Przejdź do głównej zawartości

"Warcross" Marie Lu

Okładka książki Warcross
"Warcross" Marie Lu

Cztery lata temu czytałam najbardziej rozpoznawalną trylogię (tetralogię?) autorstwa Marie Lu - "Legendę". I choć minęło naprawdę sporo czasu to już po kilku stronach "Warcrossa" wiedziałam, że styl autorki nie zmienił się nawet o jotę. Szczerze mówiąc, nie przypominam sobie żadnego innego autora, którego styl byłby tak rozpoznawalny, wyrazisty i osobliwy. Nawet gdyby usunięto nazwisko Lu z okładki po pierwszym rozdziale byłabym pewna, że to książka jej autorstwa!

Także sam futurystyczny świat - zdominowany przez nowe technologie, kultową tytułową grę, niesamowite okulary zapewniające dostęp do Neurołącza - przypominał mi serię "Legenda", a szczególnie mój ulubiony, drugi tom "Wybrańca". W wielu miejscach zastąpiłabym opisy rozgrywek w samą grę, aby skupić się na opisach Tokio i tym jak zmienia się świat zewnętrzny dla użytkownika okularów... Ale cóż, nie można mieć wszystkiego! Akcja jest wartka, szczególnie w drugiej połowie powieści. Przypadnie do gustu miłośnikom kina akcji i sciene fiction w wersji soft. 

Przyznaję, początkowo trudno było mi wgryźć się w tę książkę. Miałam nieustannie wrażenie, że od świata przedstawionego odgradza mnie gruba dźwiękoszczelna szyba lub lustro weneckie. Z czasem, na szczęście, szyba stawała się coraz cieńsza, aż w końcu zaczęłam rozumieć postępowanie bohaterki. 

Zakończenie... Nie jest zakończeniem, jedynie zapowiedzią kolejnych wydarzeń z drugiego tomu. Trudno je w pełni ocenić, gdyż "Warcross" wydaje się właściwie rozbudowanym wstęp do emocjonujących wydarzeń, która prawdopodobnie zostaną przedstawione w "Wildcard". I choć kluczową intrygę łatwo przewidzieć, to trzeba przyznać, że wykreowany przez Lu świat ma szanse zaskoczyć każdego czytelnika w drugiej części. 

Komentarze

  1. Czy jest jakieś podobieństwo do "Player one"?

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak! Motyw ucieczki od rzeczywistości do świata gry, aby zapomnieć o problemach oraz motyw rywalizacji, który przewija się przez całą powieść.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wyśniony Moondrive Box!

Ta-dam! Nadszedł czas na nowy Box od Wydawnictwa Moondrive. Dotarł do mnie już wczoraj. Z pewnością jest o wiele lepszy niż poprzednie pudełka. I choć sam karton dotarł trochę zniszczony to i tak cieszę się jak w Boże Narodzenie. Jest na prawdę ładny. Znów z każdej strony znjaduje się tekst związany z książką. Na tyle znajdziemy też coś, co przypomina rebus-zagadkę. Oczywiście, nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie. Mam nadzieję, że olśni mnie podczas lektury. Wiem, kim była Lukrecja Borgia, której imię znajduje się na odwrocie pudełka, ale cóż, do diaska, ma ona wspólnego z oniryczną powieścią dla młodzieży? To teraz przechodzimy do zawartości pudełka... Pierwszym przedmiotem, który znalazłam był kubeczek. Duży, granatowy (i dość nie ostry na zdjęciu) w rzeczywistości prezentuje się naprawdę dużo lepiej. Drugim podarkiem była świeczka. Niestety jestem beztalenciem, więc nie umiem określić zapachu, nawet jeśli jest to klasyczna wanilia podpisana jako "Mimo wszystko". Przy

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin Ogromne zaskoczenie. Pozytywne. Choć okładka zapowiada romans w cieniu wznoszącej się wieży Eiffela, to powieść Colin jest raczej powieścią społeczno-obyczajową, niż romansem w popularnym rozumieniu. Brytyjska pisarka skupia się na ukazaniu obłudy schyłku XIX stulecia, gierkach pomiędzy klasami europejskiej socjety oraz podobieństw pomiędzy potrzebami bohaterów, a współczesnym czytelnikiem. Z całą pewnością osoby, które sięgają po tę powieść w poszukiwaniu historycznego romansu, namiętnych scen erotycznych i romantycznych scenek w paryskich kawiarniach będą rozczarowane. Jednak osoby, które chciałyby spojrzeć na Paryż z perspektywy budowanej dzień po dniu wieży Eiffela będą zachwycone. Akcja rozwija się dość szybkim, równym tempem. Colin skupia się nie tylko na parze głównych bohaterów - Emilu i Cait - ale także na podopiecznych głównej bohaterki, wchodzących w dorosłość Alice i Jamesa. I to właśnie za sprawą rozpieszczonego ro

"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult i Samanthe van Leer

Bajki tak to już mają, że wszystko dobrze się w nich kończy. Potwory zostają pokonane, księżniczki ocalone, a książęta są szczęśliwie zakochani... Zaraz, zaraz. Tylko kto powiedział, że książę zakochuje się w księżniczce? Co się stanie, gdy miłością jego życia okaże się czytelniczka? Wtedy tak jak Delilah i Oliver zrobią wszystko, aby wyciągnąć księcia z opowieści. I gdy już wszystko się udaje, gdy jesteśmy o krok od szczęśliwego zakończenia postawstaje kontynuacja, która udowadnia, że za każdym Żyli długo i szczęśliwie kryje się sporo opowieści o niepowodzeniach i rozczarowaniach prozą dnia codziennego.  Oliverowi udało się uwolnić z książki. Nie umie prowadzić samochodu, nie zna szkolnego życia i nie rozumie, że sam może podejmować wybory. Mimo to jest najszczęśliwszy na świecie - teraz może być z Delilah. Do czasu... "Po drugiej stronie kartki" Picoult i van Leer Sięgnięcie po kontynuację "Z innej bajki" zajęło mi ponad dwa lata, więc sporo szczegółów z