Przejdź do głównej zawartości

"Miniaturzystka" Jessie Burton




Jest coś takiego, że książki w twardej oprawie prezentują się lepiej, wyglądają szlachetniej i jakoś od razu lepiej się czyta. Zwłaszcza jak tomiszcze ma prawie pięćset stron. Taką cegłą można zabić, kosztuje więcej, ledwo do torebki wchodzi, ale od razu lepiej się czyta! A jeśli przy okazji okaże się, że zawartość prezentuje się równie szlachetnie jak twardo oprawa to nawet taka ilość stron nie stanowi wyzwania. I jakoś nosi się lżej, choć wieczorem ramię boli.

Jessie Burton przenosi Nas do Holandii złotego wieku. Wraz z młodziutką główną bohaterką stajemy pod drzwiami domu, należącego do jednego z najbardziej wpływowych obywateli Amsterdamu. Osiemnastoletnia Petronella, zwana Nellą  przybyła do tego osobliwego miasta, aby zamieszkać ze swoim świeżo-poślubionym mężem, Johannesem Brandtem. Już w chwili przybycia okazuje się, że mąż nie przebywa aktualnie w mieście, a młodą kobietę wita jego oziębła siostra i służba. Cóż, nie tak miało wyglądać wymarzone wstąpienie w związek małżeński. Marin, nowa szwagierka Nelli, stara panna, o nieprzyjaznej aparycji, wydaje się być panią domu. I jakoś nie zamierza ustąpić miejsca młodej żonie brata. 

"Miniaturzystka" Jessie Burton
Po przyjeździe Johannesa do domu sytuacja poprawia się tylko odrobinę. Mąż rzadko przebywa w domu. Nie poświęca czasu, uwagi, czy nawet spojrzenia coraz bardziej zrozpaczonej Nelli. Wszystko zmienia się w dniu, gdy amsterdamki bogacz kupuje młodej żonie domek dla lalek w formie kredensu. Osobliwy mebel jest dokładną kopią ich prawdziwego domu. I tak Nella nawiązuje kontakt z tajemniczym miniaturzystą, który zajmie się urządzeniem domku. Wkrótce do domu trafiają miniatury przedmioty i postaci, będące idealną wręcz kopią domu i domowników. Choć miniaturzysta nigdy nie był wewnątrz  domostwa. Nie poznał osobiście także nikogo z  członków rodziny. A kolejne elementy domku są coraz dziwniejsze...

Przerażonych, uspokajam - to nie książka fantastyczna. Nie ma tu duchów, zaklętych komnat, czy seryjnych morderców. To raczej studium psychologiczne pewnej amsterdamskiej rodziny, żyjącej pod koniec siedemnastego wieku. Opływającej w dostatek i pieniądze. Szanowanej, cenionej, wpływowej. Nieszczęśliwej, skrywającej wiele okrutnych tajemnic, o które nikt ich nie podejrzewa. To smutna opowieść pełna dramatów, łez i rozpaczy, zagadek, tajemnic i bezsennych nocy. A obecność i dzieła tajemniczej miniaturzystki pozwalają na zrozumienie jak bardzo nieszczęśliwy żywot mogą wieść ludzi odziani w futra i atłas. Lektura nie należy do najlżejszych. Są momenty, które wymagają prawdziwego skupienia. Fabuła wciąga, zwłaszcza na ostatnie sto stron. Ale jednocześnie wymaga pełnego zaangażowania czytelnika w rozwój wydarzeń. Każdy szczegół, nawet MINIATUROWY ma olbrzymią wagę. 

Finał należy do moich ulubionych, słodko-gorzkich. Raczej nieszczęśliwy, niż szczęśliwy, ale zawierający promyczki nadziei. A także coś, co odważę nazwać się przesłaniem. Ale takim malutkim, żadne tam dydaktyczne morały rodem z baśni. Przyznaję, że rama, która spina całość jakoś nieszczególnie tu pasowała. Na ogól jestem wielką fanką takiej kompozycji i planowania dzieła. Mam wrażenie, że autor chociaż ma pomysł jak to wszystko zakończyć. Ale tym razem rama jest zbyt nachalna i prostacka.  Dużą zaletą jest dokładne osadzenie akcji w czasie i przestrzeni. Znamy rok,  miesiąc a czasem i dzień. Wiemy w jakiej dzielnicy mieszka Nella, a gdzie pracuje miniaturzystka.  Te elementy porządkują powieść i upłynniają lekturę.

Autorka pisze współczesnym językiem o wydarzeniach dziejących się w siedemnastym stuleciu, choć dość aktualnych. Niektóre, po uogólnieniu, mają nawet prawo być nazywane uniwersalnymi. Zdarzyło się kilka zbyt długich opisów starego Amsterdamu lub kilka powtórzeń w obrębie dwóch kartek. Ale to raczej drobne potknięcia, a nie błędy psujące całe studium psychiki trzech kobiet i dwóch mężczyzn, Były też i momenty zaskoczenia. Nie wszystkich rozwiązań i wątków spodziewałam się zaczynając lekturę. 

Polecam. Dobre, bo nie jest to kolejne wakacyjne czytadło. Ale nie jest to też esej naukowy o stereotypach w siedemnastym wieku, w Holandii. I dla pań i dla panów. Nie dla dzieci. Myślę, że dolna granica to rówieśnicy głównej bohaterki. Dobra na wielogodzinną podróż pociągiem, gdy nic nas nie rozprasza i nie pogania. Czyta się dobrze, choć szare komórki pracują. Miłość, zemsta, ból i stare krzywdy mieszają się i tworzą wspaniałą historię.  

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wyśniony Moondrive Box!

Ta-dam! Nadszedł czas na nowy Box od Wydawnictwa Moondrive. Dotarł do mnie już wczoraj. Z pewnością jest o wiele lepszy niż poprzednie pudełka. I choć sam karton dotarł trochę zniszczony to i tak cieszę się jak w Boże Narodzenie. Jest na prawdę ładny. Znów z każdej strony znjaduje się tekst związany z książką. Na tyle znajdziemy też coś, co przypomina rebus-zagadkę. Oczywiście, nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie. Mam nadzieję, że olśni mnie podczas lektury. Wiem, kim była Lukrecja Borgia, której imię znajduje się na odwrocie pudełka, ale cóż, do diaska, ma ona wspólnego z oniryczną powieścią dla młodzieży? To teraz przechodzimy do zawartości pudełka... Pierwszym przedmiotem, który znalazłam był kubeczek. Duży, granatowy (i dość nie ostry na zdjęciu) w rzeczywistości prezentuje się naprawdę dużo lepiej. Drugim podarkiem była świeczka. Niestety jestem beztalenciem, więc nie umiem określić zapachu, nawet jeśli jest to klasyczna wanilia podpisana jako "Mimo wszystko". Przy

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin Ogromne zaskoczenie. Pozytywne. Choć okładka zapowiada romans w cieniu wznoszącej się wieży Eiffela, to powieść Colin jest raczej powieścią społeczno-obyczajową, niż romansem w popularnym rozumieniu. Brytyjska pisarka skupia się na ukazaniu obłudy schyłku XIX stulecia, gierkach pomiędzy klasami europejskiej socjety oraz podobieństw pomiędzy potrzebami bohaterów, a współczesnym czytelnikiem. Z całą pewnością osoby, które sięgają po tę powieść w poszukiwaniu historycznego romansu, namiętnych scen erotycznych i romantycznych scenek w paryskich kawiarniach będą rozczarowane. Jednak osoby, które chciałyby spojrzeć na Paryż z perspektywy budowanej dzień po dniu wieży Eiffela będą zachwycone. Akcja rozwija się dość szybkim, równym tempem. Colin skupia się nie tylko na parze głównych bohaterów - Emilu i Cait - ale także na podopiecznych głównej bohaterki, wchodzących w dorosłość Alice i Jamesa. I to właśnie za sprawą rozpieszczonego ro

"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult i Samanthe van Leer

Bajki tak to już mają, że wszystko dobrze się w nich kończy. Potwory zostają pokonane, księżniczki ocalone, a książęta są szczęśliwie zakochani... Zaraz, zaraz. Tylko kto powiedział, że książę zakochuje się w księżniczce? Co się stanie, gdy miłością jego życia okaże się czytelniczka? Wtedy tak jak Delilah i Oliver zrobią wszystko, aby wyciągnąć księcia z opowieści. I gdy już wszystko się udaje, gdy jesteśmy o krok od szczęśliwego zakończenia postawstaje kontynuacja, która udowadnia, że za każdym Żyli długo i szczęśliwie kryje się sporo opowieści o niepowodzeniach i rozczarowaniach prozą dnia codziennego.  Oliverowi udało się uwolnić z książki. Nie umie prowadzić samochodu, nie zna szkolnego życia i nie rozumie, że sam może podejmować wybory. Mimo to jest najszczęśliwszy na świecie - teraz może być z Delilah. Do czasu... "Po drugiej stronie kartki" Picoult i van Leer Sięgnięcie po kontynuację "Z innej bajki" zajęło mi ponad dwa lata, więc sporo szczegółów z