Szalenie irytujące relacje pomiędzy głównym bohaterem a jego bliskimi - siostrą, siostrzeńcami czy nawet żoną. Niby coś tu się dzieje, ktoś umiera, a ktoś się rodzi, jednak wszystko jest tak blade, nijakie, płytkie i nieangażujące, że nie sposób zaangażować się fabułę. Odgadnąć co się wydarzy i jak to wszystko się skończy mogłoby nawet dziecko, niestety opisy przemian społecznych nie rekompensują niedostatków postaciowo-fabularnych. Początkowe rozdziały skupione na przedstawieniu sposobów hodowli, uboju oraz dystrybucji "specjalnego mięsa" ciekawią i dają nadzieję na wartościową pozycję opartą o obserwacje z zakresu inżynierii społecznej, niestety potem autorka skupia się na głównym bohaterze, Marcosie, jego rodzinie i qasi-romantycznym wątku, który rozwija się w drugiej połowie powieści.
Interesujący jest niemniej motyw śmierci niemowlęcia oraz poronienia. Nadal są to tematy rzadko poruszane w literaturze nie-kobiecej (choć wzbraniam się przed użyciem tego niepotrzebnie wartościującego określenia). Finał jednak mocno rozczarowuje, próba otwartego zakończenia nie pozostawia czytelnika z żadnymi pytaniami, nawet dalsze losy bohaterów nie wydają się ciekawe.
Widać ambicję autorki, aby "Wyborny trup" stał się nowym "Rokiem 1984". Liczne nawiązania, nie tylko gatunkowe, miały, zdaje się, zadowolić bardziej wymagającego czytelnika, takiego co to klasykę zna i lubi ją dostrzegać w współczesnych działach. Niestety, interseksualność wykładana łopatą nie robi wrażenia ani na koneserach literatury wieków ubiegłych, ani na poszukiwaczy mocnych wrażeń w literaturze gatunkowej.
Do przeczytania i zapomnienia.
Komentarze
Prześlij komentarz