Przejdź do głównej zawartości

"Wyśnione miejsca" Brenna Yovanoff


Premiera już za nieco ponad tydzień, więc warto napisać coś o tej pozycji, prawda? "Wyśnione miejsca" podbiły moje serce już samą okładką, ale pewnie nie pojawiły by się w moim domu tak wcześnie, gdyby nie Moondrive Box. A skoro miałam już okazję, aby przeczytać tę oniryczną opowieść jeszcze przed premierą to postanowiłam zmienić czytelnicze plany i... I naprawdę lubię tę powieść. Marshall ma problemy. I nawet nie stara się tego ukrywać. Jest jednym z tych mężczyzn, których nie chciałoby się spotkać w ciemnej uliczce. Ale potrafi być też lepszym człowiekiem. Waverly jest dziwna, inna i nietypowa. Jednocześnie jest idealną uczennicą szkoły średniej, z drugiej strony cierpi na poważne zaburzenia snu. Pewnego wieczoru postanawia użyć świec, aby odpłynąć do krainy Morfeusza. Właśnie wtedy odkrywa, że we snach może przenieść się tam, gdzie  naprawdę jest jej miejsce...
"Wyśnione miejsca" Brenna Yovanoff





Przyznaję, chyba na początku oczekiwałam, że będzie bardziej magiczna. Więcej magii, czarów, snów i marzeń na jawie. Jednak to realna część życia bohaterów jest wyeksponowana, a pod koniec fantastyczne wątki znikają całkowicie. To powód, przez który nie zakochałam się w tej powieść na zabój. Bo niby wszystko ładnie, pięknie nieralnie-realne wędrówki we snach, ale nikt nie wytłumaczył ani czytelnikowi ani bohaterom jak to się odbywa. Przez rozdział lub dwa Weverly zastanawia się jak to wszystko możliwe, jednak nie otrzymuje odpowiedzi. To trochę niekonsekwentne. Autorka wprowadza wątek nadprzyrodzony, aby porzucić go i zająć się innymi problemami bohaterów. Tak po prostu, bez słowa wyjaśnienia.

Odpowiada mi styl i język Yovanoff. I choć czasem znajdywałam błędy logiczne (głównie w sferze porównań i quasi-metaforycznych opisów uczuć bohaterów) to na ogół łatwo szło mi zanurzenie się w świecie wykreowanym przez autorkę. Sama nie wiem kiedy przerzucałam strony. Bang! I byłam kilkanaście stron dalej w pełni pochłonięta przygodami głównych bohaterów.

Wielką zaletą jest postać drugoplanowa - Autumn. Ta barwna, nietuzinkowa i pokręcona dziewczyna wprowadza do powieści drugie dno. Pogłębia analizę wszystkich bohaterów, nie tylko Marshalla i Waverly. Jest także spoiwem, które scala z pozoru różne przygody oraz bawi się w półboga amorów i swatów, angażując się we wszystko dookoła. Bez niej ta książka byłaby dużo słabsza, płytsza i przeznaczona dla mniej wymagających odbiorców.

Ogólnie polecam. Choć nie jest to powieść idealna ma swoje zalety, a postać głównej bohaterki jest na tyle ciekawa, że warto poznać ją bliżej. Nie spotkałam się jeszcze z sytuacją, w której autorka decyduje się na nietypową, chorą główną bohaterkę, po czym porzuca próby wyjaśnienia powodów odmienności swojej postaci.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wyśniony Moondrive Box!

Ta-dam! Nadszedł czas na nowy Box od Wydawnictwa Moondrive. Dotarł do mnie już wczoraj. Z pewnością jest o wiele lepszy niż poprzednie pudełka. I choć sam karton dotarł trochę zniszczony to i tak cieszę się jak w Boże Narodzenie. Jest na prawdę ładny. Znów z każdej strony znjaduje się tekst związany z książką. Na tyle znajdziemy też coś, co przypomina rebus-zagadkę. Oczywiście, nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie. Mam nadzieję, że olśni mnie podczas lektury. Wiem, kim była Lukrecja Borgia, której imię znajduje się na odwrocie pudełka, ale cóż, do diaska, ma ona wspólnego z oniryczną powieścią dla młodzieży? To teraz przechodzimy do zawartości pudełka... Pierwszym przedmiotem, który znalazłam był kubeczek. Duży, granatowy (i dość nie ostry na zdjęciu) w rzeczywistości prezentuje się naprawdę dużo lepiej. Drugim podarkiem była świeczka. Niestety jestem beztalenciem, więc nie umiem określić zapachu, nawet jeśli jest to klasyczna wanilia podpisana jako "Mimo wszystko". Przy

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin Ogromne zaskoczenie. Pozytywne. Choć okładka zapowiada romans w cieniu wznoszącej się wieży Eiffela, to powieść Colin jest raczej powieścią społeczno-obyczajową, niż romansem w popularnym rozumieniu. Brytyjska pisarka skupia się na ukazaniu obłudy schyłku XIX stulecia, gierkach pomiędzy klasami europejskiej socjety oraz podobieństw pomiędzy potrzebami bohaterów, a współczesnym czytelnikiem. Z całą pewnością osoby, które sięgają po tę powieść w poszukiwaniu historycznego romansu, namiętnych scen erotycznych i romantycznych scenek w paryskich kawiarniach będą rozczarowane. Jednak osoby, które chciałyby spojrzeć na Paryż z perspektywy budowanej dzień po dniu wieży Eiffela będą zachwycone. Akcja rozwija się dość szybkim, równym tempem. Colin skupia się nie tylko na parze głównych bohaterów - Emilu i Cait - ale także na podopiecznych głównej bohaterki, wchodzących w dorosłość Alice i Jamesa. I to właśnie za sprawą rozpieszczonego ro

"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult i Samanthe van Leer

Bajki tak to już mają, że wszystko dobrze się w nich kończy. Potwory zostają pokonane, księżniczki ocalone, a książęta są szczęśliwie zakochani... Zaraz, zaraz. Tylko kto powiedział, że książę zakochuje się w księżniczce? Co się stanie, gdy miłością jego życia okaże się czytelniczka? Wtedy tak jak Delilah i Oliver zrobią wszystko, aby wyciągnąć księcia z opowieści. I gdy już wszystko się udaje, gdy jesteśmy o krok od szczęśliwego zakończenia postawstaje kontynuacja, która udowadnia, że za każdym Żyli długo i szczęśliwie kryje się sporo opowieści o niepowodzeniach i rozczarowaniach prozą dnia codziennego.  Oliverowi udało się uwolnić z książki. Nie umie prowadzić samochodu, nie zna szkolnego życia i nie rozumie, że sam może podejmować wybory. Mimo to jest najszczęśliwszy na świecie - teraz może być z Delilah. Do czasu... "Po drugiej stronie kartki" Picoult i van Leer Sięgnięcie po kontynuację "Z innej bajki" zajęło mi ponad dwa lata, więc sporo szczegółów z