością i lękami silniejszymi od niego, a nie pruderyjny książę z bajki. Nie dopatrzyłam się także podobieństw fabularnych.
Szkoda tylko, że zakończenie... Zakończenie wcale nie jest zakończeniem. I nie mam tu na myśli kompozycji otwartej. Brak motta, przesłania lub zapowiedzi czwartego tomu. Po prostu akcja się urywa. Jakby zabrakło rozdziału o nazwie "epilog".
Zachęcam do przeczytania całej trylogii. Koniecznie w porządku chronologicznym opisanych wydarzeń. Ja sama na pewno jeszcze sięgnę po książki autorstwa Stiefvater.
Już dwa razy zachwycałam się nad cytatami z poezji Rilkego, więc zachwycę się po raz trzeci. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z jego twórczością, jednak mam wielką ochotę nadrobić zaległości. Drugim elementem, nad którym rozpływałam się w poprzednich recenzjach były teksty piosenek Sama. Strasznie podoba mi się taki sposób wyrażania emocji. Staram się zrozumieć nieśmiałość Sama, jego wyobcowanie oraz brak dojrzałości emocjonalnej. Gitara, komponowanie utworów oraz pisanie własnych tekstów świetnie dopełniają jego postać. Z pewnością jest to mój ulubiony bohater tej trylogii. Brak mu schematyzmu oraz powtarzalności.
Trylogia "Drżenie" jest porównywana do "Zmierzchu". Nie mam pojęcia skąd taki pomysł. Nie udało znaleźć mi się tu nawet drobnych podobieństw. Brak Wampirów, Grace to silna i bystra dziewczyna, a nie ciamajda Bella. Sam to chłopak z kłopotami, dziwną przeszłością i lękami silniejszymi od niego, a nie pruderyjny książę z bajki. Nie dopatrzyłam się także podobieństw fabularnych.
Szkoda tylko, że zakończenie... Zakończenie wcale nie jest zakończeniem. I nie mam tu na myśli kompozycji otwartej. Brak motta, przesłania lub zapowiedzi czwartego tomu. Po prostu akcja się urywa. Jakby zabrakło rozdziału o nazwie "epilog".
Zachęcam do przeczytania całej trylogii. Koniecznie w porządku chronologicznym opisanych wydarzeń. Ja sama na pewno jeszcze sięgnę po książki autorstwa Stiefvater.
Komentarze
Prześlij komentarz