"Coraz większy mrok" Colleen Hoover |
Najnowsza powieść Colleen Hoover nie jest ani romansem ani powieścią dla młodych dorosłych. Hoover poszła w ślady swojej przyjaciółki, koleżanki po fachu Tarryn Fisher i stworzyła thriller psychologiczny w stylu Fisher. Właściwie... stworzyła wariację na temat jednej z pozycji pióra Fisher! Podobieństwa do "Bad Mommy. Zła Mama" widoczne są na każdej stronie. Nie jestem pewna, czy to wariacja na temat historii stworzonej przez Fisher czy swoista druga część tamtej opowieści... Dodajcie do tego nieco szczegółów z innej powieści Fisher - "Ciemnej strony" - i już wiecie o czym jest najnowsza książka Hoover.
To nie jest zła powieść. W żadnym wypadku. Czyta się szybko, płynnie. Nie ma żadnych przestojów fabularnych, które czasem pojawiają się w thrillerach i książkach sensacyjnych. Może nie udało mi się polubić żadnego z bohaterów, ale nie byli oni tak irytujący, żeby nie dało się o nich czytać (jak w Maybe someday" ).Warsztatowo nic nie można jej zarzucić. Jeśli ktoś nie zna twórczości Fisher, to pochłonie (go) "Coraz większy mrok" w jeden mroczny wieczór i będzie zachwycony. Niestety, inspiracja twórczością najlepszej przyjaciółki Hoover jest tak wyrazista, że żaden z twistów fabularnych mnie nie zaskoczył. Cały czas miałam w głowie zdanie Ale to już było! i także finał okazał się powtórką z rozrywki.
Najtrudniej było mi przebrnąć przez długie i rozbudowane opisy erotyki. Jak na tak niewielką objętościowo powieść, erotyka zajmuje sporo miejsca. Jednak niewiele wnosi do fabuły. Z całą pewnością służy to kreacji Verity. Niemniej, jestem przekonana, że nie potrzeba było aż tak wielu opisów, aby w pełni pokazać tę naturę bohaterki.
Zdaję sobie sprawę, że proza gatunkowa musi spełniać pewne normy gatunkowe, aby dany tytuł wpasował się w gatunek, jednak wiele elementów powieści Hoover (jak choćby, motyw pisarza, analizowanie przeszłości, brak instynktu macierzyńskiego, kompozycja szkatułkowa) to wątki zaczerpnięte przede wszystkim z "Bad Mommy. Zła Mama" oraz "Ciemnej strony", finał nieco przypominał mi "Margo" wraz z rozterkami moralnymi, z którymi zmaga się czytelnik po zakończeniu tej lektury.
Polecam miłośnikom gatunku oraz wielbicielom Fisher, którym nie przeszkadza korzystanie z tych samych schematów, motywów i wątków. To dobra propozycja na jeden wieczór. Powieść czyta się lekko, łatwo i raczej przyjemnie, nie angażując czytelnika i nie męcząc go zawiłą intrygą.
Komentarze
Prześlij komentarz