"Kradzione Róże" Anna Łacina |
"Czynnik miłość" tylko wspominał o bracie głównej bohaterki i jego dziewczynie. Główną bohaterką "Kradzionych róż" jest właśnie ta dziewczyna - Jaśmina. I jej młodsza siostra - Róża. Te nietypowe dzieła nie są wynikiem przypadku - rodzice dziewczyn to biolodzy, więc każda z pięciu córek reprezentuje jeden z krzewów. Jaśmina, Róża, Irga, Kalinka i Azalia. Dwie najstarsze spędzają wakacje po za domem. Pakując się tym samym w nie lada przygody... Jaśmina, studentka medycyny, wyjeżdża wraz z grupką przyjaciół do Grecji. Jednym z uczestników eskapady jest Romek, niedoszły chłopak Jaśminy. Z kolei Róża wyjeżdża do Częstochowy, na pielgrzymkę. Tam poznaje charyzmatycznego i przebojowego Ariela.
Od razu się przyznam, że bardziej polubiłam Jaśminę i jej opowieść. Bo można potraktować tę książkę jako dwie równoległe opowieści, mające początkowo niewiele wątków wspólnych i splatających się w całość dopiero na ostatnich stronach powieści. Nie udało mi się polubić Różyczki. A przygody które ją spotkały wydały mi się wielce nieprawdopodobne. trochę przerysowane, niewiarygodne i wyolbrzymione. Mam świadomość ile zła łazi po świecie, ale ciężko mi uwierzyć w olbrzymią naiwność i głupotę bohaterki. Jej rodzina przedstawia ją jako rozsądną, choć troszkę zagubioną w świecie młodą dorosłą. Nie wiem jak mogła tak dać się omotać. Do ostatniej strony Różyczka jest pod wielkim wrażeniem swojej pielgrzymkowej znajomości. Mimo wyrządzonych jej krzywd i zadanego cierpienia wciąż wierzy w nieposzlakowaną osobowość Ariela, który wcale nie jest Arielem. Historia Róży jest mocno naciągana. Młoda kobieta, dwudziestoletnia zakochuje się w podejrzanym typie i z tej miłości udaje się z nim w podróż po całej Polsce. Śpi w lasach, szałasach, domkach letniskowych, zjada byle co, jednocześnie wciąż chce wrócić do Torunia, do domu.
Kiedy już udało mi się wkręcić w akcję czytało się dość szybko. Przez pierwsze kilkadziesiąt stron nie mogłam znieść tego przeskakiwania narracji z Grecji do Polski i z powrotem. Może gdybym czytała tę powieść leżąc na nadmorskiej plaży i smażąc się w słońcu lepiej wczułabym się w klimat. Jaśmina jest dojrzała, ambitna choć niezbyt pewna siebie. Podczas wycieczki po Grecji autorka prezentuje nam profile psychologiczne trzech młodych kobiet i trzech młodych mężczyzn. Prezentuje ich wzajemne relacje, przyjaźnie, zauroczenia, waśnie i rozterki. A to wszystko okraszone opisami upalnej Grecji w środku lata. Język autorki jest troszkę odmienny od "Czynnika miłości". Obawiam się, że gorszy. Jakoś brakowało mi tego polotu i żarcików sytuacyjnych. Gdzieś uleciał cały ten czar i subtelności. Nie mam pojęcia z czego to wynika. Mam nadzieję, że inne książki Anny Łaciny oczarują mnie tak jak "Czynnik miłości" i będą pisane tak samo wzruszającym stylem. Mam w planach "Miłość pod Psią Gwiazdą" oraz "Telefony do Przyjaciela".
Podoba mi się okładka. Jest urocza, prezentuje Jaśminę. Zgadza się w stu procentach z literackim opisem bohaterki.Tytuł też uważam za trafnie dobrany, choć zbyt łatwo można odgadnąć co stanie się z Różyczką, gdy przeanalizujemy tytuł.
Po rozważeniu plusów i minusów jestem za. Choć nie jest to powieść, która rzuca na kolana lub pozostaje w pamięci na lata to jest w stanie zagwarantować kilka godzin inteligentnej rozrywki. Najwięcej radości zapewne da lektura w hamaku w pełnym słońcu, gdzieś w połowie wakacji. Ale do lata mamy jeszcze sporo czasu, więc może warto przeczytać tę książkę podczas przerwy Wielkanocnej? Jest to lekka i prosta opowieść, więc nikt nie będzie lukrował mazurków z głową zajętą fabułą. Myślę, że idealnymi czytelniczkami są licealistki lub dziewczyny w wieku Jaśminy i Róży, +/ - dwudziestolatki.
Komentarze
Prześlij komentarz