"Krew Olimpu" Rick Riordan |
Pora na ostatni tom cyklu "Olimpijscy Herosi". Już od razu przyznam się, jak ciężko pogodzić mi się z tym faktem. Wcale nie chciałam aby ta seria już się skończyła. Nie pogardziłabym jeszcze jednym, a może i kolejnym tomem o przygodach herosów z Przepowiedni Siedmiorga. Sięgnęłam po piąty tom zaraz po skończeniu "Domu Hadesa", aby tylko zaspokoić głód wrażeń. A teraz bardzo poważnie zastanawiam się nad kupcem dodatku do tej serii - "Pamiętników półbogów", aby nie kończyć tej przygody w tak drastyczny sposób.
W tym tomie dostałam wszystko czego chciałam. Przede wszystkim ograniczono liczbę narratorów. Siedem osób to jednak trochę za dużo jak na mój gust. Tym razem Riordan zdecydował się na pięć osób opowiadających fabułę - Jasona, Piper, Leon, Nico oraz Reyna. Drugim spełnionym marzeniem jest właśnie Nico di Angelo w roli narratora! Cały pięcioksiąg na to czekałam. Ba, czekałam na to od chwili, gdy Nico i Bianca pojawili się w "Percym Jacksonie i bogach Olimpijskich". I choć finał za pasem i wszystko zmierza ku końcowi akcja odrobinę spowolniła. Przynajmniej na tyle, abym nie gubiła się w opisywanych wydarzeniach. Podobnie jak w poprzednim tomie wraz z narratorem zmieniamy miejsce akcji. Raz jesteśmy w Grecji i śledzimy podróż "Argo II", aby chwilę później znaleźć się w Portugalii lub po drugiej stronie Atlantyku wraz z Nico i Reyną.
Przyznaję, najmniej lubianą przeze mnie postacią jest właśnie Reyna. No i jej siostra Hylla. Jakoś obie wzbudziły moją niechęć przy pierwszym spotkaniu i nie udało mi się do nich przekonać, dlatego rozdziały, w których narratorką była Reyna nie przypadły mi do gustu. Mimo tego, że dopiero teraz dowiadujemy się więcej o jej przeszłości, pochodzeniu, lękach i relacjach z siostrą. Więcej dowiadujemy się także o Nicu (jupi!) i jego odczuciach. Oczywiście najbardziej spowodował mi się finał. Riordan wreszcie nagrodził Nica za wszystkie misje, niepowodzenia, trudności i (oczywiście) złamane serce!
Nikogo nie zaskoczę, faktem że ostatnie sto stron to opis ostatecznej bitwy między herosami a Gają. Zapewne dla większości nawet wynik tej walki nie jest zaskoczeniem. Nie jest to może najlepsza bitwa w wydaniu Riordana, ale dobrze czyta się opisy Jasona w okularach miotającego piorunami lub Hazel pędzącej na Arionie. Wcześniej obawiałam się, że cała książka będzie jednym wielkim opisem walki z Gają i jej sojusznikami. Ale mimo śmierci zaglądającej w oczy w tym tomie dużo więcej miłości i uczuć niż w "Domu Hadesa". Zwłaszcza ostatni rozdział to miód na moje serce!
Polecam. Konieczna lektura każdego herosa i miłośnika prozy Ricka Riordana. Czyta się naprawdę szybko. Ostatnie dwieście stron połyka się z zapartym tchem i wilgotnymi oczyma. W szczególności poruszyła mnie scena z Mrocznym, Reyną i Orionem. Miłej lektury, Herosi!
Komentarze
Prześlij komentarz