Przejdź do głównej zawartości

"Saga Księżycowa 2. Scarlet" Marissa Meyer

"Scarlet" Merissa Meyer
Długo trwało zanim dokończyłam drugi tom "Sagi Księżycowej". Trochę przyczyniła się do tego objętość książki - prawie pięćset stron. Trochę brak czasu. Trochę moja nieposkromiona część przeczytania innych książek w pierwszej kolejności. A także, niestety, średnio ciekawa fabuła "Scarlet".

Tytułowa bohaterka to Francuska. Mieszka na farmie w małym miasteczku Rieux, wraz z Babcią - emerytowanym pilotem armii europejskiej. Imię Scarlet wywodzi się od jej płomienno-rudych włosów i ognistego temperamentu. Proste i przyjemne życie Scarlet komplikuje się, gdy poznaje Wilka - uczestnika ustawek z nietypowym tatuażem. Fabuła pierwszej części oparta była o baśń o Kopciuszku.. Tym razem autorka wzięła na warsztat bajkę o Czerwonym Kapturku. Nie znajdziemy tu sceny spacerku z koszykiem w ręku oraz opisu zawartości koszyczka. Ale mamy tu ucieczkę przez las, chorą Babcię, do której nie można dotrzeć oraz źródło wszelkiego nieszczęścia - Wilka! Jednak nie jest to wilk w klasycznym wydaniu. Nie ma ogona, spiczastych uszu i czterech łap. Jednak nie jest on także do końca człowiekiem. Rządzi nim wilcza hierarchia stada, instynkt przetrwania oraz inne zwierzęce namiętności. Brak mu ludzkiej ogłady, umiejętności odczuwania radości  i miłości. 

Czytając pierwszy tom "Sagi Księżycowej" wciąż doszukiwałam się scen "ściągniętych" z klasycznej baśni. Podczas lektury drugiego tomu jakoś zapomniałam o inspiracji autorki. Dopiero po przeczytaniu zaczęłam zastanawiać się, które wątki mają swoje źródła w "Czerwonym Kapturku". Wynika to z większej ilości bohaterów, których poznajemy. Akcja przenosi się, skacze z jednej bohaterki do drugiej. Jednej rozdział opowiada nam co porabia Scarlet. Kolejny rozdział poświęcony jest Cinder. A trzeci skupia się na poczynaniach Cesarza Kaia. Ponad to elementy zaczerpnięte z baśni są dużo bardziej zawoalowane niż w "Cinder". Płaszcz z czerwonym kapturem został zamieniony na znoszoną, sportową bluzę w tym samym kolorze. A koszyczka jak nie było, tak nie ma...

Na jakieś sto stron przed końcem akcja się niesamowicie rozwleczona. Miałam wrażenie, że wciąż czytam to samo, o tym samym. Zmieniały się tylko numery stron. Jeśli ten zabieg miał służyć degradacji napięcie to... Cóż, jest on bardzo nieudany. Zamiast odczuwać napięcie związane ze zwiększonym zagrożeniem i nieuchronnym końcem odczuwałam jedynie nudę. Tak wielką, że zawiesiłam lekturę "Scarlet" na kilkanaście dni. Pierwsze czterysta stron czytało się bardzo przyjemnie. Szybko, gładko w kilka godzin zdążyłam zaprzyjaźnić się ze Scarlet, zakochać się w Wilku i pożałować Cinder. 

Nowi bohaterowie są wykreowani w podobny sposób jak w pierwszej części. Autorka skupia się na refleksjach, przemyśleniach oraz odczuciach głównych bohaterek. Szkoda, że Meyer nie poświęciła tyle uwagi Paryżowi jak  Nowemu Pekinowi. Mamy tylko szczątkowe informacje na temat wyglądu Rieux i Paryża. Młody wiek zarówno Scarlet jak i Cinder sprawia, że największą grupą odbiorców sagi są młode dziewczyny. Szesnasto- i siedemnastoletnie.  

Ogólnie ujmując, podobało mi się. Nawet na tyle, że mam ochotę sięgnąć po trzecią część (gdy tylko ta ukarze się po polsku). Jestem ciekawa kim jest tytułowa Cress (Roszpunka), a także jak wpłynie ona na losy Cinder i Scarlet. Chciałabym, aby akcja przeniosła się z Ziemi na Lunę. Muszę dowiedzieć się DOKŁADNIE jak wygląda życie poddanych królowej Laveny.

Polecam osobom, które zakochały się w "Cinder". Na całym świecie jest mnóstwo osób, które uważają "Sagę księżycową" za najlepszy cykl dystopiczny. Z pewnością jest to dystopia inna niż wszystkie. Z łatwością mogę wymienić listę cech wspólnych najpopularniejszych dystopii - "Igrzysk Śmierci", "Delirium", czy "Deklaracji". "Saga Księżycowa" jest INNA. Dystopijność tego cyklu jest subtelna, nieszablonowa. To raczej tło dla powieści przygodowo-fantastycznej. Mam nadzieję, że z tego powodu doczekamy się polskiego wydania "Cress". 

Komentarze

  1. Poluję na tę książkę, bardzo chciałabym ją przeczytać, gdyż przeczytałam już 3 książki Greena.

    Zapraszam na mojego bloga zrecenzowano.blogspot.com

    Przepraszam za reklamę! ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wyśniony Moondrive Box!

Ta-dam! Nadszedł czas na nowy Box od Wydawnictwa Moondrive. Dotarł do mnie już wczoraj. Z pewnością jest o wiele lepszy niż poprzednie pudełka. I choć sam karton dotarł trochę zniszczony to i tak cieszę się jak w Boże Narodzenie. Jest na prawdę ładny. Znów z każdej strony znjaduje się tekst związany z książką. Na tyle znajdziemy też coś, co przypomina rebus-zagadkę. Oczywiście, nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie. Mam nadzieję, że olśni mnie podczas lektury. Wiem, kim była Lukrecja Borgia, której imię znajduje się na odwrocie pudełka, ale cóż, do diaska, ma ona wspólnego z oniryczną powieścią dla młodzieży? To teraz przechodzimy do zawartości pudełka... Pierwszym przedmiotem, który znalazłam był kubeczek. Duży, granatowy (i dość nie ostry na zdjęciu) w rzeczywistości prezentuje się naprawdę dużo lepiej. Drugim podarkiem była świeczka. Niestety jestem beztalenciem, więc nie umiem określić zapachu, nawet jeśli jest to klasyczna wanilia podpisana jako "Mimo wszystko". Przy

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin Ogromne zaskoczenie. Pozytywne. Choć okładka zapowiada romans w cieniu wznoszącej się wieży Eiffela, to powieść Colin jest raczej powieścią społeczno-obyczajową, niż romansem w popularnym rozumieniu. Brytyjska pisarka skupia się na ukazaniu obłudy schyłku XIX stulecia, gierkach pomiędzy klasami europejskiej socjety oraz podobieństw pomiędzy potrzebami bohaterów, a współczesnym czytelnikiem. Z całą pewnością osoby, które sięgają po tę powieść w poszukiwaniu historycznego romansu, namiętnych scen erotycznych i romantycznych scenek w paryskich kawiarniach będą rozczarowane. Jednak osoby, które chciałyby spojrzeć na Paryż z perspektywy budowanej dzień po dniu wieży Eiffela będą zachwycone. Akcja rozwija się dość szybkim, równym tempem. Colin skupia się nie tylko na parze głównych bohaterów - Emilu i Cait - ale także na podopiecznych głównej bohaterki, wchodzących w dorosłość Alice i Jamesa. I to właśnie za sprawą rozpieszczonego ro

"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult i Samanthe van Leer

Bajki tak to już mają, że wszystko dobrze się w nich kończy. Potwory zostają pokonane, księżniczki ocalone, a książęta są szczęśliwie zakochani... Zaraz, zaraz. Tylko kto powiedział, że książę zakochuje się w księżniczce? Co się stanie, gdy miłością jego życia okaże się czytelniczka? Wtedy tak jak Delilah i Oliver zrobią wszystko, aby wyciągnąć księcia z opowieści. I gdy już wszystko się udaje, gdy jesteśmy o krok od szczęśliwego zakończenia postawstaje kontynuacja, która udowadnia, że za każdym Żyli długo i szczęśliwie kryje się sporo opowieści o niepowodzeniach i rozczarowaniach prozą dnia codziennego.  Oliverowi udało się uwolnić z książki. Nie umie prowadzić samochodu, nie zna szkolnego życia i nie rozumie, że sam może podejmować wybory. Mimo to jest najszczęśliwszy na świecie - teraz może być z Delilah. Do czasu... "Po drugiej stronie kartki" Picoult i van Leer Sięgnięcie po kontynuację "Z innej bajki" zajęło mi ponad dwa lata, więc sporo szczegółów z