"Pamiętnik Książniczki 2" Meg Cabot |
Witamy na Manhattanie! Ponownie. Zanim Księżniczka Mia trafi w grudniu do Genowii czeka ją jeszcze sporo przygód. Między innymi szkolny bal oraz wywiad dla ogólnokrajowej telewizji. Czy może być coś gorszego? Ależ tak! Mama Mii spodziewa się dziecka. Szczęśliwym tatusiem jest nie kto inny jak nauczyciel algebry... Życie Mii staje się jeszcze bardziej poplątane. A piętnastoletnie serce bardzo nieposłuszne...
Druga część ma wszystkie te elementy, które polubiłam podczas lektury pierwszej części. Miło, łatwo, prosto i przyjemnie. Fabuła jest nieskomplikowana, wypisz wymaluj dla młodych dziewczyn. Kilka razy zaśmiałam się szczerze czytając opisy Grandmere oraz kłótnie między przyjaciółkami. Mam świadomość, że jestem zwyczajnie za stara, aby utożsamić się z bohaterami. Niestety, nie umiem przejąć się ciążą Mamy Mii oraz rozpaczać nad płaskim biustem. Wątki romantyczne są... Są romantyczne tylko w pojęciu piętnastolatek. Więcej z nich śmiechu niż wzruszeń.
Czyta się szybciutko. Druga część ma około 150 stron. Dobra zabawa, przez jedno popołudnie. Niestety nie ma ilustracji. Może i jestem starą babą, ale wolę, gdy książki tego typu mają chociaż czarno-białe obrazki. Najlepiej takie stylizowana na bazgroły piętnastoletnich dziewczynek. Czytając drugą część najpopularniejszej serii dla nastolatek przypomniał mi się inny cykl, którym zaczytywałam się, będąc w gimnazjum. Pamiętam jak bardzo przeżywałam wydanie kolejnych tomów z cyklu "To ja Lucy" Kelly McKain. Obie serie mają dużo punktów wspólnych - prawie identyczny język, zbliżony wiek nastolatek, problemu z rodziną, brak akceptacji swojego wyglądu, najlepsze przyjaciółki o tym samym imieniu oraz miłosne problemu...
Mam wrażenie, że druga część była bardziej zabawna. Jednak nie mam ochoty na więcej pozycji z tego cyklu. Wiem do czego zmierza autorka. Zanim Mia trafi do Genowii Cabot poczęstuje swoje czytelniczki jeszcze jednym, może dwoma tomami z akcją rozgrywającą się w Nowym Jorku. Wydaje mi się, że to niepotrzebne rozciąganie fabuły.
Polecam rówieśniczkom Amerykańskiej Księżniczki. Starsze osoby... Cóż, pewnie troszkę się wynudzą. Chyba, że poszukują odskoczni, jakiejś małej "poczytajki". Miłej lektury!
Czytałam to jeszcze jak byłam w podstawówce. Wtedy to było fantastyczne. W tamtym roku dorwałam ostatnią część. Pośmiałam się i tyle. Do niektórych książek nie warto wracać,by nie zniszczyć dobrych wspomnień.
OdpowiedzUsuń