Przejdź do głównej zawartości

"Maszyny takie jak ja" Ian McEwan


Moje pierwsze spotkanie z dość popularnym i poczytnym brytyjskim pisarzem, jednak bardzo udane i zachęcające do zagłębienia się w jego twórczość. Całkiem zwyczajny człowiek, o całkiem zwyczajnym imieniu - Charlie - kupuje Adama. Maszynę, syntetycznego człowieka, cud techniki, wielki wynalazek naukowca Alana Turinga. Żyjąc z dnia na dzień, obserwując rządy Margaret Thatcher oraz wojnę o Falklandy, czeka na wielkie wydarzenie, które odmieni jego przeciętną egzystencję.

"Maszyny takie jak ja" to powieść społeczno-filozoficzna, która pełnymi garściami czerpie z dorobki gatunkowego science fiction. Pozostaje jednocześnie na tyle realna, aby zadowolić czytelnika, który o robotach zazwyczaj nie czyta, jednak dzięki bardzo licznym rozważaniom o wpływie technologizacji naszego świata jest bardzo podobna do takich klasyków gatunku science fiction jak "Solaris" Stanisława Lema. Co sprawia, że jesteśmy ludźmi? Kiedy kończy i kiedy zaczyna się bycie człowiekiem? Czy zdolność odczuwania, przeżywania emocji i potrzeba ponoszenia odpowiedzialności za swoje winy to jedyne odróżnia nasz gatunek od wszystkich pozostałych?

McEwan naprawdę wiele w tej powieści zawarł. I są to zarówno otwarte pytanie o sens bycia człowiek, oraz kwestie społeczne, komentarz do przemian zachodzących w Wielkiej Brytanii od połowy ubiegłego wieku. Pisarz wzmiankuje o kwestii rasowej, multikulturowości i wynikających z niej zagrożeniach, a także o przemocy domowej wobec małych dzieci, dysfunkcyjnym systemie opieki społecznej czy alkoholizmie. 

Niewątpliwie, powieść ciekawa i pobudzająca do myślenia. Nie jestem jednak w pełni usatysfakcjonowana finałem. Wydaje się zbyt... realny? Za mało filozoficzny? Trudno mi uchwycić niedobór, który odczuwałam podczas lektury ostatnich rozdziałów. Z pewnością, problem roztrząsany w ostatniej części powieści dobrze spaja prawie wszystkie wątki oraz pozwala na jeszcze jedno zestawienie "człowiek vs. maszyna" jednak... Jednak jest to też fragment, w którym wątki społeczno-obyczajowe dominują nad rozważaniami filozoficznymi, co spłyca wydźwięk całej powieści.

Reasumując, polecam tę powieść zarówno miłośnikom gatunku jak i czytelnikom rozsmakowanym w literaturze pięknej, stroniących od półki z napisem "FANTASTYKA". Nie jest to powieść idealna, ale z pewnością pobudza intelektualnie, jednocześnie dostarczając rozrywki. Intryguje już od pierwszych stron, dyskutuje ze znaną nam historią z lat 80., podważając sensowność wojny o Falklnady. Chętnię sięgnę po wcześniejsze powieści McEwana.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wyśniony Moondrive Box!

Ta-dam! Nadszedł czas na nowy Box od Wydawnictwa Moondrive. Dotarł do mnie już wczoraj. Z pewnością jest o wiele lepszy niż poprzednie pudełka. I choć sam karton dotarł trochę zniszczony to i tak cieszę się jak w Boże Narodzenie. Jest na prawdę ładny. Znów z każdej strony znjaduje się tekst związany z książką. Na tyle znajdziemy też coś, co przypomina rebus-zagadkę. Oczywiście, nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie. Mam nadzieję, że olśni mnie podczas lektury. Wiem, kim była Lukrecja Borgia, której imię znajduje się na odwrocie pudełka, ale cóż, do diaska, ma ona wspólnego z oniryczną powieścią dla młodzieży? To teraz przechodzimy do zawartości pudełka... Pierwszym przedmiotem, który znalazłam był kubeczek. Duży, granatowy (i dość nie ostry na zdjęciu) w rzeczywistości prezentuje się naprawdę dużo lepiej. Drugim podarkiem była świeczka. Niestety jestem beztalenciem, więc nie umiem określić zapachu, nawet jeśli jest to klasyczna wanilia podpisana jako "Mimo wszystko". Przy

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin Ogromne zaskoczenie. Pozytywne. Choć okładka zapowiada romans w cieniu wznoszącej się wieży Eiffela, to powieść Colin jest raczej powieścią społeczno-obyczajową, niż romansem w popularnym rozumieniu. Brytyjska pisarka skupia się na ukazaniu obłudy schyłku XIX stulecia, gierkach pomiędzy klasami europejskiej socjety oraz podobieństw pomiędzy potrzebami bohaterów, a współczesnym czytelnikiem. Z całą pewnością osoby, które sięgają po tę powieść w poszukiwaniu historycznego romansu, namiętnych scen erotycznych i romantycznych scenek w paryskich kawiarniach będą rozczarowane. Jednak osoby, które chciałyby spojrzeć na Paryż z perspektywy budowanej dzień po dniu wieży Eiffela będą zachwycone. Akcja rozwija się dość szybkim, równym tempem. Colin skupia się nie tylko na parze głównych bohaterów - Emilu i Cait - ale także na podopiecznych głównej bohaterki, wchodzących w dorosłość Alice i Jamesa. I to właśnie za sprawą rozpieszczonego ro

"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult i Samanthe van Leer

Bajki tak to już mają, że wszystko dobrze się w nich kończy. Potwory zostają pokonane, księżniczki ocalone, a książęta są szczęśliwie zakochani... Zaraz, zaraz. Tylko kto powiedział, że książę zakochuje się w księżniczce? Co się stanie, gdy miłością jego życia okaże się czytelniczka? Wtedy tak jak Delilah i Oliver zrobią wszystko, aby wyciągnąć księcia z opowieści. I gdy już wszystko się udaje, gdy jesteśmy o krok od szczęśliwego zakończenia postawstaje kontynuacja, która udowadnia, że za każdym Żyli długo i szczęśliwie kryje się sporo opowieści o niepowodzeniach i rozczarowaniach prozą dnia codziennego.  Oliverowi udało się uwolnić z książki. Nie umie prowadzić samochodu, nie zna szkolnego życia i nie rozumie, że sam może podejmować wybory. Mimo to jest najszczęśliwszy na świecie - teraz może być z Delilah. Do czasu... "Po drugiej stronie kartki" Picoult i van Leer Sięgnięcie po kontynuację "Z innej bajki" zajęło mi ponad dwa lata, więc sporo szczegółów z