Przejdź do głównej zawartości

"Przed końcem zimy" Bernard MacLaverty

"Przed końcem zimy" Bernard MacLaverty
Jaka mądra, a niepozorna książka! Niewielka objętość - niespełna trzysta stron - oraz niewyróżniająca się okładka sprawiają, że można całkiem nie dostrzec tego tytułu na księgarnianych i bibliotecznych półkach. A byłaby to wielka strata, ponieważ w tej prostej fabule kryje się naprawdę wiele ważnych przemyśleń. Brakuje mi w literaturze najnowszej powieści o ludziach starszych, którzy swojej starości nie ukrywają, nie odmładzają się na siłę, nie chcą być modnymi seniorami. Potrzebuję literatury z prawdziwymi staruszkami, starowinkami i starcami wraz z całym arsenałem dolegliwości, przywar, codziennych zwyczajów i wspomnień, które znikają z pamięci. Autentyczna, szczera i prawdziwa powieść o miłości doświadczonej i skończonej.

Bohaterów można polubić! Ba! Ich da się zrozumieć. I to mimo kilkudziesięciu lat w różnicy wieku. Stella i Gerry to para staruszków, którzy od lat są małżeństwem, w ich życiu wiele się zmieniło, ale żadne z nich nie odczuwało potrzeby poinformować o zmianach współmałżonka... Do czasu podróży do Amsterdamu pod koniec zimy. Aura nie sprzyja, atmosfera tym bardziej.

Ostatnich czterdzieści, trzydzieści stron nieco mnie wymęczyło. Wydaje mi się, że zakończenie jest nieco przeciągnięte, przez co robi mniejsze wrażenie, końcowa metamorfoza bohaterów rozmywa się w nagromadzeniu retrospekcji. Nie przeszkadzały mi natomiast długie fragmenty poświęcone historii Irlandii oraz - przede wszystkim - ustępu o religii, potrzebie modlitwy, kontaktu z Bogiem i wywiązywania się z obietnic danych samemu sobie. Nie jest to Shmitt i jego przegadana "Noc ognia"! To wyważona, racjonalna i logiczna opowieść o życiu, które nie kończy się na codzienności.

Polecam czytelnikom dojrzałym (choć  nie oznacza to dorosłym, starym lub pełnoletnim!). To książka dla czytelników, którzy wiedzą czego chcą od literatury, swoje już przeczytali i potrafią docenić pisanie o starych bohaterach bez patosu oraz mody na aktywnych seniorów. Nikt tu nikogo na siłę nie odmładza, nikt nikogo nie chowa już do grobu - autorowi udało się osiągnąć idealną równowagę.  Cóż... Czekam na ekranizację!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wyśniony Moondrive Box!

Ta-dam! Nadszedł czas na nowy Box od Wydawnictwa Moondrive. Dotarł do mnie już wczoraj. Z pewnością jest o wiele lepszy niż poprzednie pudełka. I choć sam karton dotarł trochę zniszczony to i tak cieszę się jak w Boże Narodzenie. Jest na prawdę ładny. Znów z każdej strony znjaduje się tekst związany z książką. Na tyle znajdziemy też coś, co przypomina rebus-zagadkę. Oczywiście, nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie. Mam nadzieję, że olśni mnie podczas lektury. Wiem, kim była Lukrecja Borgia, której imię znajduje się na odwrocie pudełka, ale cóż, do diaska, ma ona wspólnego z oniryczną powieścią dla młodzieży? To teraz przechodzimy do zawartości pudełka... Pierwszym przedmiotem, który znalazłam był kubeczek. Duży, granatowy (i dość nie ostry na zdjęciu) w rzeczywistości prezentuje się naprawdę dużo lepiej. Drugim podarkiem była świeczka. Niestety jestem beztalenciem, więc nie umiem określić zapachu, nawet jeśli jest to klasyczna wanilia podpisana jako "Mimo wszystko". Przy

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin Ogromne zaskoczenie. Pozytywne. Choć okładka zapowiada romans w cieniu wznoszącej się wieży Eiffela, to powieść Colin jest raczej powieścią społeczno-obyczajową, niż romansem w popularnym rozumieniu. Brytyjska pisarka skupia się na ukazaniu obłudy schyłku XIX stulecia, gierkach pomiędzy klasami europejskiej socjety oraz podobieństw pomiędzy potrzebami bohaterów, a współczesnym czytelnikiem. Z całą pewnością osoby, które sięgają po tę powieść w poszukiwaniu historycznego romansu, namiętnych scen erotycznych i romantycznych scenek w paryskich kawiarniach będą rozczarowane. Jednak osoby, które chciałyby spojrzeć na Paryż z perspektywy budowanej dzień po dniu wieży Eiffela będą zachwycone. Akcja rozwija się dość szybkim, równym tempem. Colin skupia się nie tylko na parze głównych bohaterów - Emilu i Cait - ale także na podopiecznych głównej bohaterki, wchodzących w dorosłość Alice i Jamesa. I to właśnie za sprawą rozpieszczonego ro

"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult i Samanthe van Leer

Bajki tak to już mają, że wszystko dobrze się w nich kończy. Potwory zostają pokonane, księżniczki ocalone, a książęta są szczęśliwie zakochani... Zaraz, zaraz. Tylko kto powiedział, że książę zakochuje się w księżniczce? Co się stanie, gdy miłością jego życia okaże się czytelniczka? Wtedy tak jak Delilah i Oliver zrobią wszystko, aby wyciągnąć księcia z opowieści. I gdy już wszystko się udaje, gdy jesteśmy o krok od szczęśliwego zakończenia postawstaje kontynuacja, która udowadnia, że za każdym Żyli długo i szczęśliwie kryje się sporo opowieści o niepowodzeniach i rozczarowaniach prozą dnia codziennego.  Oliverowi udało się uwolnić z książki. Nie umie prowadzić samochodu, nie zna szkolnego życia i nie rozumie, że sam może podejmować wybory. Mimo to jest najszczęśliwszy na świecie - teraz może być z Delilah. Do czasu... "Po drugiej stronie kartki" Picoult i van Leer Sięgnięcie po kontynuację "Z innej bajki" zajęło mi ponad dwa lata, więc sporo szczegółów z