"Mam na imię Jutro" Damian Dibben |
Narracja z perspektywy psa nie jest tak osobliwa jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Czytałam już kilka tytułów, w których czytelnik poznaje świat oczami psiaka. Niemniej, z łatwością polubiłam tytułowego Jutro. W pełnie rozumiałam jego uczucie oddania i przywiązania do swojego pana oraz z radością śledziłam rozwój przyjaźni pomiędzy Jutro a złotym kundelkiem poznanym pod katedrą w Wenecji. To chyba najbardziej elokwentny psiak we współczesnej literaturze.
Podobał mi się finałowy zwrot akcji. Nawet jeśli nie był on bardzo oryginalny, to wyróżniał się na tle fabuły skupionej wokół poszukiwań pana Jutra. Zwrócenie większej uwagi na relacje pomiędzy dwiema najważniejszymi postaciami ludzkimi. Nie jestem jednak pewna, dlaczego klasyfikuję się tą powieść jako propozycję dla młodzieży... Moim zdaniem to klasyczna powieść przygodowa, w której autor dużo uwagi poświęca historii Europy, architekturze i sztuce jednocześnie podkreślając siłę przyjaźni i wierności swoim przekonaniom. Także wyciszenie dynamiki akcji pod koniec książki przypomina mi klasyczne powieści przygodowe z ubiegłego wieku.
To wspaniała powieść rodzinna. Spodoba się zarówno młodszym jak i starszym czytelnikom. ma epicki rozmach w opisach, a emocjonalność narracji sprawia, że czyta się naprawdę szybko. Opis bitwy pod Waterloo jest fenomenalny! Gorąco zachęcam do lektury.
Komentarze
Prześlij komentarz