Przejdź do głównej zawartości

"Wyborny trup" Agustina Bazterrica

Kanibalizm nie jest nowym tematem w literaturze, choć od pary lat nie odświeżanym. Niestety, nie jest to też temat, który może wypełnić całą, choć niedługą, powieść. Z pewnością, "Wyborny trup" byłby świetnym opowiadaniem, w pełni skupionym na ekspozycji tego okrutnego świata, pozbawionego jako takiej fabuły. Początkowo jest naprawdę intrygująco, nieco obrzydliwie jak "obiecuje" wydawca na czwartej stronie okładki, Bazterrica jednak szybko łagodzi wydźwięk swojej powieści, niejako topi początkowe brutalnej opisy w perypetiach głównego bohatera.

Szalenie irytujące relacje pomiędzy głównym bohaterem a jego bliskimi - siostrą, siostrzeńcami czy nawet żoną. Niby coś tu się dzieje, ktoś umiera, a ktoś się rodzi, jednak wszystko jest tak blade, nijakie, płytkie i nieangażujące, że nie sposób zaangażować się fabułę. Odgadnąć co się wydarzy i jak to wszystko się skończy mogłoby nawet dziecko, niestety opisy przemian społecznych nie rekompensują niedostatków postaciowo-fabularnych. Początkowe rozdziały skupione na przedstawieniu sposobów hodowli, uboju oraz dystrybucji "specjalnego mięsa" ciekawią i dają nadzieję na wartościową pozycję opartą o obserwacje z zakresu inżynierii społecznej, niestety potem autorka skupia się na głównym bohaterze, Marcosie, jego rodzinie i qasi-romantycznym wątku, który rozwija się w drugiej połowie powieści.

Interesujący jest niemniej motyw śmierci niemowlęcia oraz poronienia. Nadal są to tematy rzadko poruszane w literaturze nie-kobiecej (choć wzbraniam się przed użyciem tego niepotrzebnie wartościującego określenia). Finał jednak mocno rozczarowuje, próba otwartego zakończenia nie pozostawia czytelnika z żadnymi pytaniami, nawet dalsze losy bohaterów nie wydają się ciekawe.

Widać ambicję autorki, aby "Wyborny trup" stał się nowym "Rokiem 1984". Liczne nawiązania, nie tylko gatunkowe, miały, zdaje się, zadowolić bardziej wymagającego czytelnika, takiego co to klasykę zna i lubi ją dostrzegać w współczesnych działach. Niestety, interseksualność wykładana łopatą nie robi wrażenia ani na koneserach literatury wieków ubiegłych, ani na poszukiwaczy mocnych wrażeń w literaturze gatunkowej.

Do przeczytania i zapomnienia. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wyśniony Moondrive Box!

Ta-dam! Nadszedł czas na nowy Box od Wydawnictwa Moondrive. Dotarł do mnie już wczoraj. Z pewnością jest o wiele lepszy niż poprzednie pudełka. I choć sam karton dotarł trochę zniszczony to i tak cieszę się jak w Boże Narodzenie. Jest na prawdę ładny. Znów z każdej strony znjaduje się tekst związany z książką. Na tyle znajdziemy też coś, co przypomina rebus-zagadkę. Oczywiście, nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie. Mam nadzieję, że olśni mnie podczas lektury. Wiem, kim była Lukrecja Borgia, której imię znajduje się na odwrocie pudełka, ale cóż, do diaska, ma ona wspólnego z oniryczną powieścią dla młodzieży? To teraz przechodzimy do zawartości pudełka... Pierwszym przedmiotem, który znalazłam był kubeczek. Duży, granatowy (i dość nie ostry na zdjęciu) w rzeczywistości prezentuje się naprawdę dużo lepiej. Drugim podarkiem była świeczka. Niestety jestem beztalenciem, więc nie umiem określić zapachu, nawet jeśli jest to klasyczna wanilia podpisana jako "Mimo wszystko". Przy

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin Ogromne zaskoczenie. Pozytywne. Choć okładka zapowiada romans w cieniu wznoszącej się wieży Eiffela, to powieść Colin jest raczej powieścią społeczno-obyczajową, niż romansem w popularnym rozumieniu. Brytyjska pisarka skupia się na ukazaniu obłudy schyłku XIX stulecia, gierkach pomiędzy klasami europejskiej socjety oraz podobieństw pomiędzy potrzebami bohaterów, a współczesnym czytelnikiem. Z całą pewnością osoby, które sięgają po tę powieść w poszukiwaniu historycznego romansu, namiętnych scen erotycznych i romantycznych scenek w paryskich kawiarniach będą rozczarowane. Jednak osoby, które chciałyby spojrzeć na Paryż z perspektywy budowanej dzień po dniu wieży Eiffela będą zachwycone. Akcja rozwija się dość szybkim, równym tempem. Colin skupia się nie tylko na parze głównych bohaterów - Emilu i Cait - ale także na podopiecznych głównej bohaterki, wchodzących w dorosłość Alice i Jamesa. I to właśnie za sprawą rozpieszczonego ro

"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult i Samanthe van Leer

Bajki tak to już mają, że wszystko dobrze się w nich kończy. Potwory zostają pokonane, księżniczki ocalone, a książęta są szczęśliwie zakochani... Zaraz, zaraz. Tylko kto powiedział, że książę zakochuje się w księżniczce? Co się stanie, gdy miłością jego życia okaże się czytelniczka? Wtedy tak jak Delilah i Oliver zrobią wszystko, aby wyciągnąć księcia z opowieści. I gdy już wszystko się udaje, gdy jesteśmy o krok od szczęśliwego zakończenia postawstaje kontynuacja, która udowadnia, że za każdym Żyli długo i szczęśliwie kryje się sporo opowieści o niepowodzeniach i rozczarowaniach prozą dnia codziennego.  Oliverowi udało się uwolnić z książki. Nie umie prowadzić samochodu, nie zna szkolnego życia i nie rozumie, że sam może podejmować wybory. Mimo to jest najszczęśliwszy na świecie - teraz może być z Delilah. Do czasu... "Po drugiej stronie kartki" Picoult i van Leer Sięgnięcie po kontynuację "Z innej bajki" zajęło mi ponad dwa lata, więc sporo szczegółów z