Przejdź do głównej zawartości

"Dachołazy" Katherine Rundell

"Dachołazy" Katherine Rundell

Sierot w literaturze dziecięcej nie brakuje już od dziesięcioleci. Sophie przeżyła katastrofę statku. Jest jedną z niewielu ocalałych. Trafia pod opiekę współpasażera, Charlesa. I choć opieka społeczna nie jest zachwycona faktem, że samotny mężczyzna wychowuje małą dziewczynkę, to daje im spokój. Do czasu. Pewnego dnia Charles i Sophie zmuszeni są uciekać z Londynu i wyruszają w podróż do Francji, aby odnaleźć matkę dziewczynki, kierując się jedynie adresem na futerale od wiolonczeli...

Książka nie jest długa, ma zaledwie dwieście sześćdziesiąt stron. Jednak aż sto stron to wstęp, ekspozycja bohaterów oraz opisy ich wspólnego życia w Londynie. Właściwa akcja zaczyna się dopiero po dotarciu do Paryża, gdzie Sophie staje się tytułowym dachołazem, próbuje odnaleźć matkę oraz uczy się szanować wolność, którą otrzymuje od swojego opiekuna każdego dnia. Proporcje pomiędzy wstępem, rozwinięciem i zakończeniem są poważnie zachwiane, najbardziej dynamiczne fragmenty to trzydzieści ostatnich stron, po których akcja urywa się bez zapowiedzi.

Gdy już wciągnęłam się w świat stworzony przez Rundell nie zauważałam kiedy czytałam kolejne strony, czy rozdziały, choć cały czas czekałam na moment bardziej przepełniony magią. Patrząc na okładkę, czytając opis oraz interpretując tytuł spodziewałam się świata, w którym granica pomiędzy snem a jawą jest zatarta. Czy jest bardziej magiczne i literackie miasto niż Paryż? Jednak autorka pozostała w świecie realnych, tylko w niektórych momentach popuszczając wodze wyobraźni. 

Rundell nie określa jasno czasu akcji. Równie dobrze mogą to być lata dwudzieste ubiegłego stulecia, jak i wiek dziewiętnasty. Przez tę niejasność nieco obco czułam się w Paryżu dachołazów, goniąc za wspomnieniami niemowlęcia i uciekając przed paskudną bandą z dworca. I choć polubiłam wszystkich bohaterów, to czuję niedosyt. Gdyby ta powieść miała ze sto stron więcej, postacie poboczne zostały lepiej opisane, byłaby to fenomenalna propozycja dla małych i dużych.

Polecam starszym dzieciom. Rówieśnicy Sophie - dwunastolatki - mogą czuć się zbyt znudzeni bardzo rozbudowanym wstępem i dość enigmatycznym zakończeniem. To chyba ten przypadek powieści dla dzieci, która bardziej spodoba się dorosłym niż dzieciom. Zwłaszcza jeśli dzieci, tak jak ja, oczekiwały po tej pozycji więcej magii. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wyśniony Moondrive Box!

Ta-dam! Nadszedł czas na nowy Box od Wydawnictwa Moondrive. Dotarł do mnie już wczoraj. Z pewnością jest o wiele lepszy niż poprzednie pudełka. I choć sam karton dotarł trochę zniszczony to i tak cieszę się jak w Boże Narodzenie. Jest na prawdę ładny. Znów z każdej strony znjaduje się tekst związany z książką. Na tyle znajdziemy też coś, co przypomina rebus-zagadkę. Oczywiście, nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie. Mam nadzieję, że olśni mnie podczas lektury. Wiem, kim była Lukrecja Borgia, której imię znajduje się na odwrocie pudełka, ale cóż, do diaska, ma ona wspólnego z oniryczną powieścią dla młodzieży? To teraz przechodzimy do zawartości pudełka... Pierwszym przedmiotem, który znalazłam był kubeczek. Duży, granatowy (i dość nie ostry na zdjęciu) w rzeczywistości prezentuje się naprawdę dużo lepiej. Drugim podarkiem była świeczka. Niestety jestem beztalenciem, więc nie umiem określić zapachu, nawet jeśli jest to klasyczna wanilia podpisana jako "Mimo wszystko". Przy

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin Ogromne zaskoczenie. Pozytywne. Choć okładka zapowiada romans w cieniu wznoszącej się wieży Eiffela, to powieść Colin jest raczej powieścią społeczno-obyczajową, niż romansem w popularnym rozumieniu. Brytyjska pisarka skupia się na ukazaniu obłudy schyłku XIX stulecia, gierkach pomiędzy klasami europejskiej socjety oraz podobieństw pomiędzy potrzebami bohaterów, a współczesnym czytelnikiem. Z całą pewnością osoby, które sięgają po tę powieść w poszukiwaniu historycznego romansu, namiętnych scen erotycznych i romantycznych scenek w paryskich kawiarniach będą rozczarowane. Jednak osoby, które chciałyby spojrzeć na Paryż z perspektywy budowanej dzień po dniu wieży Eiffela będą zachwycone. Akcja rozwija się dość szybkim, równym tempem. Colin skupia się nie tylko na parze głównych bohaterów - Emilu i Cait - ale także na podopiecznych głównej bohaterki, wchodzących w dorosłość Alice i Jamesa. I to właśnie za sprawą rozpieszczonego ro

"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult i Samanthe van Leer

Bajki tak to już mają, że wszystko dobrze się w nich kończy. Potwory zostają pokonane, księżniczki ocalone, a książęta są szczęśliwie zakochani... Zaraz, zaraz. Tylko kto powiedział, że książę zakochuje się w księżniczce? Co się stanie, gdy miłością jego życia okaże się czytelniczka? Wtedy tak jak Delilah i Oliver zrobią wszystko, aby wyciągnąć księcia z opowieści. I gdy już wszystko się udaje, gdy jesteśmy o krok od szczęśliwego zakończenia postawstaje kontynuacja, która udowadnia, że za każdym Żyli długo i szczęśliwie kryje się sporo opowieści o niepowodzeniach i rozczarowaniach prozą dnia codziennego.  Oliverowi udało się uwolnić z książki. Nie umie prowadzić samochodu, nie zna szkolnego życia i nie rozumie, że sam może podejmować wybory. Mimo to jest najszczęśliwszy na świecie - teraz może być z Delilah. Do czasu... "Po drugiej stronie kartki" Picoult i van Leer Sięgnięcie po kontynuację "Z innej bajki" zajęło mi ponad dwa lata, więc sporo szczegółów z