"Nevermore. Otchłań" Kelly Creagh |
Też lubicie czytać całą serię od razu tom po tomie? Ja uwielbiam, szczególnie jeśli są to trylogie, dlatego bardzo długo zwlekałam z rozpoczęciem lektury "Nevermore". Gdy w końcu wydano po polsku finałową część nie mogłam się powstrzymać. Seria o Isobel i Varenie nadal jest dziwna i nietuzinkowa. Wymyka się klasycznej genealogii. Nie mogę z czystym sumieniem nazwać tej serii trylogią paranormal romance. To coś więcej, a zarazem mniej. Choć uczucie pomiędzy bohaterami stanowi siłę napędową ich działań to jednak łatwo zapomnieć, że ktoś tu kogoś kocha. Miłość zwyczajnie gubi się w świecie wykreowanym przez opowiadania Poego, wyobraźnię Creagh i lęki jej bohatera.
Brakuje też obowiązkowego trójkąta miłosnego uwielbianego przez nastoletnie czytelniczki. Dzięki temu mam wrażenie, że jest to trylogia skierowana do nieco starszych czytelników, niż nastolatki zakochane w Edziu ze "Zmierzchu". Nie przeszkadza temu nawet młody wiek bohaterów. Równie często co szesnastolatki pojawiają się tu dorośli bohaterowie, o których autorka nie zapomniała (więcej na ten temat w recenzji drugiego tomu). Trzeci tom sprawił, że dostałam też to na co oczekiwałam - dużo magii w książkach o magii. Już pierwsze parędziesiąt stron przenosi nas z rzeczywistego świata do tego mrocznego, gotyckiego rodem z "Zagłady domu Usherów". Dzięki temu atmosfera napięcia i tajemnicy towarzyszy przez całą lekturę, a nie jedynie przez końcowe rozdziały. Fabuła naprawdę trzyma w napięciu i zwalnia dopiero na sto stron przed epilogiem, wieńczącym cykl.
Na początku mimo wszystko ciężko było mi wbić się w styl autorki. Nadal nie polubiłam głównych bohaterów. Isobel jest irytująca, choć w inny sposób niż większość nieszczęśliwie zakochanych bohaterek serii paranormlanych. Jednak najbardziej nieznośny jest narrator. Z jednej strony - gdyby nie jego komentarze umykałoby mi wiele zdarzeń. Często czułam się zagubiona, zwłaszcza w drugim tomie i dopiero teraz narrator streszczając przeszłe wydarzenia wyjaśnił mi co się wydarzyło. Jednak jeszcze częściej jego komentarze są zbędne. Cóż mnie obchodzi co na kolacje jadła Izyy z rodziną? Zdecydowanie ciekawsze są postacie drugoplanowe - Gwen oraz Danny. Zabrakło mi też trochę odwołań do Poego. Skoro to finałowy tom jego postać mogłaby być ważniejsza, albo zwyczajnie zauważalna. W niektórych rozdziałach zdarzają się jedynie krótkie cytaty z poezji romantyka, jednak wciąż czułam niedosyt.
Pierwszy tom był najsłabszy, drugi odrobinę lepszy, a trzeci ciut gorszy niż drugi, choć nadal lepszy od pierwszego. Mimo to warto przeczytać tę serię. Nie jest tak mroczna, aby nie pozwalała zasnąć, więc nadaje się jako lektura do poduchy, o której można zapomnieć pół roku po przeczytaniu. Odpręża i wciąga, ale nie przynosi oświecenia.
Na początku mimo wszystko ciężko było mi wbić się w styl autorki. Nadal nie polubiłam głównych bohaterów. Isobel jest irytująca, choć w inny sposób niż większość nieszczęśliwie zakochanych bohaterek serii paranormlanych. Jednak najbardziej nieznośny jest narrator. Z jednej strony - gdyby nie jego komentarze umykałoby mi wiele zdarzeń. Często czułam się zagubiona, zwłaszcza w drugim tomie i dopiero teraz narrator streszczając przeszłe wydarzenia wyjaśnił mi co się wydarzyło. Jednak jeszcze częściej jego komentarze są zbędne. Cóż mnie obchodzi co na kolacje jadła Izyy z rodziną? Zdecydowanie ciekawsze są postacie drugoplanowe - Gwen oraz Danny. Zabrakło mi też trochę odwołań do Poego. Skoro to finałowy tom jego postać mogłaby być ważniejsza, albo zwyczajnie zauważalna. W niektórych rozdziałach zdarzają się jedynie krótkie cytaty z poezji romantyka, jednak wciąż czułam niedosyt.
Pierwszy tom był najsłabszy, drugi odrobinę lepszy, a trzeci ciut gorszy niż drugi, choć nadal lepszy od pierwszego. Mimo to warto przeczytać tę serię. Nie jest tak mroczna, aby nie pozwalała zasnąć, więc nadaje się jako lektura do poduchy, o której można zapomnieć pół roku po przeczytaniu. Odpręża i wciąga, ale nie przynosi oświecenia.
Komentarze
Prześlij komentarz